Deszcz powoli spływał po moich ramionach. Delikatnie okalał mnie przynosząc ulgę. Uwielbiam deszcz. Jak dla mnie mogłoby cały czas padać. Spojrzałam na chłopaka, który znów się zaciął i nic nie mówi od dobrych dziesięciu minut. Nie chce na niego naciskać. W końcu skoro miał odwagę się zebrać i zacząć temat, to będzie w stanie go dokończyć, czyż nie?
Nagle telefon w mojej kieszeni zaczął dawać o sobie znać. Westchnęłam głęboko na widok osoby która dzwoni. Spojrzałam na Alexa i uśmiechnęłam się do niego.
- No co tam? - zapytałam jakby nigdy nic.
- Jessico, jeszcze White! Gdzie ty się do diabła podziewasz?
- Justin Bieber! Ogarnij hormona! Nic mi nie jest. Rozmawiam sobie w parku z Alexem. Niedługo wrócę. I nie waż mi się tu przychodzić bo przez następny miesiąc śpisz na podłodze.
- Ale...
- Żadne ale. Kocham, wrócę niedługo.Rozłączyłam się nim znów zaczął protestować. Jego opiekuńczość czasami jest jak na moją psychikę za wielka. Nie chce wiedzieć co to będzie jak Chris będzie starszy, albo, o zgrozo, będziemy mieli córkę. Przecież znając jego wszczepi jej GPS, albo będzie za nią cały czas jeździł.
- Alex... - chciałam choć trochę pobudzić chłopaka do rozmowy.
- Jess, ja mam dziecko.
Na słowa chłopaka oniemiałam. Jak to Alex ma dziecko? Przecież to nie możliwe zważywszy na jego homoseksualizm.
- Jak to? - tylko tyle udało mi się wykrztusić w tym momencie.
- Mam córkę - powiedział a po jego policzku zaczęły spływać łzy. Nie myśląc długo przytuliłam go do siebie. - Jestem takim beznadziejnym przyjacielem.Powinienem powiedzieć Ci to wcześniej. Nie powinienem ukrywać prawdy przez pieprzone dwa lata. - teraz to już się kompletnie rozryczał.
- Alex - powiedziałam odsuwając chłopaka na odległość ramion by móc spojrzeć mu w oczy, ale ten uciekał wzrokiem - spójrz na mnie - niechętnie spełnił moją prośbę - jeszcze raz powiesz mi, że jesteś beznadziejnym przyjacielem to nakopie ci do dupy, rozumiesz? - skinął głową - Nie mam ci za złe, że nie powiedziałeś mi od razu. To były zwariowane dwa lata jak widać dla nas obu. Jednak ten fakt nie zmieni mojego nastawienia co do ciebie. Cały czas będziesz moim kochanym kozojadem. A co do córeczki to bardzo chętnie ją poznam i pomogę ci z nią zawsze rozumiesz?
- Dziękuje kaczucho - znów zamknął mnie w szczelnym uścisku
- Nie dziękuj tylko powiedz mi jak to się stało i jak zwie się twoje słoneczko.
- Ma na imię Veronica. Ma dokładnie tyle lat co twój synek. A jak to się stało... - zamilkł na chwilę- dzień przed przyjazdem tutaj byłem na imprezie. Odbiło mi coś, tak wiem tak jakby to było coś nowego - tutaj spojrzał na mnie - i spróbowałem tego z dziewczyną. Była na prawdę piękną blondynką. Tak zaślepiłem się faktem, że robię to z dziewczyną, że zapomniałem się zabezpieczyć. Tydzień po twoim wyjeździe zadzwoniła matka Vee i powiedziała mi, że jest w ciąży. Chcąc, nie chcąc musiałem zaakceptować ojcostwo. Tak cholernie się tego bałem, ale kiedy zobaczyłem tego małego szkraba. Jess, ona stała się całym moim światem - w jego oczach mogłam zauważyć iskierki szczęścia. - Razem z jej matką ustaliliśmy, że Veronica będzie mieszkać z nią ze względu na mój homoseksualizm. Dziś rano zadzwoniła do mnie i powiedziała, że nie chce już mojego małego słoneczka, i że mam czas do końca tygodnia żeby ją zabrać inaczej odda ją do domu dziecka. Z tego co mi wiadomo ma to związek z jej nowym partnerem, który jest typem faceta spod ciemnej gwiazdy.
- To dla tego dzisiaj chodziłeś taki przygaszony? Alex, czy ty na prawdę myślałeś, że nie zaakceptujemy twojego dziecka? Jesteś dla mnie jak brat, a rodzinie się pomaga.
- Jess, tylko, że ja nie mam gdzie z nią iść - no tak zapomniałam o tym, że wystawił stary dom na sprzedaż - Miałem się wyprowadzić dopiero za dwa tygodnie, bo tyle potrzebuje rodzina na przeciwko was żeby się wyprowadzić.
- Czekaj, czy ty będziesz mieszkał na przeciwko nas?
- Tak, jak za starych dobrych czasów.
- Możesz zostać u nas. Justin na pewno nie będzie miał nic przeciwko żebyś został.
- Nawet nie wiem jak mam ci dziękować kaczucho!
CZYTASZ
It's Time
FanfictionPonoć życie może obrócić się o sto osiemdziesiąt stopni. Moje właśnie się tak zmieniło. Odcięłam się od wszystkich bliskich osób, no prawie wszystkich. Od wyjazdu minęły dwa lata. Miałam dwa lata na przemyślenie wszystkiego. Ale teraz postanowiłam...