Rozdział 36 - Nutka romantyzmu?

984 64 0
                                    

-Znów będziesz ze mną wszędzie chodził, jak po pierwszym spacerze, na którym psy mnie pociągnęły? - zapytałam, a chłopak potrząsnął czarną czupryną, potwierdzając.

-Ale to tylko więcej czasu z tobą, więc mi to nie przeszkadza - mruknął, kopiąc kamyk leżący na chodniku. Odprowadzał mnie do domu, żeby sytuacja z Darią się nie powtórzyła, chociaż byłam w dziewięćdzięciu procentach przekonana, że już sobie odpuściła.

-Nigdy nic nie wiadomo - odpowiedział na moje rozmyślania, a po chwili jego palce splotły się z moimi.

-I nigdy nie wiadomo, czy akurat kosmici nie będą chcieli mnie porwać - mruknęłam z cichym śmiechem, patrząc na nasze dłonie.

-Wycieczka w kosmos z tobą? Nie będę narzekał - droczyliśmy się trochę, a ja pomyślałam sobie, jak moi rodzice zapewne zareagują na to, że chłopak mnie odprowadził.

Zamyśliłam się, patrząc na linię horyzontu, przez co potknęłam się o wyskok w chodniku. Świetnie, który raz leciałam na twarz? Byłam już tym zirytowana, ale nie miałam nic przeciwko byciu łapaną przez Armina.

-Niezdara - szepnął mi prosto do ucha, a uśmiech igrał na jego ustach.

Najgorsze właśnie miało się zacząć.

-Naomi - usłyszałam za plecami głos kobiety, kiedy siedziałam potem nad lekcjami. Książę siedzący na moim łóżku podniósł głowę. - Ten młody mężczyzna już drugi raz cię odprowadził. Jesteś pewna, że niczego między wami nie ma...? - jej brwi powędrowały w górę i w dół, a ja się zarumieniłam.

-Mamo - zajęczałam, odwracając się.

-Wiedziałam - melodyjnie powiedziała mama, uśmiechając się szeroko.

-Co tu się dzieje? - z korytarza dobiegł głos, a kobieta zaklasnęła w dłonie, odwracając się w stronę swojego męża.

-Pamiętasz tego chłopca, który odprowadził ją po spacerze z Księciem? - zapytała. - Przedwczoraj po szkole dostała nagle gorączki, a jego dom był bliżej, więc przygarnął naszą małą sierotkę, i od wczoraj zaczął odprowadzać ją do domu - mówiła z ekscytacją. - Czy tylko ja wyczuwam tu nutkę romansiku?

-Mamo! - powiedziałam przez zęby. Wielkie halo, chłopak mnie odprowadza. Chociaż to, że z tego cieszę się, to inna sprawa...

-Dobrze, dobrze, kochanie, daj Miśce odrabiać lekcje - mama popatrzyła na męża pytająco. - Naomi, Naomiśka, Miśka - wyjaśnił pochodzenie mojego nowego przezwiska i udał się w kierunku garażu, mamrocząc o hamulcach swojego samochodu oraz czasach, kiedy on odprowadzał mamę do domu.

-Cóż, "Misiu" - powiedziała kobieta, poprawiając kosmyk ciemnobrązowych włosów. - Powodzenia - puściła do mnie oko i wyszła, zamykając drzwi.

Zawołałam Księcia, który już lekko podrósł od czasu, gdy wzięłam go ze schroniska. Usiadł koło moich nóg i patrzył mi w oczy, kładąc łeb na kolanach. Roześmiałam się nad jego miną. Był już dość duży. W sumie, Książę miał już osiem miesięcy. Sięgał mi do połowy ud, ale pewnie na tym się skończy.

-Dobry piesek - pogłaskałam go czule po łbie, a myślami wróciłam do Armina. A raczej do snucia pesymistycznych wizji. Ciekawe, jak zakończy się moja bajka...

Mój Własny Książę z BajkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz