Penny Pulp #26 Eksperyment: Pająk

7 0 0
                                    

Z dziennika-eksperymentu Okropnego, nie-doktora ze wsi Oberforst na śląsku. I memuary. PAJĄK.

***

Kilka tygodni temu zadzwonił do mnie telefon. Odebrałem, bo czemu nie? Chiński Departament Obrony i Ataku, w skrócie Szi Ong, ma do mnie sprawę, blabla, miliardy dolarów za sukces projektu, a w przypadku niepowodzenia, zwrot kosztów plus milion. Co to dla nich? I tak im się opłacało bardziej, niż samemu wprowadzać program badawczy.

Problemem było 'tylko' to, że musiałem się znowu taplać w genetyce, sterydach i innych specyfikach - czyli trzeba mnie karmić łyżką, bo jak czegoś dotknę, to może mi (albo projektowi) wyrosnąć ucho zamiast oka i tysiące złotych w plecy. Kleo Sewittz przychodziła więc z garncem gorącego gulaszu co kilka godzin... i donosiła mrożoną herbatę, bo jak wpadam w trans to zapominam o tak trywialnych sprawach jak jedzenie i picie.

Mój chiński łącznik, pan Qu, przyleciał minikopterem, osobiście dostarczył mi obfitą kopertę ze specyfikacjami i służbowego super laptopa do łączności i projektowania, mimo że mógł e-mailem albo przez telefon. Komputerów mam z sześć, o czym wiedzą, bo wszystkie od nich - i we wszystkich zaklejona lub uszkodzona kamerka i "przypadkiem" ucięty mikrofon i większość kabelków. Dostaję "wadliwe" egzemplarze, które nagrywają cały czas (sic!). Pan Qu doskonale zna polski. Na tyle doskonale, że mógłby dyktować Miodkowi maszynopisy, albo czytać dzieciom. Albo podsłuchiwać rozmowy, podglądać jak pracuję... albo jak męczę gruchę. Przezorny zawsze ubezpieczony, a bądź co bądź, mówimy o Chińczykach.

Pan Qu został na herbacie, bez pogardy ani żenady przyjął i łyknął zieloną teekane w szklance i zjadł kilka ciastek, mimo że na co dzień tapla się w bogactwie i pije z najdroższej, cienkiej jak papier porcelany taką samą herbatę, którą na specjalne okazje serwuje królowa angielska. Poopowiadał mi trochę ogólnie o projekcie, pokłamał, że poza mną inni naukowcy nad tym pracują, porozrzucał po domu kilka pluskiew, posmutniał, że Kleo nie mogła przyjść, po czym wsiadł do helikoptera i odleciał, a ja cały dzień i noc przeszukiwałem dom w poszukiwaniu pluskiew, kamer i mikrofonów, a potem zainstalowałem je u Handzlików w kurniku. Niech się zastanawiają.

***

Następnego ranka otworzyłem kopertę. Armia, która mogłaby hełmami Polskę przykryć, chciała mieć na wyposażeniu inteligentne megapająki - komandosów, specjalistów do walk w terenie zurbanizowanym.

Pojebani.

***

Zacząłem od Miękosia, którego dawno, dawno temu wyhodowałem na radzieckich sterydach znalezionych pod podłogą w hangarze. Miękoś był jedynym znanym przypadkiem megapająka w ogóle, a do tego miał chyba downa i ledwo sam sobie z własną pajęczyną radził. W przeciwieństwie do istnych hord przeróżnych pojebanych pająków które biegały po moim domu, był raczej mało ruchawy i zdecydowanie nie obrzydliwy. Przynajmniej dla mnie.

Miękosia znalazłem wciśniętego pod Royce'a. Podniosłem auto na podnośniku i zająłem się wytarabanianiem tego półgłówka. Dwadzieścia pięć minut później, leżał już na kozetce naćpany i szczęśliwy, a ja pobierałem z niego próbki. W tym czasie Ślepnir przynosił mi różne inne ogrodowe pająki, żebym miał z czego korzystać. Najbardziej lubiłem krzyżaki, więc zacząłem od nich.

***

(tu pomijam moje żmudne, trudne i niezrozumiałe techniczno-medyczne pieprzenie... dla dobra czytelnika)

***

Okazuje się, że 93% mózgu pająka to sieć impulsów, które odpowiadają za instynkt mordercy, a pozostałe 7% to jakieś duperele.

PENNY PULPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz