* poniższy odcinek proponuję traktować jako bonusowy, to znaczy może będą jego bezpośrednie kontynuacje, a może tylko pośrednie. Z okazji dwudziestej pulpy rzucam tu garść odpowiedzi, które i tak najprawdopodobniej tylko spowodują nowe lawiny pytań... Ale czy nie tego się spodziewaliście? *
Mam stłuczony mały palec u nogi, więc nie bardzo mogę się ruszać... Podziękowania należą się mojemu psu, kurwa mać, ale to już wiecie.
Na domiar złego, wszyscy chyba się zorientowali, że siedzę w domu, więc co chwila telefony: A to kredyt (nie, dziękuję), a to usługa telefoniczna (nie, dzięki), a to ten facet z AMO Services (zestaw męskich lalek z ich mikrochipami, aha, na pewno, oczywiście, panie żabko), a to kredyt (spierdalaj), a to rodzice Kleo, a to promocja w hurtowni kabli, a to chuj wielki i szelki. Wyłączyłem telefon. Do dupy niech sobie dzwonią. Rodzice Kleo i tak mają przyjechać, tylko są w jakiejś Tajlandii, gdzie sprzedają te swoje technogwoździe. Kleo chodzi po sąsiadkach i rozpytuje o wioskę widmo, a ja siedzę i modyfikuję francuski mikrochip. Prędzej się zesram, jeśli męska lala mojej produkcji nie będzie miała obejścia i zworki nastawionej na zdalne sterowanie. A jak ją wymontują, to mogą sobie lalę w dupę wsadzić, bo wszystkie bezpieczniki są na tym jednym obwodzie, haha. Tak sobie myślałem i mruczałem do siebie z lubością, lutując i przekładając kabelki.
Późnym popołudniem przyszła Kleo ze Ślepnirem, który wyglądał na jakiegoś uczesanego, niezarobaczonego, w ogóle czystszego niż zazwyczaj. Dosłownie błyszczał. Kleo, jak zwykle, również mieniła się w oczach, ale może to halucynacje od lutownicy?
Kim jesteś i coś zrobiła z moim psem? Zapytałem, drapiąc go za uszami i dyskretnie sprawdzając, czy nie ma robaków. Nie miał.
Kleo Sewittz! Wykrzyknąłem. Coś ty zrobiła z moim psem?! Gdzie są te nie do wytrzebienia kolonie dziwnych robaków? Te glisty, tasiemce, wszy, pchły, chrząszcze, pijawki i reszta?
Doktorze, bo ja nie wiedziałam, co zrobić! Powiedziała, naprawdę smutna i poczułem się głupio. Przysiadła swą kształtną pupą na wolnym brzegu stołu.
Ale, eee, co się stało?
No bo ja chciałam się dowiedzieć, co to w końcu z tą wioską obok, a pani Schwalbe, Weiss, Schwartz, Komos i Weltshlang kazały mi obiecać, że nikomu nie powiem, i...
I co?
No i wykąpałam pieseczka, odrobaczyłam i wzięłam ze sobą na rozmowy...
Przez chwilę nie rozumiałem. A potem zrozumiałem.
Kleo Sewittz, czy ty właśnie socjotechnicznie i technologicznie obeszłaś obietnicę daną tym starym czarownicom? Kleo z głośnym jękiem wciągnęła powietrze, a na twarzy jej pojawiła się nieopisana groza.
Co? Spytałem.
Skąd doktor wiedział, że są czarownicami?
***
Wiedziałaś o tym? Spytałem Kleo po tym, co usłyszeliśmy z psa, jak Ślepnir wyszedł na dwór się potarzać, a my patrzyliśmy, jak godziny pracy Kleo poszły na marne w kwadrans.
Mama mi nigdy nie opowiadała... A babcia odeszła, jak byłam malutka. Myśli doktor, że to dlatego...?
Nie wiem, Kleo. Nie wiem. Ale to mi się wszystko zaczyna układać...
W co?
W... Jeszcze nie wiem.
I nic więcej nie pamiętam. Nula, nic.
***
Obudziłem się później na leżaku. Obok mnie leżała Kleo, która przywarła do mnie, niemalże przylgnęła, całym ciałem jak mała dziewczynka do ogromnego psa. Zachodziło słońce, a za plecami słyszałem ciche chrobotanie i jakieś głosy.
CZYTASZ
PENNY PULP
ParanormalPierwsza myśl: abstrakcja i absurd z dodatkiem czarnego humoru. Druga: chcesz żyć w tym świecie. Witajcie w Oberforst, małej wsi na Śląsku, gdzie obok siebie żyją ghule, wilkołaki i seksbomby, a gdzie doktor Okropny (który wcale nie jest doktorem) m...