Rozdział 35 - Straciliśmy ją! czyli umarłam na palpitację serca

993 77 1
                                    

Przygotowałam się na kolejny cios, gdy od strony szkoły usłyszałam kroki.

-Nie waż się - dobiegł mnie zimny głos, a Darię chyba zamroziło.

-Armiś! To nie tak! - odwróciła się gwałtownie. Chłopak cały czas szedł w naszą stronę. - Ona czepiła się ciebie, więc...! Więc... - jąkała się, patrząc na Armina z przerażeniem.

-Puść ją - powiedział cicho, ale pod przykrywką chłodu krył się wulkan gniewu. - Natychmiast - przeszedł mnie dreszcz. Świta odstąpiła ode mnie ze strachem, a Daria patrzyła na chłopaka z niedowierzaniem.

Armin wyciągnął do mnie rękę i pociągnął za łokieć. Kiedy tylko stanęłam na nogi, ból dał o sobie znać. Zachwiałam się lekko i skuliłam. Chłopak patrzył na mnie z troską, po czym objął delikatnie, żeby nie sprawić mi bólu. Jego ramiona działały prawie jak przeciwbólowe tabletki.

-Ona... Czym cię przekupiła?! - odezwała się blondyna. - A może cię szantażuje?!

Poczułam, jak obejmujące mnie ramiona zacieśniają uścisk, a chłopak mocniej wtula twarz w moje włosy.

-Armin... Chodźmy już... - wyszeptałam ze łzami w oczach. Jak można być tak nieczułą osobą, jaką jest Daria? Chłopak w ciszy pokiwał głową i, jedną ręką przytrzymując moje ramiona, drugą wsunął pod kolana i uniósł. Bolała mnie głowa. Czułam się źle, jakbym cała płonęła. - Armin... - powiedziałam słabo, unosząc wzrok. Ból przesłonił mi nieco widok, czego nie zauważyłam wcześniej. Widziałam księcia... Nie, anioła, niosącego mnie na rękach.

Zasnęłam, albo straciłam przytomność... Nie pamiętam...

Stałam nad krawędzią. Spoglądając w dół, mogłam zobaczyć zamgloną wodę... morza? Dopiero teraz spostrzegłam, że mam na sobie różową, wyblakłą sukienkę, z zasmolonymi nieco falbanami. Boso stąpałam po kamieniach rozsypanych koło klifu. Czy morze symbolizuje tu przeszłość? Jeśli dasz się jej zaciągnąć, utopisz się... Jedyną drogą jest ta wąska, przez którą musisz tyle się męczyć, z przeszkodami czającymi się w przyszłości.

-Naomi - usłyszałam głos. Lekko otworzyłam oczy, niedobudzona. Nade mną stał mój archanioł, oświetlony płomykami. Przymknęłam oczy na ostry ból głowy. - Naomi - powtarzała postać, a ja poczułam coś na czole. - Masz gorączkę...

Hej, czemu płaczesz? Słyszałam cichy szloch, a głos anioła się złamał. Czemu...? Dlaczego płaczesz?

-Naomi... - usłyszałam jeszcze. - Przepraszam... To wszystko przeze mnie...

Co zrobiłeś? Anioł schował twarz w dłoniach, siedząc na podłodze obok łóżka.

-A... - otworzyłam usta. Poczułam suchość w gardle. - Armin... - w końcu udało mi się powiedzieć to jedno słowo, które chciałam. Przełknęłam ślinę, a raczej tylko spróbowałam to zrobić.

Chłopak parzył na mnie błękitnymi oczami, jakby w zaskoczeniu, ale i uldze. Podał mi szklankę. Odsunęłam kołdrę i z trudnością uniosłam się lekko z pozycji leżącej i wzięłam naczynie z jego dłoni, po czym uniosłam je do ust. Przechyliłam je nieco za bardzo i trochę wody popłynęło po mojej szyi. Poczułam się lepiej, a na pewno bardziej świadomie. Wytarłam usta wierzchem dłoni. Kurtka i golf wisiały na krześle obok. I właśnie sobie uświadomiłam, że... dzisiaj założyłam tylko golf... bez koszulki pod spodem. Zauważyłam jeszcze pod wiszącymi na krześle ubraniami swoje dżinsy. Spojrzałam na Armina, który patrzył w inną stronę z naprawdę czerwonymi policzkami, potem na to, co miałam założone w zamian swoich ubrań. Była to duża koszulka z logo happysad'u, męskiego kroju. Sięgała mi mniej więcej do połowy ud. Zanim zdążyłam zapytać, odezwał się Armin.

-Dzisiaj Aleks ma jakieś dodatkowe zajęcia, od jakiegoś czasu zamyka za sobą pokój, a gorączka w golfie i dżinsach... to raczej nie najlepszy pomysł... - właśnie wyobraziłam sobie, jak chłopak mnie przebiera, i policzki znów zaczęły mi płonąć. - Gorączka ci się znowu podwyższyła? - wymruczał, zawstydzony, wyciągając dłoń, aby dotknąć mojego czoła.

Co myślał? Bo przecież... widział mnie... prawie nagą, tak? Nigdy nie byłam zadowolona ze swojej figury. Wydawała mi się zbyt... męska. Szerokie ramiona, nieco węższe biodra... W sumie w moim wyglądzie byłam zadowolona jedynie z dość wciętej talii, ale reszta...

-Hej... - podrapał się po karku, odwracając wzrok, jakby szukając czegoś bezpiecznego, na co mógłby patrzeć. - Zwykle masz na sobie dość... luźne ubrania i... nie spodziewałem się... znaczy...

Że... mam taką męską sylwetkę...?

-Że jesteś... masz... - jąkał się i gubił w słowach, co wydawało się go drażnić. No tak, jego duma. Wciągnął głęboko powietrze i wypalił. - Do czego zmierzam, to to, że jesteś piękna!

Temperatura moich policzków znacznie się podwyższyła, jednak z jakiegoś powodu chciało mi się śmiać. Z jakiego? Właśnie, ile to już razy skaziłam jego książęcą dumę?

-Armin... - szepnęłam z uśmiechem. Wybuchnięcie śmiechem nie było dobrym pomysłem w tym momencie. - Dzięki - przechyliłam się przez krawędź łóżka. Wiedziałam, jak bardzo musiał zebrać się w sobie, aby to powiedzieć. Wyciągnęłam ręce w jego stronę i objęłam go za szyję. Szybko straciłam równowagę i wylądowałam razem z Arminem na podłodze.

-Nic ci nie jest? - zapytał, nadal zaskoczony. No tak, to drugi raz, kiedy pierwsza się do niego zbliżyłam, prawda?

-Twoje plecy...? - zmartwiłam się, podnosząc lekko na ramionach. Kiedy spadłam, chłopak uderzył plecami o podłogę.

-To nic - mruknął. Zamknęłam oczy i położyłam głowę na jego klatce piersiowej, wzdychając z ulgą. Poczułam, że ramiona oplotły mnie w talii. Zapach chłopaka przypominał mi jakiś inny, ale nie mogłam sobie przypomnieć, jaki...

Kilka minut rozmawialiśmy i wyjaśnialiśmy różne sprawy, tak na podłodze.Aleks miała zajęcia dodatkowe, a ojciec Armina znów wyszedł do baru. Dochodziła osiemnasta. Armin zadzwonił już do mojej mamy, a ona po mnie przyjedzie, kiedy tylko skończy spotkanie z rodzicami w szkole.

-A właśnie - przypomniałam sobie. - Możesz mi powiedzieć, co miałeś do załatwienia w szkole? - chłopak milczał przez chwilę.

-Gabriel powiedział mi, że kłóciłaś się z Darią... I o groźbie - odpowiedział. - Zostałem w szkole, żeby nagrać dowód na to, jak się zachowała, żeby nie uszło jej na sucho.

-Oh... To dlatego mnie przepraszałeś...? Kiedy byłam półprzytomna?

-Mhm - potwierdził chłopak. - Czemu ty mi nie powiedziałaś? - zapytał po chwili, a w jego głosie usłyszałam wyrzut.

-Myślałam, że przysporzę tym problemów... - posmutniałam. Nie chciałam go martwić, i podejrzewałam, że byłoby jeszcze gorzej, gdybym to zrobiła.

-Mów o takich rzeczach - szepnął. - Przecież... Jako twój chłopak, muszę wiedzieć.

Pip, pip, piiiiiiiiip... Straciliśmy ją! Palpitacja serca! Wtuliłam się jeszcze w ramiona mojego Księcia z Bajki, chłonąc chwile ciepła w jego objęciach.

Mój Własny Książę z BajkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz