24

2.6K 150 99
                                    

(•-•) Percy (•-•)

Kiedy się obudziłem znajdowałem się w infirmerii. Na stoliku obok łóżka stała szklanka wody. Annabeth siedziała obok mnie. Czytała książkę i nawet nie zauważyła, że próbowałem wstać z łóżka dopóki nie usłyszała huku. Zaplątałem się w kołdrę, nie mówiąc już o braku siły, i wyladowałem na podłodze krzywdząc moje zmęczone ciało jeszcze bardziej.

- Percy! - Krzyknęła moje dziewczyna, po czym zerwała się z miejsca i podbiegła do mnie - wszystko w porządku?

- Tak, jasne - odpowiedziałem. Wzięła mnie za ramię i pomogła się podnieść, a następnie usiąść na łóżku. - To... Co właściwie przegapiłem?

Annabeth opowiedziała mi o tym, jak wyruszyła mnie szukać i o tym co działo się później. Kiedy skończyła coś przyszło mi do głowy:

- Mama.

- Co? - Spytała zdezorientowana.

- Nie byłem w stanie skontaktować się z mamą, a później ten zakapturzony mężczyzna groził, że ją skrzywdzi jeśli z nim nie pójdę. Odkad wróciłem do Obozu prawie cały czas spałem. Nawet nie miałem czasu sprawdzić czy wszystko z nią dobrze.

- Dobrze, poczekaj. Mam tu gdzieś drachmę - zaczęła szukać w swoich kieszeniach, aż wreszcie znalazła. Podeszła do okna i spojrzała na mnie mówiąc:

- Pomożesz?

Sprawiłem, że woda ze szklanki uniosła się w powietrze i podleciała do okna tworząc tęczę. Annabeth wrzuciła drachmę i powiedziała:

- O Runo, uczyń mi łaskę i pokaż mi Sally Jackson na Manhattanie. - Kiedy opowiedziałem jej o naszym zadaniu na Alasce i spotkaniu z Iris oraz Runo Annabeth stwierdziła, że też będzie w ten sposób dzwonić.

Usiadłem na łóżku i w tym momencie ujrzeliśmy moją mamę. W jednej ręce trzymała moją siostrę, a druga mieszała coś w garnku.

- Hej mamo!

Odwróciła się szybko i gdy mnie zobaczyła na jej twarzy pojawiła się mieszanka emocji: radość, ponieważ żyłem, zdenerwowanie, bo dałem się porwać, i zaniepokojenie gdy zobaczyła gdzie jesteśmy i jak wyglądam. Nie miałem przy sobie lustra, ale wiedziałem, że nie prezentuję się najpiękniej.

- Część Percy, dzień dobry Annabeth.

- Witaj Sally - odpowiedziała moją dziewczyna.

- Chciałem Ci tylko powiedzieć, że jesteśmy w Obozie i wszystko w porządku.

- Jak się czujecie? - Spytała.

- Już trochę odpoczęłam - odpowiedziała Annabeth.

- Bywało gorzej - uśmiechnąłem się po tych słowach do mamy. - Jak tam Paul?

- Wyszedł na zakupy. U nas wszystko w porządku. Mam nadzieję, że przyjdziecie niedługo nad odwiedzić.

- Postaramy się - odpowiedziałem.

Kiedy to powiedziałem do środka wszedł Nico.

- Jest tu Will? - Spytał po czym zauważył iryfon i dodał -Dzień dobry Sally. To wasza córka? Jak ma na imię?

- Część Nico. Ma na imię Bianca - odpowiedziała Sally z ciepłym uśmiechem.

Po tych słowach wiecznie poważny syn Hadesa zaczął płakać.

$$$$$$$$$$$$

Kiedy skończyłem rozmawiać z mamą, Nico się uspokoił (z niewielką pomocą pewnego blondwłosego herosa), a Annabeth poszła coś sprawdzić, zostałem sam z Willem. Zbadał mnie i podał leki, a później ostrzegł, że jeśli spróbuję gdzieś iść to mnie wypatroszy i rzuci na pożarcie harpiom. Zostałem sam. Postanowiłem trochę się przespać, żeby się nie nudzić.

Nie Umieraj Glonomóżdżku [1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz