7

3.1K 236 34
                                    

Kiedy dotarliśmy na miejsce mały westchnął z zachwytem i krzyknął:

- Ale odlotowe miejsce!

Annabeth już otwierała usta, aby poprawić Dylana, ale jednak zrezygnowała i ponownie je zamknęła.
Podczas rozmowy okazało się, że chłopczyk ma sześć lat i lubi rysować.

Na werandzie Wielkiego Domu Pan D i Chejron grali w remika. Centaur był aktualnie w swojej wersji na wózku.

- Witajcie. Kto to jest?

- Witaj Chejronie. To jest Dylan. Ma sześć lat - odpowiedziała Annabeth.

- Dobrze... Zostawicie mnie z nim samego? Wyjaśnię mu wszystko. Możecie iść.

Kiedy odwróciłem się, aby odejść z przyjaciółmi powiedział:

- Percy! Will na ciebie czeka.

Zatrzymałem się i wszedłem do Wielkiego Domu. Annabeth jeszcze mnie zawołała, ale nie zwróciłem na to uwagi. Nie miałem siły, aby teraz z nią gadać.

Dlaczego Will na mnie czeka?

Codziennie spotykam się z nim i Samem, a oni badają mnie i próbują stwierdzić co mi właściwie jest.

Bezskutecznie.

Czasem myślę, że to po prostu marnowanie czasu. Przecież i tak zginę! Nie mam już pojęcia co robić, a dodatkowo muszę wyjaśnić sprawę mojej dziewczynie. Pytanie tylko... Jak?

Wszedłem do sali, gdzie czekał na uśmiechnięty blondyn w kitlu. Przygotowywał rzeczy do badań i nucił jakąś balladę.

- Hej Percy!

- Cześć Will. Gdzie Sam? - Spytałem zdziwiony. Zazwyczaj byli tu oboje.

- Zdaje się, że na randce z Caitlin, ale to nie moja sprawa. Jak się czujesz?

- Wiesz... Coraz gorzej... - Niełatwo mi było mówić o tym co czuję, ale wiedziałem, że muszę - boli mnie brzuch i strasznie chudnę, a jem normalnie...

- To naprawdę nie wygląda dobrze. Nie spotkałem się jeszcze z taką sytuacją. Martwię się o ciebie.

- Ty się martwisz? To ja umieram! - Krzyknąłem uśmiechając się lekko.

- Racja, ale to my stracimy przyjaciela. Opuścisz nas... Powiedziałeś Annabeth o twojej chorobie? - I tak oto uśmiech spełzł mi nagle z twarzy.

- Jeszcze nie. Zastanawiam się od czego zacząć.

- Może od początku? - Zaproponował jednocześnie przygotowując jakąś szczepionkę.

- Chejron mówił coś, że to nie choroba, że ktoś to wywołał - nerwowo bawiłem się rękami, gdy wypowiadałem te słowa.

- No... Prawdopodobnie ma rację, ale nie przejmuj się tym. Mamy jeszcze czas! Coś wymyślimy!

- To... Co teraz?

Spojrzał na mnie ze zdziwioną miną, więc powiadziałem wskazując ręką na jego kitel:

- Nie przyszedłem tu pogadać.

- Jasne! Najpierw...

***

Kiedy mnie wypuścił, spojrzałem na zegar i zauważyłem, że minęło dopiero pół godziny. Postanowiłem poszukać Annabeth. Znalazłem ją na arenie walczącą z Piper. Oparłem się o ścianę i patrzyłem jak moja dziewczyna bierze zamach, a córka Afrodyty w ostatniej chwili robi unik.

Chwilę im zajęło zorientowanie się, że na nie patrzę. Uśmiechnęły się i pomachały, a następnie Annabeth podeszła do mnie i spytała cicho:

- Możemy porozmawiać?

Już po mnie.

Nie Umieraj Glonomóżdżku [1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz