- Jessico White! - zaczyna się - Możesz mi łaskawie powiedzieć co my robimy na tym zapyziałym dworcu skoro centrum handlowe jest na drugim końcu miasta?
No tak. Może delikatnie oszukałam Gab. Po wczorajszej radce stwierdziłam, że dawno nie byłam na zakupach a nikt nie ma takiego bzika na ich punkcie jak moja przyszła szwagierka. Co prawda nie są jeszcze z Lukiem zaręczeni, ale to tylko kwestia czasu. Wracając. Obiecałam Gab zakupy ale nie powiedziałam jej gdzie. Postanowiłam zabrać ją do miasta w którym mieszkałam po mojej ucieczce. Tamtych sklepów jeszcze nie znała na pamięć, więc będziemy miały większą frajdę. Poza tym obiecałam coś przecież Meg, że będę ją odwiedzać, a teraz pięknie się złoży, że i ją odwiedzę i zapoznam Gab.
- Uspokój się w końcu - westchnęłam - Zabieram cię do innego centrum niż znasz na pamięć. Czy to takie straszne?
- Nie. Ale dlaczego jedziemy pociągiem. Przecież mogłyśmy jechać autem - spojrzałam na nią wymownie a ta umilkła - Przepraszam, zapomniałam, że nie jesteś jeszcze, no..
- Wszystko w porządku - przytuliłam ją - Nie gniewam się. Poza tym nie jedziemy z autem z tego powodu. Po prostu na dworcu będzie czekać za nami pewna niespodzianka.
- Niespodzianka? - w jej głosie było słychać wyraźną ekscytacje - Jaka niespodzianka?
- Jak ci powiem to już nie będzie niespodzianka prawda?
- Ugh. Nienawidzę cię.
- I tak wiem, że mnie kochasz - zaśmiałam się i akurat na peron wjechał pociąg.*
- JESS! Ona mi ukradła sukienkę! - krzyknęła Gab z przymierzalni
- Nie prawda! - burknęła Meg - Po pierwsze nie widziałam, że ją bierzesz, a po drugie miałam ją pierwsza!- Nie prawda!
Może to był zły pomysł żeby je tu zabrać razem? Teraz zamiast niańczyć jedną przyjaciółkę mam dwie na głowie. Zapamiętać, nie robić zakupów w trzy. Kręcąc głową z zażenowania zapięłam sukienkę i wyszłam z przymierzalni. Wzrok obu skupiony był na mnie.
- To nie fair - tupnęła nogą Mag - dlaczego zawsze ty znajdujesz najładniejsze rzeczy i zawsze wszystko na ciebie idealnie pasuje.
- Przesadzasz - uśmiechnęłam się lekko - obie wyglądacie w nich ślicznie. Myślę, że nic się nie stanie jak obie kupicie te sukienki. - dziewczyny spojrzały na siebie porozumiewawczo i uśmiechnęły się szatańsko. O nie.- Pod jednym warunkiem. - zaczęła Meg
- Ty kupisz tą - dokończyła Gab
- Pod jednym warunkiem - zmierzyłam je wzrokiem mówiącym że nie chce słyszeć sprzeciwu - Płacimy za sukienki i idziemy na kawę.
- Dlaczego ty mi to robisz? - sapnęła Meg
- I tak mnie kochasz - powiedziałam i poszłam się przebrać.*
- Voilà - położyłam tackę z napojami na stole
- Od kiedy umiesz francuski? - Gab prychnęła pod nosem
- Nie czepiaj się tylko pij to swoje kawo-podobne coś.
- Co ci nie pasuje w moim odtłuszczonym latte?
- To, że to nawet koło kawy nie stało. Nie znasz co to prawdziwy smak kawusi.- A ona to co - wskazała palcem na Meg, która momentalnie podniosła na nas wzrok - czemu jej herbaty się nie czepiasz?
- Bo ona nie kaleczy napoju Bogów - zaczęłyśmy się śmiać.Siedziałyśmy w kawiarni jeszcze jakieś trzy godziny. Szczerze mówiąc bardzo cieszę się, że Meg i Gab się polubiły i złapały wspólny kontakt. Co dziwne od wizyty w kawiarni czuję jakby ktoś nas usilnie obserwował. Ale to tylko omamy prawda?
Kiedy dotarłyśmy bezpiecznie do domu zastałyśmy istny chaos. Ja się pytam dlaczego moje koronkowe majtki wiszą na żyrandolu? Wchodząc w głąb domu słychać było coraz głośniejsze rozmowy i śmiechy. O nie ja już wiem jak to się skończy...- Co tu się do kurwy odpierdala? - stan techniczny salonu dosłownie mnie zagiął. Telewizor przewrócony na podłogę, sofa na tarasie a na niej fotele, stół przewrócony na bok a za nim rozbawieni Aiden i Luke, za to Alex i Justin siedzący za murem z krzeseł. A co mają w ręce? Amunicję z mojej bielizny!
- Oooo - czknięcie - kwiatuszek wrócił - czy ja wspomniałam że pomiędzy ich fortami leży pełno butelek po alkoholu? - wróciłaś - Justin uśmiechnął się do mnie ale jak zauważył na czym spoczywa mój wzrok, a mianowicie na jego ręce która szykuje się do kolejnego strzału tym razem z moich miętowych stringów, jego ręka szybko powędrowała za jego plecy. Jak dziecko normalnie.
- Może mi ktoś to wytłumaczyć - ledwo co powstrzymywałam się od śmiechu razem z Gab, ich miny były bezcenne. - No słucham panowie - zaczęli się na sobie spoglądać jakby ustalali jakimś szyfrem kto jako pierwszy ma się skazać na nasz gniew - zaraz, gdzie są dzieciaki?
- Dobry wujek David się nimi zajął - wydukał Luke.
- A.. Oki.. Zaraz co? Przecież David wyjechał.
- Kurwa panowie mówiłem, że to nie przejdzie - powiedział zrezygnowany Alex
- No dobra są z opiekunką w domu Luka.
Już miałam zacząć na nich krzyczeć, że to skrajnie nieodpowiedzialne z ich strony, ale przerwał mi dźwięk dzwonka. Westchnęłam z rezygnacją i poszłam otworzyć drzwi. Ku mojemu zaskoczeniu nikogo za nimi nie było. Rozejrzałam się jeszcze raz po okolicy aż w oczy rzuciła mi się kartka papieru leżąca na wycieraczce. Wzięłam ją do rąk a na niej widniał napis:
"Ze mną się kochaniutka nie zadziera. Gdziekolwiek uciekniesz i tak cię znajdę. Na przyszłość lepiej pilnuj dzieci kochaniutka. Moja gra się dopiero zaczyna. Ale najpierw zagrajmy w podchody.Zadanie pierwsze.Odszyfruj zagadkę... Gdzieś ktoś, a właściwie ktosie powinni być a ich nie ma? Czas start. Powodzenia ~ M.K"
**
Hej hej wszystkim :*
Bardzo was przepraszam, że rozdziały pojawiają się dość w długich odstępach czasowych ale szczerze nie mam weny i chęci na pisanie tego dalej. Tak, mogłabym pisać rozdziały na siłę ale po co to komu? Prawda jest taka, że mam więcej pomysłów na trzecią część niż na tą, ale tak po prostu nie mogę do niej przeskoczyć.
Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie,a z mojej strony mogę obiecać, że będę się starać jak najszybciej wstawiać rozdziały.
Kocham was mocno i dziękuje wszystkim za gwiazdki i komentarze. To w jakiś sposób motywuje do działania.
Zapraszam was również na mojego twittera na którym powoli zacznę pisać o postępach w pisaniu nowych rozdziałów ^^Kto wie może kiedyś to opowiadanie doczeka się swojego hasztagu :P
https://twitter.com/lilasky98
CZYTASZ
It's Time
FanficPonoć życie może obrócić się o sto osiemdziesiąt stopni. Moje właśnie się tak zmieniło. Odcięłam się od wszystkich bliskich osób, no prawie wszystkich. Od wyjazdu minęły dwa lata. Miałam dwa lata na przemyślenie wszystkiego. Ale teraz postanowiłam...