the ninth day of developing friendship (4)

1.7K 243 39
                                    

- Zawsze kiedy patrzę w niebo to myślę czy coś jest po, no wiesz... Śmierci - Michael mówiąc, energicznie poruszał rękami, co nie uszło uwadze blondyna. Oprócz tego że słuchał z niezwykłą dokładnością, to jeszcze lubił obserwować chłopaka, bo był w pewien sposób dla niego pociągający. - Bo wiesz w tej księdze czy czymś co używają katolicy jest o tym, że się trafia tam na górę - wskazał palcem we wspomniane miejsce. - A ja w sumie nie wierzę w Boga, więc nie powinienem wierzyć w niebo. Chyba, że wierzę tylko w niebo i piekło, ale to głupie - prychnął. - Wiesz... Dziwnie się czuję z tym, że tylko ja mówię - spojrzał na Luke'a i ich wzrok się spotkał. Tamten zaczął powoli się gubić w iskrzących energią, zielonych oczach. - Znaczy, wiem i rozumiem że po prostu nie możesz, ale nadal to jest nienormalne. Po za tym nie spotkałem chyba innej niemej czy niewidomej osoby, która tak po prostu ma... - z słowa na słowo mówił coraz wolniej, w tym samym tempie jak jego mózg zaczął pracować. - Właściwie to ty masz to od urodzenia czy coś się stało?

Luke dokładnie pamiętał od czego to się zaczęło, to było wtedy kiedy miał ledwie siedem lat. Mama była pewna, że to zwykłe przeziębienie. Kaszlał, nie dał rady mówić, czasami dławił się samym powietrzem. Po trzech tygodniach, kiedy doszło plucie krwią i to, że schudł w ten czas prawie osiem kilogramów rodzice chłopaka zaczęli się niepokoić. Zabrali go do przychodni, gdzie każdy patrzył z niepokojem. Od razu wysłali go do szpitala na wstępne badania, gdzie się okazało, że ma raka strun głosowych. Lekarze jak i pielęgniarki nie mogli uwierzyć, bo takie przypadki zdarzają się prawie wyłącznie u mężczyzn w wieku od czterdziestu pięciu do siedemdziesięciu lat. Na początku zaproponowano chemioterapię, która po kilku miesiącach nic nie przyniosła. Jedynym rozważnym posunięciem było wycięcie krtani.

Luke może mówić. To była jego tajemnica, no i jego rodziny, ale nikt w szkole czy u znajomych nie wiedział tego. Czemu? Normalnie po takiej operacji głos staje się nienaturalnie niski oraz cichszy od szeptu, dlatego i tak nikt by go nie usłyszał. Czasami go to też boli, więc po prostu odpuszcza sobie. W sumie i tak woli słuchać niż rozmawiać.

- Więc? - usłyszał, wyrywając się z myśli.

Nie zauważył nawet, że cały czas wpatrywał się w oczy chłopaka, przez co od razu się zarumienił. Prawie od razu pokazał jeden palec, informując o tym, że ma to od urodzenia, czyli kłamiąc.

- Oh, to słabo - stwierdził. - A ty wierzysz w Boga? - blondyn zastanowił się chwilę i wzruszył ramionami. - Nie wiesz? - pokiwał głową. - Śmiesznie, a chodzisz do kościoła?

Niebieskooki chciał odpowiedzieć, że mama go właściwie zmusza do coniedzielnej mszy, ale nie za bardzo miał jak, więc po prostu ponownie pokiwał twierdząco.

- No cóż, moi rodzice też są jak ja protestantami więc nie mam z tym problemu. Właściwie to nie do końca, bo obchodzimy Boże Narodzenie, a to jest chyba katolickie święto, co nie? - dostał w odpowiedzi następne kiwnięcie głową. - Tak myślałem. W sumie to Boże Narodzenie u mnie jest do kitu, kiedy oglądam wszystkie te filmy to wygląda zupełnie inaczej. U mnie są tylko prezenty, które podrzuca moja babcia, bo rodziców nigdy nie ma w domu - westchnął. - Czasami chciałbym żebyśmy chociaż jeden dzień spędzili razem, ale w tygodniu widzę ich w sumie tylko z trzy razy i to kilka marnych minut. W skrócie moi rodzice są do kitu - zaśmiał się, ale Luke zauważył smutek w jego pięknych oczach.

Michael po chwili opadł plecami na trawę i spojrzał w niebo.

- "I nie boję się umierania w każdym momencie... - zacytował, z czego blondyn od razu wyłapał jeden z bardziej znanych utworów Pink Floyd. - Nie przeszkadza mi. Dlaczego miałbym bać się umierania? - Luke spojrzał na Michaela i dokładnie przyjrzał się jego twarzy, która była śmiertelnie poważna. - Nie ma powodu ku temu, musisz kiedyś odejść"

Od autorki: Ten rozdział szczególnie lubię :)

blue | mukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz