- Przestań. Proszę. – on ma racje. Jestem żałosna. Jestem żałosna jak cholera.
- Ty przestań się wiercić. – odparł obojętnie i powrócił do czynności, którą wcześniej mu przerwałam czym było nachalne dotykanie mojego ciała.
Jeszcze bardziej znienawidziłam siebie.
Miałam ochotę sięgnąć po coś co towarzyszyło mi w najtrudniejszych chwilach mojego beznadziejnego życia. Po coś co było sprawcą mojego bólu, łez i krzyku. Miałam ochotę sięgnąć po żyletkę, która na pewno i tak zagościła by pod moją skórą już za czternaście dni kiedy wrócę do szkoły, po przerwie.
Nie cierpiałam się ciąć i nie robiłabym tego gdyby nie ci debile, których tak bardzo się bałam.
Tak, koleżanko. Już do ciebie idę. Jak tylko Harry zrobi to co chce. Wtedy już całkowicie będziesz mogła mnie poranić. Proszę żebyś już mnie stąd zabrała bo nie zniosę więcej upadków i upokorzeń.
Przestałam się mu wyrywać. I tak bym przegrała. To jak czekać na ulewę podczas suszy – niemożliwe, żebym wygrała z nim jakiekolwiek starcie fizyczne.
Podniosłam ręce i otarłam łzy z policzków.
- Nie ma co Leah. Może jak to zrobi to cię zostawi? – mówiła do mnie podświadomość.
- Ale czy chcesz, żeby cię zostawił? – odezwała się we mnie kobieta, która kiedyś chciałaby wyjść i pokazać się światu. – Czy naprawdę nie chcesz go już nigdy zobaczyć? – odezwała się znów.
W jednej książce ta moralna dręczycielka nazwana była „wewnętrzną boginią”, ale ja nie czułam się jak bogini. Czułam się łatwa. Jak on mógł mnie tak uwieść?
- Chciałaś żeby cię uwiódł. Pozwoliłaś mu na to. – uh… więc droga „wewnętrzna bogini” może tak przestałabyś się odzywać?
- Dlaczego już nie walczysz? – z kłótni z samą sobą wyrwał mnie ochrypły głos Harry’ego.
- O Boże. Czy na niego spojrzeć czy nie? – błądziłam wzrokiem po szybie, choć nie zwracałam uwagi na to co się dzieje za nią.
- Głupia. Patrz na niego. – beształa mnie ta siedząca we mnie kobieta, która właśnie karciła mnie gestykulując palcem tak jak do małych dzieci. – Przestań się mazgaić. – no, nie jestem pewna, że dorosła osoba użyłaby słowa „mazgaić”, ale miała racje. Czas przestać.
Zamknęłam na chwilę oczy, a gdy je podniosłam skierowałam wzrok prosto na jego szmaragdowe tęczówki.
- Fizycznie nie mam z tobą szans, więc zrób to co chcesz i daj mi wreszcie spokój. Chcę żebyś odszedł. – powiedziałam w pełni opanowanym głosem choć w środku rozpadałam się na miliony kawałków.
Jeszcze raz odtworzyłam sobie w głowie sytuacje z kilku godzin wcześniej.
- Najpierw mnie pobiłeś. Teraz zgwałć dżentelmenie. – dodałam po chwili cały czas ciskając w niego tysiącami ostrzy, które biły z moich oczu. – Nie mogę w to uwierzyć. – nie. Bałam się dopuścić to do świadomości. – Jesteście siebie warci. Ty i Will. – ouuu … ryzykowne.
Harry zacisnął dłonie na kierownicy, tak mocno, że kłykcie mu zbielały.
- Złe posunięcie kochanie, a teraz idź do domu i poczekaj, aż się uspokoję. Tylko powiesz swojej matce co się stało, a ktoś tego pożałuje i to bardzo. – wysyczał przez zaciśnięte zęby i zacisnął powieki.
- Tak. Naprawdę? Ja już żałuję. Żałuję, że w ogóle cię spotkałam. – powiedziałam i splotłam ręce na piersi jak mała naburmuszona dziewczynka. WOW. Życie by mnie zaskoczyło, gdyby mi nie zagroził, ale spodziewałam się tego. – Tak w ogóle to nie chce cię już widzieć i… oddałabym wszystko, żebyś zniknął, ale ty nawet tego nie potrafisz.
CZYTASZ
in cage ¬ h.s
FanficZwykła nastolatka Spotkała niezwykłego chłopaka Ukrywająca się za książkami Leah stała się kolejnym celem brutalnego, niebezpiecznego Harry'ego Wkroczyła do jego prawdziwego świata, który starał się zatrzymać dla siebie, świata w którym nie chciał...