Chapter 13.

5.5K 213 14
                                    

Powoli odzyskiwałam świadomość, ale nie chciałam otwierać oczu. Nie chciałam zobaczyć twarzy osoby, która mnie porwała. Ktoś był w tym samym pomieszczeniu co ja, słyszałam jego głęboki, miarowy oddech, a na ciele czułam jego palące spojrzenie.

Mój oddech zaczął stale się urywać, a prócz tego trudno mi było go nawet złapać.

Tam gdzie byłam unosił się zapach spalenizny i brudu. Nie wiem jak można czuć brud, ale z pewnością miejsce mojego pobytu sterylne nie było, nawet mogłabym zaryzykować stwierdzenie, że w najmniejszym stopniu nie było przynajmniej wysprzątane, a to, to nie wiem kiedy tutaj robili, bo podłoga, na której leżałam lepiła się, a na niej znajdowały się resztki jedzenia, które już gniło oraz kurz w dużej ilości. Miałam ochotę zwymiotować bo ten smród był niemożliwy. Nie wiem nawet co ludzie widzą w takich miejscach. Porwanemu przynajmniej należała by się odrobina czystego, nie doprawionego żadnym nieprzyjemnym zapachem powietrza.

Poczułam silny węzeł, który oplatał moje nadgarstki za plecami.

- Dlaczego cię nie posłuchałam Styles. – powiedziałam w myślach.

To nie jego wina, że nie czuje do mnie tego co chciałam, żeby czuł bo nikogo do tego nie można zmusić, a on nie wyglądał na człowieka, który jest skory do stałych związków, choć mimo wszystko jak na niego był ze mną całkiem długo.

To co wiem o Harry’m Styles’ie ograniczało się do kilku rzeczy:

1. Każdej nocy spotykał się z inną dziewczyną. Z kolejną naiwną, która oddawała mu się za momenty przyjemności, przy czym tylko zeszmacały się.

Większość jednak nastolatek w moim wieku, w mojej szkole, do której – o zgrozo – będę musiała wrócić już niedługo oddało by życie za seks z Harry’m.

2. Jak już wspomniałam zielonooki brunet jest częstym tematem rozmów w moim liceum, niestety większość rozmów sprowadzała się do tego jak bardzo dziewczyny chciałyby zostać z nim sam na sam wieczorową porą, ale pozostała część mówiła, że nie chcą mieć z nim nic od czynienia, co dopiero by zadrzeć z nim. I właśnie tej części nie rozumiem bo Hazz nie jest taki straszny jak mówią o nim ludzie.

Może czasem nie panuje nad sobą i słowami, ale naprawdę nie jest złym człowiekiem.

3. Nie wiem co robi, gdzie mieszka, czy ma jakąkolwiek rodzinę.

Nic poza pomówieniami. Żadnych konkretów.

- Muszę się o tobie wszystkiego dowiedzieć, ale jak stąd wyjdę. – powiedziałam w myślach. Za dużo już nawdychałam się tego świństwa i moje gardło skurczyło się do minimalnych rozmiarów.

Otworzyłam oczy bardzo powoli by przyzwyczaiły się do jasności pochodzącej ze świecącej jasną żółcią żarówki oświetlającej każdy centymetr pomieszczenia.

Nie był to, żaden pokój jak myślałam, tylko wielki garaż, który wyglądał gorzej nim można było to wywnioskować po zapachu.

Na ścianach były grzyby, w kątach leżały zdechłe szczury, które zjadane były przez inne, żywe i ruchliwe z czerwonymi oczami, które za wszelką cenę próbowały utrzymać się przy życiu.

Zaskoczył mnie widok nowych, czystych i staroświeckich, eleganckich szafek, które skrywały wielką tajemnicę, o której naprawdę, szczerze nie chciałam wiedzieć. Myliłam się jednak co do ilości osób jakie tu przebywały. Po drugiej stronie ogromnego garażu zaciekle dyskutowały ze sobą trzy osoby, a obok mnie siedział jedna kobieta, która na sobie nie miała nic prócz częściowo podartej bielizny. To ona oddychała tak ciężko bo miała coś w ustach. Coś znaczy knebel, który miał zapobiec dźwiękom, które wywoływałby jej głęboki płacz, po którym ślady pozostały na policzkach.

in cage ¬ h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz