the twenty-fifth day of impetuous friendship (7)

1.5K 223 30
                                    

Długa przerwa, czyli coś co Michael oczekiwał już od dłuższego czasu. Wychodząc z sali lekcyjnej, co zrobił dosłownie z chwilą pierwszego dźwięku dzwonka szkolnego wyjął swój telefon z kieszeni i ruszając korytarzem do swojej szafki - szybko wystukał wiadomość do swojego przyjaciela.

"W kiblu za 2 minuty".

Michael bardzo sprytnie i w miarę niezauważalnie wyjął z szkolnej szafki paczkę papierosów i zapalniczkę. Tu trzymał swój cały mały zapas, bo przestały mu wystarczać te które podbierał od ojca. W końcu ten by się przecież skapnął, a ban to ostatnie co białowłosy chciał. Schował wszystko do małej kieszeni swojego plecaka, po czym zamykając skrytkę ruszył w umówione miejsce.

W końcu minął ledwo trzymające się na jednym zawiasie drzwi, po czym szczelnie je zamknął. Spojrzał w głąb toalety gdzie na środku stał trochę zmieszany blondyn, który aktualnie skupiał swój wzrok na nim. Michael uśmiechnął się lekko do niego, czego tamten nie odwzajemnił. Chwilę stali i patrzyli się na siebie. Zielonooki próbował rozgryźć co właściwie dzieje się w główce towarzysza, ale chyba nigdy w świecie by nie wpadł na to że Luke nie mógł po prostu oderwać od niego wzroku.

Po chwili ocknienia ruszył na parapet w lewym rogu sali, który był idealny, bo ktokolwiek by wszedł - w pierwszej chwili by nikogo nie zauważył. Usiadł na nim, opierając plecy o okno i położył plecak na kolanach. Szybko wyjął z niego wszystkie potrzebne rzeczy do jego małego rytuału. Dosłownie kilka sekund później całe pomieszczenie wypełniły ciężkie dźwięki basu i perkusji.

- Chodź Luke - zachęcił nadal skamieniałego blondyna białowłosy, klepiąc miejsce na parapecie obok niego.

Ten nie mając większego wyjścia zrobił to co zalecił mu przyjaciel, po czym ponownie skupił na nim wzrok.

W rękach zielonookiego pojawiła się zapalniczka oraz biały rulonik, już po chwili z różowych ust powoli wyleciał szary, a wręcz biały dym. Michael jeszcze sięgnął tylko ręką, otwierając okno, po czym przesunął się na parapecie tak, że jego nogi spoczywały na udach blondyna.

- Co tak patrzysz? - spytał, bo grymas ponownie zagościł na jasnej twarzy Hemmingsa.

Luke czuł że jego przyjaciel powoli popada w nałóg, a wiedział że to nie będzie dla niego dobre. W tym tygodniu, jak dobrze pamiętał wypalił przy nim już osiem papierosów. Miał wrażenie że ilość ciągle się powiększa i po prostu się chyba martwił. Po za tym czasami Mike stawał się zgorzkniały, czego blondyn nie mógł zrozumieć.

- Przepraszam, to źle zabrzmiało - powiedział Michael. - Po prostu ostatnio dużo dzieje się u mnie w domu, wiesz? Ojciec cały czas w pracy, bo jego firma powoli upada. Nie widziałem go od dobrego tygodnia. Mama martwi się także przez to no i często krzyczy - tu prychnął cicho, jakby usłyszał słaby żart. - Ostatnio chciała mnie uderzyć, ale się cofnąłem w odpowiedniej chwili więc właściwie nie zrobiła tego. Z tego też powodu powoli brakuje nam pieniędzy i właściwie nie wiem co robić. To jest naprawdę do bani - ponownie zaciągnął się papierosem i wypuścił dym z płuc. - A palenie mnie uspokaja. Nie wiem co właściwie jest w tym, ale serio pomaga. Oczyszcza mnie z wszystkiego. Jak taka spowiedź, tylko bez tych wszystkich katolickich bzdet.

Najbardziej niepokojące było to, że głos chłopaka był twardy, bez żadnych emocji. To samo można powiedzieć o wyrazie twarzy. Jakby to co powiedział nie ruszało go choćby w najmniejszym stopniu.

Nie myśląc zbytnio o tym co właściwie robi, blondyn złapał dłoń białowłosego. Poczuł jak Michael lekko się wzdryga na ten nagły ruch, ale się nie cofnął. Skóra chłopka wydawała się bardzo delikatna, a ciepło bijące od tej małej części ciała budziło wszystkie hormony w ciele niebieskookiego. Zaczął on krążyć niewielkie kółka kciukiem po wierzchu dłoni, ale nie odważył się spojrzeć w te zielone tęczówki, choć czuł jak wykręcają w nim dziurą.

Od autorki: zostało mniej niż połowa rozdziałów :(

blue | mukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz