Siedziałem w kuchni, w mieszkaniu mojej mamy, a w ręce ściskałem kartkę papieru. Bałem się co powie i cały drżałem. Nie chciałem, żeby przeze mnie płakała.
Kiedy wróciła z pracy i zastała mnie u siebie, uśmiechnęła się i spytała:
-I co, poszedłeś z tymi bólami brzucha do lekarza?
-Tak. Mamo, usiądź tu ze mną-kiedy to zrobiła, kontynuowałem.- Ja... Tu są papiery. Po prostu przeczytaj....
Przeczytała i spojrzała na mnie zszokowana.
-To jakiś żart?!
-Nie... -Wziąłem głęboki wdech i spróbowałem jej to spokojnie wytłumaczyć.-Jestem chory na raka trzustki. Nie jestem specjalistą, ale lekarz powiedział, że jest już za późno. Mogę rozpocząć leczenie, ale nawet wtedy nie pożyję dłużej niż pół roku. Nie chcę marnować życia w szpitalu. Chcę wykorzystać ten czas. Spędzić go z przyjaciółmi.
-I-Ile ci zostało?-Oczy mamy nie wyrażały żadnych emocji.
-Jakieś cztery miesiące. Może mniej...
-Znasz przycznę?
-Nie piję alkoholu, nie palę papierosów, a więc przeszła genetycznie, czy coś. Mniejsza z tym. Tak twierdzi doktor.
-Czy ktoś jeszcze wie? -Zastanawiałem się, dlaczego jest taka spokojna. Nie potrafiłem tego rozgryść, ale podejrzewam, że woli cierpieć w samotności.
-Nie. Tylko ty. Ja dowiedziałem się dzisiaj.-Nie umiałem nad sobą zapanować i głos mi zadrżał. -Mamo...boję się. Co ja powiem Annabeth? Nie wiem co robić...
-Och synku...
Wstała i przytuliła mnie dzięki czemu mogłem wyczuć, że cała drży.
Pomyślałem o tym jak ułożyło się moje życie. Mam siedemnaście lat. Razem z Annabeth uczymy się w szkole w Nowym Yorku. Kiedy na wf-ie dostałem piłką w brzuch i zaczął boleć mnie okropnie, mimo protestów zostałem wysłany do pielęgniarki, a stamtąd do szpitala.
Nikt nie chciał mnie słuchać, ale to chyba dobrze.Teraz jest końcówka czerwca. Za parę dni wakacje. Niedługo wrócimy do Obozu Herosów. Potem mieliśmy zamiar iść na studia w Nowym Rzymie -Obóz Jupiter- i tam zostać. Jednak nie będzie nam to dane.
Zaśmiałem się ponuro i powiedziałem:
-Percy Jackson, wybawca Olimpu, bohater, syn Posejdona, wyszedł cało z wielu kłopotów, ale zabity został przez raka. Mało szlachetna śmierć.
Spędziłem resztę dnia z mamą i Paulem, we dwójkę ją pocieszaliśmy.
***
Reszta roku szkolnego (czyli pięć dni) minęła na nieustannych pytaniach od Annabeth. Pytała czy wszystko okej, czy dalej boli mnie brzuch i dlaczego tak schudłem. Jeszcze jej nie powiedziałem. Codziennie patrzę w te jej piękne i szare oczy, nie potrafiąc się na to zdobyć. Wiedziałem jednak, że musi się dowiedzieć.
CZYTASZ
Nie Umieraj Glonomóżdżku [1]
FanfictionJak wyobrażasz sobie śmierć Percy'ego Jacksona? Oddaje życie za przyjaciela? Dokonuje heroicznego czynu i ginie? A może umiera ze starości otoczony wnukami i szczęśliwą rodziną? Jedno jest pewne. Sytuacja w jakiej się znalazł jest całkiem nowa. [Per...