Ideał

71 2 11
                                    


Po raz kolejny wracam ze szkoły, ciężka torba przyciąga mnie do ziemi. Razem z ciężarem całego dnia. Mam nadzieję, że rodzice nie wrócili jeszcze do domu. Będę mogła w spokoju wyrzucić obiad do kosza. Nienawidzę ich spojrzeń i tych ciągłych kłótni.

Weszłam do domu, wyjęłam wysoko kaloryczny, tłusty i ohydny obiad z lodówki i wyrzuciłam go do kosza. Mam nadzieję, że rodzice się nie zorientują. Prawie wcale nie byłam głodna, ale żeby nie myśleć cały czas o jedzeniu wzięłam i sparzyłam sobie pomidora. Do tego zaparzyłam sobie moją przyjaciółkę kawę. Oby pomidor starczył mi na resztę dnia bo nie chcę więcej jeść.

Zjadłam niechętnie małego pomidora. Napełnił mi żołądek do pełna. Wstrętne uczucie. Nie wiem nawet czy będę w stanie wypić kawę. No może potem, przynajmniej ostygnie.

Jakiś głos z tyłu mojej głowy, wciąż mówił mi, że źle zrobiłam jedząc pomidora. To znowu dodatkowe kalorie. Pewnie powiększyłam sobie nim żołądek. Cholera. Znowu zrobiłam wszystko źle! Znowu przytyję! To jest niesprawiedliwe!

Stanęłam na wadze. Kiedyś miałam dwadzieścia kilogramów nadwagi. Zrzuciłam trzydzieści i jestem z tego powodu strasznie szczęśliwa. Chcę zrzucić jeszcze dziesięć ale jakoś nie potrafię, na razie zrzuciłam pięć. Może to kości za dużo ważą?

Przebrałam się w coś wygodniejszego. Eh... już xs zaczyna się na mnie opinać, nie jest ze mną dobrze. Głos z tyłu ciągle mi mówi, że wszystko robię źle, że niepotrzebnie zjadłam tego pomidora. Mam nadzieję, że rodzice nie przymuszą mnie tak jak wczoraj do zjedzenia kolacji, bo chyba zwymiotuję. Oni nie rozumieją, że chcę schudnąć? Jestem grubą świnią! Przecież nikt mnie takiej nie pokocha!

***

Rodzice znowu mnie przymusili do zjedzenia kanapki. Nie zjadłam jej, schowałam ją w szafce, rano ją wyrzucę. Leżę skulona w swoim łóżku i płaczę. Na szczęście jest już noc, więc wszyscy śpią i nikt mnie nie słyszy.

Rodzice są okropni, oni niczego nie rozumieją. Jak ja mam schudnąć skoro każą mi jeść masło? Przecież to jest takie tłuste, ohydne, fuj! I jeszcze ten chleb. Przecież w jednej kromce jest pięćdziesiąt kalorii! To koszmarnie dużo. Nie mogę patrzeć na te fałdy tłuszczu które na mnie leżą. Ciągle dręczy mnie poczucie winy za tego pomidora, ciągle słyszę oskarżający głos w mojej głowie. Już nigdy więcej nic nie zjem! Nigdy!

***

Kiedy wstałam do szkoły, rodziców już nie było w domu. Byli w pracy. Wstałam strasznie zmęczona. Nie chciało mi się za żadne skarby iść do szkoły ani robić cokolwiek innego. Tylko spać. Było mi koszmarnie zimno. Aż dostałam czkawki. Boli.

W szkole znowu wszyscy się będą na mnie gapić, że jestem za gruba. Będą się śmiać i wytykać mnie palcami. Znowu. Na wf przebieram się w łazience, żeby nikt mnie nie widział. Ale muszę ćwiczyć żeby spalić kalorie. 

Nastawiłam wodę na kawę i poszłam się zważyć. Uf, waga nie poszła w górę, ale też nie spadła. Ehh... cały czas wszystko robię źle.

Podeszłam przed lustro i rozebrałam się do bielizny. Patrzałam na moje boczki, grube nogi, ręce, wielki tyłek... nadal jestem za gruba. To wszystko za dużo. Wszystko mi wisi. Może zetnę włosy? One przecież też ważą.

- Nie potrzebujesz jedzenia skarbie. Ono tylko cię rani. Tak samo jak rodzice – słyszałam znowu ten szept. - To wszystko jest ci nie potrzebne. Musisz świetnie wyglądasz.
Spojrzałam w lustro. Po moich policzkach znów leciały łzy. Obok stał mój ideał. Wyglądała przepięknie, nie mogłam się na nią napatrzeć. Dlaczego ja nie potrafię tak wyglądać?

Idealna ja pogładziła mnie czule po policzku i przytuliła delikatnie.
- Tylko wtedy będziesz kochana i ceniona – mówiła łagodnie. - Jeżeli się poddasz to nigdy tego nie osiągniesz. Wszyscy ci w tym tylko przeszkadzają kochana... nie słuchaj ich. Mylą się. Dąż do celu, cały czas dąż do celu.
Tuliła mnie dalej swoimi pięknymi ramionami, a ja wtulałam się w nią swoimi grubymi. Płakałam jej na ramię. Nie potrzebuję jedzenia. Tylko sprawia mi ból. Jest złe. Potrzebuję ćwiczeń żeby zrzucić te kilogramy. Nienawidzę kalorii...  


____________________________________________

Trochę o zaburzeniach odżywiania. Są one często wyśmiewane... a tak na prawdę nie wiadomo jak taka osoba się czuje, co widzi i jak myśli. Często też bierze się to bardzo... "nie na serio". Traktuje się taką osobę, jakby przesadzała, wydziwiała i dramatyzowała... a tym czasem jest ona chora. Takiej osobie należy się pomoc, a nie wyśmiewanie, bo to tylko pogarsza jej stan. 

Daję wam przedsmak życia dziewczyny w anoreksji, ale te opowiadanie może dotyczyć również chłopaków/mężczyzn. Może mało tutaj fantastyki poza wyidealizowaną postacią bohaterki... wiem. Ale tak coś mnie tchnęło. 

Co sądzicie o takich ludziach? 

OpowiadaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz