Chapter 15.

5.2K 206 26
                                    

- Odpowiadaj na moje pierdolone pytania Leah! – krzyknął Harry. Miał zacięty wyraz twarzy, a śliczne zawczasu zielone oczy przepełniała złowroga czerń.

Kłóciliśmy się. O głupoty, które dla mnie były stratą czasu, ale dla niego najwidoczniej były sprawami niecierpiącymi zwłoki, choć może nie lubił, gdy mówił coś co zostało pomijane moim milczeniem.

Teraz cholernie się go bałam, a raczej wzbudzał we mnie takie samo przerażenie jak na początku naszej znajomości. Ręce trzęsły mi się ze strachu, a na czoło wstąpiły drobne kropelki potu, które zostały zakryte, przez przylepione kosmyki włosów do wilgotnej skóry. Miałam wrażenie, że on zaraz wybuchnie i ja tego pożałuje.

Zresztą właśnie teraz byłam w pełni świadoma, że te wszystkie czułe słówka były tylko przykrywką do tego bym nie poznała jak tak naprawdę strasznym jest człowiekiem.

Patrzyłam na niego oczami wypełnionymi łzami. Czułam je, ale nie chciałam żeby popłynęły strumieniem po moich policzkach.

Leah oddychaj. Bądź silna.

- Nie daj po sobie poznać, że się boisz. – napomniałam się w myślach.

To dokładnie to samo zdanie, jakiego użyłam pierwszego dnia naszej „znajomości”.

Zaryzykowałam rzucenie okiem na Harry’ego i natychmiast tego pożałowałam.

Ciemność z jego oczu nie mijała, policzki miał zaczerwienione od gniewu, a usta tworzyły jedną wąską linię, i aż niewiarygodne, że dosłownie 15 minut temu tworzyły pełny, śliczny uśmiech.

Zobaczył to. Zobaczył, że przez ułamek sekundy powiodłam spojrzeniem do jego twarzy, co jeszcze bardziej go rozzłościło. Chyba.

Podszedł do mnie powoli i gdy był już o krok ode mnie złapał mnie mocno za przedramiona i boleśnie wbił w nie długie palce, co z pewnością pozostanie w formie siniaka o barwach tęczy.

- Au… to boli. – powiedziałam dość głośno spokojnym,  w pełni opanowanym głosem. – Puść mnie. – zażądałam.

- Nie rozkazuj mi szmato. Zrobię z tobą co chce. – wysyczał patrząc swoim obłędnym wzrokiem prosto w moje oczy. Znowu nazwał mnie tak jak nie powinno się mówić do żadnej dziewczyny.

- Nie mów tak do mnie. – powiedziałam cicho. – I już mówiłam, że masz mnie puścić. I nie obchodzi mnie, że jesteś zbyt egoistycznym dupkiem, żeby słuchać kogoś innego, niż swojego małego ego. – krzyknęłam.

Mimo, że Harry Styles – człowiek, którego do czasu uważałam za najlepszą część, która spotkała mnie w życiu, i którego teraz boję się z całego serca zmienił mnie nie do poznania. Jeszcze kilka dni temu nie wyobrażałabym sobie krzyknąć na kogoś.

- Powtórz to suko! Powtórz to co powiedziałaś! – krzyczał, a jego ręka zacieśniała uścisk wokół mojej ręki.

- Czyżbym uraziła twoje ego? – zapytałam co wywołało jeszcze większe drżenie moich dłoni z powodu coraz większego strachu. To co właśnie powiedziałam, mogło nieźle go wkurzyć, czyli mnie nieźle zaboleć. – Czy chcesz ode mnie czegoś jeszcze, czy tylko odpowiedzi na twoje idiotyczne pytanie, które tak naprawdę nie powinno cię obchodzić? – zapytałam znów i wbiłam długie pomalowanie granatowym lakierem paznokcie. Uh… moja jedyna broń przeciw człowiekowi, który fizycznie przerastał mnie pod każdym możliwym względem.

- Teraz już nie chcę twojej odpowiedzi bo masz racje – chuj mnie to obchodzi. – syknął – Wyjaśnię ci pewne rzeczy. – powiedział i puścił mnie, równocześnie wykręcając moją drugą rękę do tyłu.

in cage ¬ h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz