ROK 848, LAS TESTOWY - TRZECI DZIEŃ
Krew spływała po policzkach Ansy. Czuła ją. Była taka zimna, była jak lód na jej rozpaloną skórę. Z każdym ciosem Lary robiło jej się przed oczami coraz ciemniej, jednak starała się zachować trzeźwość umysłu. Ten ból... To naprawdę bolało. Nie miała jednak dawać jej tej satysfakcji i okazywać, jak bardzo chce, by przestała lub jak bardzo cierpi. Laurys wciąż desperacko krzyczała, by przestała, lecz bez żadnego skutku. Charles i Astrid również wygrażali się Larze. Grozili, że ją zabiją, jeśli nie przestanie. Aberald nie słyszała ich za dobrze, bo krew napływała także do uszu.
Przygryzła wargę z nerwów, próbując wytrzymać kolejną salwę ciosów. Zbierała w sobie siłę, by zaraz wyprowadzić kontratak i powstrzymać ją. Słyszała ten dźwięk. To nie była muzyka ani śpiew... przypominało to gwizdanie. Tak, gwizdanie!
Splunęła w twarz Larze, która z obrzydzeniem odwróciła ku niej, przeklinając. Ansa złapała ją za nadgarstki i przewróciła. Nagle znalazła się nad nią. Chciała ją uderzyć. Każdy z jej drużyny zapewne zauważył już, że cały czas ulegała specjalnie. Pozwalała się bić. Bo tak nie powinno być! Ludzie nie powinni ze sobą walczyć... Mamo? Dobrze mówię? To nie jest ludzkie. Chcę pozostać człowiekiem. Nie chcę robić niczego, co sprawi, że poczuję wstyd. Będzie mi wstyd jako człowiekowi.
Nie mogła jednak pozwolić się bić jak jakiś słabiak. Będąc nad Larą zrozumiała, co takiego czuła, pastwiąc się nade nią. Nienawidziła jej, Ansy Aberald - to wiedziała już dawno. Każdy cios dawał jej chorą satysfakcję. Jakby atakowanie kogoś, kto nie może lub nie chce się bronić sprawiało, że jest lepsza.
Kłamstwo.
Twarz paliła Ansę jak diabli. Nawet czułam jak powoli zaczyna puchnąć. Lara... Czy aż tak bardzo mnie nienawidzisz? Gdy oni na nią patrzą, gdy ona na nią patrzy, nie mogła pozwolić być robiła, co jej się żywnie podobało. Każdy człowiek miał prawo do obrony.
Zacisnęła mocniej dłonie na nadgarstkach Lary, wbijając paznokcie w skórę. Uniosła wysoko dłoń zaciśniętą w pięść. Znajdowała się tuż obok jej twarzy. Cała drżała, ale ze strachu czy podniecenia? Sama nie była pewna. Z całej siły wymierzyła uderzenie w twarz Quinn. Zaatakowała tak mocno, że aż zabolała mnie ręka... Tak powinno być?
Uderzyła znowu. Czy zadawanie komuś bólu, samemu go jednocześnie doświadczając naprawdę sprawia taką radość? I znowu uderzenie.
I znowu.
W pewnym momencie Lara zaczęła się wyrywać. Nie mogła jednak zrzucić z siebie siedzącej na niej okrakiem dziewczyny. Ta uderzyła znowu. Jej knykcie były całe czerwone i lekko zdarte. Jak coś takiego bawi ludzi?
ROK 842, DYSTRYKT QUINTA
Świat wydawał jej się zawsze okrutnym miejscem, które łagodniało w obecności jej mamy. Gdy głaskała ją po głowie i zapewniała, że jest bezpieczna, czuła ulgę. Taki prawdziwy spokój. Dlaczego był okrutny? Bo był dla niej zamknięty. Niedostępny. Kazali żyć za murami! A jedyne czego chciała to wolności. To po nią zawsze wyciągała dłoń. Za nią biegła.
- Ansa - powiedziała do niej mama, głaszcząc córkę po główce, gdy ta wtulała się w nią. - Boisz się murów?
- Gdy zostanę Zwiadowcą, pokonam je - wyszeptała w odpowiedzi.
CZYTASZ
Ai no Tsubasa | Levi Ackerman
FanfictionNie jestem wyjątkowa. Nie jestem jedyna, która pragnie żyć naprawdę. Niektórzy porównują ludzkość do bydła, żyjącego posłusznie w zagrodzie za trzema murami - Maria, Rose, Sina - ja jednak próbuje żyć według słów mojej mamy, która została zamordowan...