Chapter 4.

7K 245 9
                                    

- Proszę. Wyjdź z mojego domu. – głos tak bardzo mi się łamał, że nie byłam z stanie wykrzesać z siebie żadnego innego dźwięku prócz cichego szeptu, który bez trudu usłyszał, bo właśnie – znowu- obdarowywał moje ciało mokrymi pocałunkami. – Proszę, nie dotykaj mnie.

Gorące usta znalazły się na linii mojej szczęki, za prawym uchem, gdzie odczułam pierwszy raz, gdy mnie nachalnie całował przyjemność. Przymrużyłam oczy co natychmiast zauważył i uśmiechnął się szeroko nie przestając pieścić mojej skóry dotykiem swoich warg.

- Dobrze? – zapytał.

Pokręciłam głową, choć było mi dobrze, ale gdy tylko na mnie spojrzał lodowatym i pożądliwym spojrzeniem cała przyjemność uleciała i pozostał tylko wielki strach. Był świadomy, że napawa mnie przerażeniem i onieśmielał mnie, choć nie robił sobie z tego absolutnie nic, pewnie nie byłam pierwszą dziewczyną, która tak zareagowała na jego dotyk.

- Przecież widzę, że tak skarbie. – mocniej naparł na mnie całym ciałem przyciskając mnie do ściany, tak że prawie zniknęłam. – Nie lubię kiedy kłamiesz. – dodał i ponownie złapał moje nadgarstki mocno ściskając je w swoich olbrzymich dłoniach. Jego palce mogły prawie dra razy owinąć mój przegub.

W oczach nie miał już pożądania, ale złość. Dlaczego? Przecież nic nie zrobiłam. Nie chciałam, żeby robił to wbrew mojej woli.

- Zadajesz mi ból. – szepnęłam. Oczywiście krzyknęłabym, gdyby nie to, że babcia i mama były w domu, choć pewnie zajęte swoimi sprawami nie usłyszałyby próśb o pomoc.

- Wiem. – powiedział i zacisnął palce jeszcze mocniej sprawiając, że z moich oczu pociekły łzy. – Ale to może cię czegoś nauczy. – dodał – Obyś nie musiała się dużo uczyć, bo… - nie dokończył.

Nie chciałam wiedzieć, czułam, że kiedy nie będę go słuchać zrobi mi krzywdę większą niż kilka siniaków i czerwone plamki na szyi od jego ust.

Wetknął nos w moją szyję, a jego loki łaskotały skórę. Znowu zaczął mnie całować, tym razem przeniósł się wyżej i składał krótkie buziaki na moim policzku, wchłaniając w swoje pełne wargi moje słone łzy.

Dotknął ustami kącika moich ust. Był pierwszym chłopakiem, który to zrobił, czułam do niego tylko strach i onieśmielenie, więc nawet żeby mieć z głowy już pierwszy pocałunek nie zamierzałam poddawać się i osunęłam głowę w bok. Jego usta znowu znalazły się na moim policzku.

- Nie lubię gierek, – szepnął mi na ucho – ale lubię niedostępne. – przygryzł jego płatek na chwilę tylko po to żeby znów przenieść się na moje usta.

Tym razem z powodu silniejszego uścisku nie opierałam się, ale też nie zamierzałam odwzajemnić tej pieszczoty.

Naparł ustami na moje patrząc cały czas w moje oczy. Łzy przestały już z nich lecieć więc nie przysłaniały mi obrazu, choć w tym momencie wolałabym, żeby tak było.

Rozchylił wargi i językiem przejechał po linii moich. Podniósł moją górną wargę i liczył na to, że poddam się i dam mu dostęp do wnętrza swoich ust.

- Czekolada? – wyszeptał mi w usta, które próbowałam dzielnie zaciskać walcząc z jego językiem.

Pokiwałam głową powodując, że oblizał również moją dolną wargę.

Gdy po raz kolejny zacisnął palce w niedźwiedzim uścisku na moim nadgarstku poddałam się i rozchyliłam wargi wpuszczając do środka jego nachalny język.

Uśmiechnął się i naciskał na moje usta. Niedbale walczył z moim językiem w moich ustach.

Puścił moje ręce, a jego dłonie bez celu błądziły po moim ciele. Jechał nimi po mojej talii, aż do bioder, na których zacisnął palce i przyciągnął do siebie jeszcze bliżej choć nie wiedziałam jak to jest możliwe.

in cage ¬ h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz