Mieliście kiedyś sytuacje kiedy wstając rano z łóżka patrzycie na kalendarz...albo po prostu jesteście świadomi tego jaka jest dzisiaj data, a potem zaglądacie za okno i macie wrażenie, że "Matka Natura" robi wam jakiś kiepski żart? Na pewno mieliście.
No więc jest aktualnie połowa czerwca,a tak jak mówiłam już wczoraj rano, za oknem jest piękny, gruby -mój ulubiony- ŚNIEG.
Tak, dobrze zrozumieliście.
Czerwiec, lato, śnieg i tak dalej.
I wcale nie myślę o czymś tak mało ważnym tylko dlatego żeby zająć głowę czymś innym niż całonocne myśli typu:
-świat jest niesprawiedliwy,
-niedługo stracę wszystkich przyjaciół,
Aaa no i zapomniałabym.
-Sasuke obraził się na mnie i nie mogę nic z tym zrobić.
A żeby tego było mało przy śniadaniu wylałam na siebie gorącą herbatę.
Chyba nie muszę podkreślać tego jak niesamowicie się poparzyłam.
Nie ważne, i tak już podkreśliłam.
Dzisiejszy ranek był tym jednym z najgorszych w moim życiu. Nie spałam CAŁĄ noc no i nadal okropnie się czuje po wczorajszym dniu.
Ubrałam się na czarno. No bo cóż, w pewnym stopniu mam dzisiaj żałobę.
Czyż nie?
Nawet nie prostowałam włosów, tylko je umyłam. Nie miałam na nic siły.
Zrobiłam jeszcze tylko makijaż i nawet bez śniadania wyszłam z domu. Miałam dużo czasu więc postanowiłam zrobić sobie mały spacer zamiast jak zawsze jechać z Sasorim.
Na zewnątrz było dosyć ciepło, ale mimo to utrzymywał się piękny śnieg.
Zdecydowanie zakochałam się w tej dziwnej pogodzie.
Idąc do szkoły przechodziłem przez park. Za każdym razem idąc tamtędy zachwycam się nim. Jest na prawdę piękny.
Wszędzie rozchodzące się ścieżki, mnóstwo ławek, trawniki pełne kwiatów, oświetlające wszystko lampiony i fontanny dawały niesamowity efekt. Uwielbiałam tam przychodzić, nawet na te 5 minut, przed szkołą.
I wszystko byłoby fantastycznie gdyby nie Sasuke idący niedaleko mnie. Wiedziałam, że po wczorajszej sytuacji powinnam z nim poważnie porozmawiać, ale to jest tak cholernie trudne! Tak bardzo go kocham, byliśmy ze sobą tacy szczęśliwi a tu nagle życie usilnie chce nas rozdzielić. Nie dając nam nawet szansy.
Ehh, to już koniec.
Sasuke nie lubi się cackać. Nie będzie się przecież bawił ze mną w związek na odległość! Utrudnianie sobie życia to niestety nie jego bajka.
Podejdź do niego Sakura, porozmawiaj.
Zakończ to jak prawdziwa kobieta.
...Chwila...Ale ty przecież nie chcesz niczego kończyć!
Nie! To jak się wczoraj zachował jest karygodne. Nie będziesz dawać sobą pomiatać Haruno! Tyle w temacie.
No bo powinien mnie przecież wspierać w takich chwilach! To nie była moja decyzja, nic nie mogłam z tym zrobić. I czułam się pierdyliard razy gorzej od niego, a on tak po prostu wyszedł. Nawet nie próbując mnie pocieszyć.
Pieprzony egoista!
Nawet nie zauważyłam kiedy zbliżyłam się do niego na naprawdę niebezpieczną odległość.
Zatrzymałam się. Kompletnie nie wiedziałam co zrobić.
Jak to co zrobić? To twoja jedyna szansa, nie będziesz już miała czasu na poważne rozmowy Sakura!
-Sasuke!- krzyknęłam. Eh, mówiłam wam jak bardzo nienawidzę tych swoich wewnętrznych głosów kłócących się non stop i mówiących mi co mam robić? Nie? To właśnie mam okazje. SĄ STRASZNE. OKROPNE.
Dwie uparte Sakury w jednej głowie wrzeszczące "ZRÓB TO!", "NIE! ZRÓB TAMTO!"... Naprawdę czuję się czasem jakbym miała jakieś rozdwojenie jaźni.
Eh, naprawdę mniejsza z tym..
Stało się tak jak rzekomo chciałam.
Sasuke się zatrzymał. Zatrzymał, ale nie odwrócił. Podbiegłam do niego. Już nawet nie myślałam o tym co mówię i robie. Nie było czasu na wewnętrzne głosy.
I wtedy to zrobiłam.
Uderzyłam go.
Nie mogę wytrzymać! Jestem taka wściekła! Na policzku czuje łzy niemal od razu gdy dochodzi do mnie co zrobiłam.
Ignoruje to.
Uchiha patrzy na mnie zdezorientowany. Widzę w jego oczach ból i złość. Łapie się za bolący policzek. Już chce coś krzyknąć ale gdy widzi, że płaczę odpuszcza.
-Jak mogłeś?- mówię przez łzy. -Jak mogłeś od tak sobie mnie zostawić?! -wybucham. Mówiłam, że to nie będzie łatwe. -Nawet sobie nie wyobrażasz jakie to dla mnie trudne! A ty zamiast mnie pocieszyć, powiedzieć, że będzie dobrze, po prostu uciekasz!
-Nie będzie dobrze Sakura, oboje o tym wiemy.- jego głos jest zimny, pełen żalu. Patrzę w jego oczy. Nigdy go takiego nie widziałam. Jest taki zmęczony, przygaszony i .... smutny. Mam ochotę podejść bliżej, przytulić go. -Nic nie będzie dobrze. To nie ma sensu. -mówi, a moja mała nadzieja na to, że nasz związek przetrwa pryska.-Ty wyjedziesz, nie będziemy się widywać. Lepiej zakończyć to teraz niż potem ciągle za sobą tęsknić.
-Co?- nie mogę uwierzyć, że nawet o mnie nie walczy.- Jesteś strasznym egoistą wiesz?!- krzyczę. Naokoło nas nie ma ludzi, mogę sobie na to pozwolić.
-Egoistą?- również zaczyna tracić kontrole. -Myślisz, że jestem egoistą? No więc co lepszego proponujesz zrobić? Nie chcę cie ograniczać! Masz tam szansę na prawdziwe szczęście! Możesz poznać kogoś nowego, zakochać się. Chcę dla ciebie jak najlepiej, czy to jest egoizm?!
-Ale ja wcale nie chce się zakochiwać w kimś innym! Nie chcę cie zostawiać!
-Przykro mi, ale nic innego nie mogę zrobić.- mówi, a ja nie wierzę własnym uszom.
Jak on mógł?
Jak on mógł tak zrobić?
Tak mnie zignorować. Mnie i moje uczucia.
Przecież jeszcze wczoraj rano kochaliśmy się "na zawsze".*
Przepraszam za to, że tak dawno nie było rozdziału,ale nie miałam za bardzo czasu go napisać. Postaram się poprawić i wrzucać rozdziały jeszcze częściej :)

CZYTASZ
Sasusaku-mynew
FanfictionHistoria młodej dziewczyny, Sakury Haruno, która zmuszona zostawić całe swoje dotychczasowe życie wyjeżdża daleko od rodzinnego miasta. Czy będzie miała okazje wrócić do dawnego życia?