Chapter 23. part two

4.9K 284 43
                                    

- Halo, Leah. Jesteś tam, Kochanie? - z moich rozmyślań wyrwał mnie przyjemny, ochrypły głos Harry'ego, który siedząc po drugiej stronie stolika, wpatrywał się we mnie z uwagą. Matko! On jest moim chłopakiem. Trudno w to uwierzyć.

- Przepraszam Harry. Zamyśliłam się. - powiedziałam i spuściłam głowę i utkwiłam spojrzeniem w niedojedzone lody miętowe z wiórkami białej czekolady, płonąc rumieńcem.

Oh, chłopcze. Gdybyś wiedział dlaczego się tak zamyśliłam.

Uśmiechnęłam się lekko odtwarzając w głowie moje absurdalne myśli. Nigdy nie będę taka śmiała, więc moje rozmyślania były nieszkodliwe jeśli chodzi o wcielenie ich w życie.

Uniosłam głowę, a moim oczom ukazał się krajobraz, głębi oczu mojego towarzysza. Niemożliwe, żeby ktoś był tak zniewalający. Był taki piękny. Wszystko o czym myślałam w ostatnim czasie prowadziło do tego pięknego uśmiechu i radosnych, szmaragdowych oczu.

Zobaczyłam jak jego twarz rozświetlił szeroki uśmiech, a gdy spostrzegł jak wytrwale mu się przypatruje jego policzki lekko zaróżowiły się. Myślał o tym co ja? Nie, wtedy na pewno by się nie rumienił. Sprawy związane z seksem, nie zawstydzają go.

- Dlaczego tak na mnie patrzysz? - zapytał z tym bezczelnym uśmiechem, który widziałam w mojej wizji.

- Nie patrzę się. -powiedziałam i przygryzłam wewnętrzną stronę policzka, który oblany był rumieńcem. Usłyszałam jego cichy śmiech, na co zgromiłam go spojrzeniem czekoladowych oczu.

- Nie sądziłem, że jestem, aż taki przystojny. - powiedział i poruszył brwiami, a resztki mojej frustracji poleciały w zapomnienie.

- Kto powiedział, że w ogóle jesteś przystojny? - zapytałam szczerząc się jak głupia w stronę tego cudownego chłopaka. Przestałam się uśmiechać i przygryzłam dolną wargę, widząc jak w jego oczach zaczął płonąć ogień.

- Ty tak myślisz Słoneczko. - powiedział tym bezczelnym tonem. Uh … czy zacznie zachowywać się tak jak na samym początku naszej krótkiej znajomości? Może to i lepiej, bo właśnie w takim Harry'm się zauroczyłam. - Jedziemy? Zadzwonię do Nathana. - dodał i wyciągnął telefon z kieszeni marynarki.

- Możemy się przejść? - zapytałam i energiczne wstałam z krzesła. Zdjęłam płaszcz z oparcia, ale zaraz został mi on zabrany.

- Pozwól mi traktować cię jak Księżniczkę. W każdym znaczeniu tego słowa. - powiedział i delikatnie uśmiechnął się.

Odwróciłam się i wsunęłam ręce w rękawy tego obcisłego płaszcza, który z początku był moim znienawidzonym odzieniem zimowym. Wsunął poły okrycia na moje nagie ramiona celowo dotykając mojego wrażliwego na jego dotyk ciała. W miejscach, które znaczył palcami pojawiła się gęsia skórka.

- Uwielbiam patrzeć jak na mnie reagujesz. - szepnął mi na ucho przygryzając jego płatek nie zważając na zaciekawione spojrzenia starszej części restauracyjnych gości.

- Jesteś nienormalny. Reaguje normalnie. - powiedziałam cicho i luźno owinęłam nagą szyję szalikiem. Zimowa pogoda bardziej przypominała wczesno jesienną, więc postanowiłam nie zapinać guzików płaszcza.

- Gdzie masz czapkę? - zapytał twardo, i założył swoją skórzaną kurtkę, w której wyglądał niezwykle pociągająco.

- Nie noszę czapek. - odpowiedziałam wpatrując się w swoje, odziane ślicznymi czarnymi szpilkami, stopy.

- Wydaje mi się, że kiedy pewnego wieczoru szłaś do domu z książkami w ręku i zaczepił cię pewien nienormalny skurwiel miałaś na głowie czapkę. - zacisnął usta, przez co ich piękny kształt zatracił się na rzecz wąskich kresek. Dlaczego tak zdenerwowało go to, że nie noszę czapki? Co za idiotyzm!

in cage ¬ h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz