Odwróciłam głowę w stronę auta gdzie już gotowy stał Alex. Chłopak podszedł do tylnych drzwi auta i je otworzył. Serce zaczęło mi wariować. Przyjaciel wynurzył się z auta i zaczął iść w naszym kierunku. Czułam wzrok mojego taty i Luka na sobie ale zignorowałam to. Swój wzrok skupiłam na tęczówkach Alexa szukając w nich wsparcia. Chłopak uśmiechnął się ciepło i dosłownie sekundę później stał koło mnie.
- Luke, tato, poznajcie proszę mojego syna Christophera. - i nastała cisza. Super. Już to widzę mój tata bez żadnych wyjaśnień trzaska mi drzwiami przed nosem i zaczyna krzyczeć że mnie wydziedziczy i że nie jestem jego córką.
- Że co?! - jako pierwszy odezwał się Luke - Jak to możliwe?
- Mam Ci powiedzieć jak się dzieci robi? - zapytał sarkastycznie Alex i jak mniemam przewrócił oczami.
- Jessica - odezwał się mój tata - ile on już ma?
- Niedługo będzie półtora roku. - i znów ta cisza. Czy wspomniałam że dalej stoję przed drzwiami i opcja trzaśnięcia nimi dalej jest możliwa? Nie ? To teraz mówię.
- Czyli to dziecko Justina. - dobra, na samo wspomnienie jego imienia mi się zagotowało a co dopiero jak on tu pójdzie. Przecież z tego co mówił Alex on się nie przeprowadził więc logiczne, że może tendy iść.
- Tak to dziecko Justina i nie, nie wie o nim. Dowiedziałam się o ciąży tydzień po wyjeździe. Nie mam zamiaru mu mówić. Czy możemy wejść do środka i nie robić super ekstra występu dla sąsiadów i to za darmo?
- Nie denerwuj się kotek. Pewnie, że możemy wejść. To dalej jest twój dom.Nie powiem ułożyło mi na słowa ojca. Gdzieś w środku spadł jakiś ogromny głaz który ciążył na małej duszy. Mogli zacząć krzyczeć a nie zrobili tego. Zachowali się jak prawdziwa, kochająca rodzina.
Weszłam do środka i od razu skierowałam się do salonu skąd było słychać śmiech. Alex dalej trzyma Chrisa na rękach bo ja boję się że bym go upusciła.
Stanęłam w progu salonu i zobaczyłam Gab, Aidena, Davida i wujka śmiejących się z jakiś zdjęć. Mimowolnie po moim policzku spłynęła łza. Jak ja mogłam zostawić tutaj tak wspaniałych ludzi. Popełniłam ogromny błąd.Jako pierwszy w moją stronę obrócił się David który upuścił na mój widok szklankę. Nie wiem czy to dobrze czy źle. Potem już wszyscy na mnie patrzyli. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. No bo przecież nie zapytam się "co tam?".
Odwróciłam się do pozostałej dwójki, która obecnie martrerowała mojego syna. Zero wsparcia z ich strony, zero.
Nagle ktoś się na mnie rzucił. Dosłownie. Zostałam dociśnięta do podłogi przez Aidena. Chłopak ułożył swoje ręce po obu stronach mojej głowy i spojrzał mi w oczy.- Od kiedy? Od kiedy kurwa kilka dni to dwa lata?!
- Przepraszam.I teraz jakby młody wyczuł, że ktoś robi krzywdę mamusi zaczął płakać.
- Luke ja pójdę! - krzyknęła Gab z salonu a ja zamówiłam. Że co kurwa?
Aiden zszedł ze mnie z prędkością światła a ja podeszłam do syna. Spojrzałam na Luka pytająco. Potem do korytarza weszła Gab i stanęła jakby zobaczyła ducha. No to pięknie. Wzięłam Chrisa na ręce i spojrzałam wymownie na przyjaciółkę. Ta zrozumiała i od razu skierowała się do mojego pokoju.
- Chcesz mi coś powiedzieć Gab? - zapytałam siadając na łóżku.
- Chcesz mi coś powiedzieć Jess?
- Zapytałam pierwsza.
- Ugh no dobra. Wpadłam z Lukiem jakoś tydzień po twoim wyjeździe.
- No brawo ja zaszłam dwa tygodnie wcześniej niż Ty.
- Ale synchron. - zaczęłyśmy się śmiać. - A tak na poważnie. To dziecko Justina prawda?
- Prawda.
- Nie wie prawda?
- Prawda.
- Nie powiesz mu prawda?
- Nie prawda.
- Chcesz mu powiedzieć?
- Tak Gab, chce. Tylko muszę znaleźć odpowiedni moment na to. Bo przecież nie pójdę do niego do domu teraz i nie powiem "Hej Justin, pamiętasz mnie jeszcze? A nie... kurde szkoda bo wiesz to twój syn". Muszę najpierw się z nim skontaktować sama.
- Wiesz co Jess... chyba już za późno.

CZYTASZ
It's Time
FanfictionPonoć życie może obrócić się o sto osiemdziesiąt stopni. Moje właśnie się tak zmieniło. Odcięłam się od wszystkich bliskich osób, no prawie wszystkich. Od wyjazdu minęły dwa lata. Miałam dwa lata na przemyślenie wszystkiego. Ale teraz postanowiłam...