Rozdział 32 - Gratulacje

1K 66 1
                                    

W drodze na autobus pochłonęłam kanapkę z sałatą, którą zrobiła mi mama. Była trochę mało słona, ale nie mogłam narzekać w taki dzień, jak ten.

-Nie jest ci zimno? - zapytałam z pół pełnymi ustami, patrząc na tę samą kurtkę chłopaka, którą nosił przy piętnastu stopniach. Teraz były jakieś trzy i zatrzęsłam się lekko w moim czarnym swetrze, okrytym ocieplanym płaszczem.

-Nie - powiedział lakonicznie, patrząc na mnie. Uśmiechnęłam się na wspomnienie sytuacji sprzed tygodnia, kiedy przedstawił wymówkę, że jest mu zimno. - Czemu się uśmiechasz?

-Tak sobie, mam swoje powody - popatrzyłam na chłopaka z radosnym wyrazem twarzy. Uśmiechnął się w taki sposób, jakby słuchał wykładu o czymś, co wiedział od dłuższego czasu.

Po drodze widziałam kilka dziewczyn, a także i nieco starszych kobiet, które patrzyły na Armina rozmarzonym wzrokiem. W jakiś sposób to sprawiło, że poczułam się gorsza...

Przystanek rysował się na końcu ulicy, którą szliśmy. Od jego strony szła grupa chłopaków, mniej więcej w naszym wieku. Kiedy mnie zauważyli, patrzyli na mnie dziwnym wzrokiem, trącając się nawzajem łokciami.

-Jest niezła, co? - usłyszałam z plątaniny szeptów.

Nagle Armin chwycił mnie za rękę. Popatrzyłam na niego, zdziwiona. Czy on czuje tak samo, jak ja...? Patrzył na grupę chłopaków z chłodną wyższością, jednak nie tą triumfującą.

W końcu minęliśmy grupę i doszliśmy na przystanek. Chłopak cały czas trzymał mnie za rękę, kiedy czekaliśmy na autobus. Zerkałam na niego z ciekawością. Zauważył to i uśmiechnął się, ściskając mocniej moją dłoń.

Puścił ją dopiero, kiedy weszliśmy do autobusu. Właśnie kasowałam bilet, kiedy pojazd ruszył tuż po zamknięciu drzwi. Nieprzygotowana, straciłam równowagę... Który to raz? Da się policzyć je na palcach obydwu dłoni, czy już nie?

Zostałam złapana w ramiona chłopaka. Trzymał się jedną ręką "poręczy" na górze, a drugą przytrzymywał mnie za ramiona, twarzą do jego klatki piersiowej.

-Dzięki - mruknęłam, i poczułam ciepły oddech na czubku mojej głowy, a potem Armin przycisnął do niej usta.

-Nie ma sprawy - wymruczał. Trzymał mnie mocno, a ja kątem oka zauważyłam, że chłopak siedzący z boku odwrócił wzrok z rozczarowaniem.

-O czym myślisz? - wymamrotałam w jego kurtkę.

-O tym chłopaku, który cały czas się na ciebie gapił - odpowiedział mruknięciem w moje włosy, a ja poczułam motylki w brzuchu.

Kiedy doszliśmy na miejsce, trzymając się, oczywiście, za ręce, Gabriel był już w schronisku. Rozmawiał z panią Martą, a Armin zakomunikował, że idzie do toalety.

Gabriel podszedł do mnie, spoglądając na wychodzącego z pomieszczenia.

-Czy on...? - zapytał, wskazując na drzwi, za którymi zniknął chłopak.

-Nie - zwiesiłam głowę. - Nie wie o kłótni z Darią...

-Oh - położył mi rękę na ramieniu. - Nie martw się, wszystko będzie dobrze.

-Jakoś nie wierzę, że ona tak to zostawi... - westchnęłam, kładąc chłodną dłoń na czole.

-Może powinnaś zacząć chodzić na karate? - uśmiechnęłam się nad żartem Gabriela, ale wzięłam go na poważnie. Cóż, może kiedyś by mi się to przydało...?

Drzwi się otworzyły i do pokoju wszedł Armin. Kiedy zauważył, że rozmawiam z Gabrielem, podszedł do mnie i objął ramieniem, patrząc na mojego rozmówcę. Po kilku chwilach ciszy, przełamał ją Gabriel.

-Gratulacje - uśmiechnął się, przyjacielsko poklepując go po barku, i wyszedł na dwór. Patrzyłam w dół, a policzki mi płonęły. Armin był zazdrosny, prawda?

-Dobra, idziemy pomagać, bo po to tutaj jesteśmy - powiedział chłopak, puszczając mnie. Serce zaczęło mi się uspokajać, ale brakowało mi jego ciepła...

Chłopak odwrócił się do wyjścia. Podniosłam wzrok, a za blatem siedziała Gabi. Podpierała głowę łokciem i, lekko się uśmiechając, podniosła kciuk do góry.

Mój Własny Książę z BajkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz