ROK 848, KORPUS STACJONARNY
Dott Pyxis, dowódca korpusu Stacjonarnego, siedział spokojnie w swoim gabinecie, przeglądając najnowsze raporty. Tuż obok sterty papierów stała mała buteleczka do połowy już opróżniona. Wyprostował się nagle, gdy ktoś trzykrotnie zapukał. Za jego pozwoleniem do gabinetu weszła wysoka kobieta o krótko podciętych czarnych włosach, podkreślających jej okrągłą twarz. Wydawała się być albo niewyspana albo wcale nie zainteresowana czymkolwiek. Naprawdę miała znudzony wyraz twarzy.
Dowódca rozluźnił się nieco na widok swej zaufanej podwładnej. Odłożył pióro na bok wraz z zapisanymi już papierami.
- Nesta... Coś się stało, pani kapitan? - podrapał się po swoim wąsie, nie spuszczając czujnego wzroku z Edrington. - Czy znów nie możesz skupić się na swoich obowiązkach, bo uparcie szukasz zabójcy tytana, który nie wiadomo skąd pojawił się w lesie testowym, kiedy przebywali tam kadeci. - Nesta przełknęła ślinę, czując, że zaraz sama powie coś, co wpędzi ją w niemałe kłopoty. - Co prawda, wciąż nie mamy pojęcia jakim cudem tytan dostał się za mury i naprawdę próbujemy się tego dowiedzieć, ale nie rozumiem twej ciekawości odnośnie jego oprawcy - oparł podbródek na splecionych razem dłoniach, a łokcie położył na stole.
- Dowódco Pyxis... - zaczęła, ignorując ból wszystkich mięśni. Ach, te nerwy! - Nie samo zabicie tytana jest niesamowite. Zwiadowcy ciągle to robią, nawet niekiedy jakiś Stacjonarny bądź Żandarm to zrobi, ale to było naprawdę wspaniałe zabójstwo! Znalazłam się przy tytanie niedługo po jego zgonie, więc mogłam zobaczyć zadaną ranę na karku. Zbyt trafna, doskonała głębokość, odpowiednia szerokość. Niemożliwe, by byle kadet coś takiego zrobił - rozłożyła przed sobą ręce w geście bezradności. - I jeszcze, gdy zapytano kadetów, kto był za to odpowiedzialny, nikt nic nie wiedział! Nie uważa dowódca tego za dziwne? - zmrużyła oczy, przysłaniając niebieskie oczy kurtyną czarnych, grubych rzęs. - Styl, jakim tytan ten został zabity... tylko jedna osoba potrafi wykonać to tak idealnie! Wie przecież dowódca o kim mowa! Czy to możliwe, że...- Pyxis uciszył ją uniesioną dłonią.
- Pani kapitan Edrington... - wstał z krzesła i stanął do Nesty tyłem, patrząc przez otwarte okno na miasto i te bursztynowe dachy budynków. - Już rozmawiałem o tym z dowódcą Zwiadowców Smithem... Żaden z jego ludzi nie przebywał w tym czasie na tym obszarze, dlatego też lista nieco się zwęża. Dlaczego jednak to tak bardzo cię nurtuje? - zainteresował się Dott. Kobieta tylko wzruszyła ramionami, sama tego do końca nie wiedziała.
- To musi być naprawdę uzdolniona osoba...
- Zgadzam się z tobą. Zapoznałem się z raportem. Ktoś tak utalentowany jak sam Najsilniejszy Żołnierz Ludzkości.
- Przydałaby się nam taka osoba - wyjawiła swoją główną myśl. - Gdybyśmy się dowiedzieli do jakiego korpusu dołączył lub dołączyła, moglibyśmy...
- Moglibyśmy co? - wszedł jej w słowo Pyxis, zerkając na nią z niemałym zaciekawieniem przez ramię. - To prawda - zgodził się po chwili ciszy. - Przydałaby się nam kolejna uzdolniona osoba, jednak że... nie możemy zabierać żołnierzy z innych korpusów, bo nam brakuje rąk do pracy. Jeżeli trafił on do Zwiadowców, ludzkość na tym zyska. Niestety gorzej jeżeli wylądował w Żandamerii, a talent został zmarnowany.
- A czy chociaż... mogłabym spróbować ją odszukać? - Pyxis pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Chociaż chciałbym, aby twa młodzieńcza ciekawość została zaspokojona to jednak nie zezwalam na takie działania. Musisz skupić się na swej pracy. Nie chcemy przecież powtórki sprzed trzech lat. Wracaj do obowiązków.
CZYTASZ
Ai no Tsubasa | Levi Ackerman
FanfictionNie jestem wyjątkowa. Nie jestem jedyna, która pragnie żyć naprawdę. Niektórzy porównują ludzkość do bydła, żyjącego posłusznie w zagrodzie za trzema murami - Maria, Rose, Sina - ja jednak próbuje żyć według słów mojej mamy, która została zamordowan...