Przychodzą fachowcy montować internet. O dziesiątej rano.
Ten starszy monter na zewnątrz, idealnie gładko ogolony, ten młodszy bardzo wysoki, androginiczny. Tak coś mi wyglądał, nie wiem, tak myślę.
Wchodzą, coś tam montują, kręcą się po posesji. Nagle ten z dworu przybiega, w ręce dupny tobół, Kazik, Kazik, już za piętnaście jedenasta! I ten jeden wybiega z mojego domu, z tymi wszystkimi kablami, z tymi papierami, nożycami, kombinerkami, kurwa, obcęgami.
Ja idę za nim, a tamten pierwszy zrzuca arbajciok, wciąga jakiś dziwny kostium, z żabotem, jakieś klamerki, lakierki, rozkładają na moim trawniku jakieś linoleum, czy coś, grube, z rolki. Ja się odwracam, a ten androgeniczny android perukę na głowę, czerwona szminka, czerwona suknia i trzewiczki wiąże.
Mieszkam z własnymi wynalazkami, po okolicy kręcą się wampiry, wilkołaki, duchy i inne gówna, niełatwo mnie zdziwić. A tu, proszę.
Ten starszy dokleja wąsik, wyciąga starego jamnika-kaseciaka, naciska play i wchodzi na tą matę. Zaczyna klaskać, klęka, wydaje jakieś dziwne dźwięki. Wrzeszczy, AJJAJAJAAAAJ! I coś o klekocie kastanietów. Ten drugi kręci się z rąbkiem sukni w dłoni, w drugiej kastaniety i podryguje, poza matą. I nagle jak nie skoczy!
Wywijają, ten klaszcze, stepuje i ryczy! Ten drugi stuka, kastaniety, obcasy, piruety, eyeliner! Jak szermierze, skaczą w tym przedziwnym tańcu godowym indyków, z flamenco, do muzyki z kaseciaka. A potem przerywają nagle, jak kończy się muzyka.
Ten w peruce podchodzi i z czuba buta na obcasie kopie w jamnika. Jamnik kaszle, charczy, ale zaskakuje i leci tango. W sumie nie tango, pół-tango, pół-polonez. Tańczą ten dziwny taniec, a erotyzm aż trzaska. Trzeszczy. Iskry lecą! Co za energia, co za emocje!
Ja patrzę, a z jamnika faktycznie iskry lecą, normalnie się zapalił, zacharczał i zdechł. Ja patrzę na tych dwóch, a oni, jak gdyby nigdy nic, dalej w tych strojach. Ten Penelopa z Katalonii usiłuje na obcasach po trawie, kastaniety i wiertarka w ręce, ten drugi włazi na drabinę z kablem zaplątanym w koronki. A jamnik dymi.
Podchodzę do jamnika, patrzę, a to mój stary jamnik, model 4.2.D., przy czym ktoś dokręcił z blachy uchwyt i jedna noga jest urwana. Odsunąłem klapę, wpisałem kod administratora i jamnik się zresetował.
Gdzie byłeś przez ostatnie dwanaście lat, jebany rolmopsie? Szukałem cię wszędzie.
Poczułem ciekę, pobiegłem przed siebie i zgubiłem drogę z powrotem.
Pies mechaniczny poczuł ciekę? Bez sensu, powiedział facet w sukni i peruce.
Sam jesteś bez sensu, cioto, odburknął jamnik, szeleszcząc klapą na kasety i machając wyliniałym ogonem.
Nie jestem ciotą, powiedział facet, uszminkowany i na obcasach.
A to co w takim razie? Spytałem.
Tydzień hiszpański, nie wiedział pan? Zamontowane, spadamy, skończył wypowiedź ten Banderas dla ubogich i zaczął zwijać parkiet. Facet z kastanietami i umalowanymi oczami zebrał klamoty i wpakował do auta. Potem podszedł i zabrał drabinę.
Możemy dostać naszego jamnika? Abo chociaż kasetę?
Na te słowa jamnik się cały napiął i jednym pierdem wypuścił kasetę dupą. Roztrzaskała się o ścianę. Penelopa od internetu westchnęła.
Spierdalaj, powiedział jamnik. Wciąż lekko dymił. Wsiedli do auta i pojechali w cholerę.
Masz jeszcze moją listę?, pytam jamnika.
Pewnie, odparł jamnik i puścił Hity Beaty Kozidrak.
CZYTASZ
PENNY PULP
ParanormalPierwsza myśl: abstrakcja i absurd z dodatkiem czarnego humoru. Druga: chcesz żyć w tym świecie. Witajcie w Oberforst, małej wsi na Śląsku, gdzie obok siebie żyją ghule, wilkołaki i seksbomby, a gdzie doktor Okropny (który wcale nie jest doktorem) m...