20#

680 40 6
                                    

Leo zapłacił taksówkarzowi a ja nie czekając na chłopaka pobiegłam do recepcji.
Podałam swoje imię i nazwisko. Kobieta podała mi informację na temat mojeje siostry.
Dziewczynka leżała na sali obserwacyjnej:
-Drugie piętro, trzecie drzwi po lewej- powiedziała  kiedy odchodziłam. Postanowiłam nie tracić czasu i wsiadłam do windy.
  Od razu dostrzegłam siostrę i Charliego siedzących na korytarzu.
Nie miałam ochoty z nimi rozmawiać. Nadal byłam zła na Roksanę za to że zadzwoniła tak późno.
Zajęłam miejsce kilka krzeseł dalej. Po chwili przyszedł Leo. Widział że bardzo się denerwuję. Chciał wziąść mnie za rękę ale odsunęłam dłoń.
  W tym samym momencie na korytarzu pojawił się lekarz. Pozwolił nam zobaczyć Natalkę i zapewnił że wszystko jest w pożądku.
Wstałam z krzesła i poczułam jak mój żołądek zaciska supeł.
Wszyscy pchali się do sali jednocześnie.
W końcu ja też weszłam do pomieszczenia.
Kiedy tylko zobaczyłam Natalię poczułam jak robi mi się słabo.
Dziewczynka była blada i posiniaczona.
Miała zabandażowaną głowę i rękę. Przed oczami znów stanął mi obraz siostry we krwi. A słowa ojca zabrzmiały w uszach jak echo.
Poczułam że do oczu napływają mi łzy. Musiałam stamtąd wyjść. Zaczęłam przecisnąć się do wyjścia.
Korytarz był prawie pusty.
Nie wiedziałam dokąd biegnę. Chciałam zapomnieć. Wymazać z pamięci kilka ostatnich godzin.
Otworzyłam jakieś drzwi i z ulgą stwierdziłam że prowadzą na dwór.
Już miałam opuścić szpital gdy niespodziewanie ktoś złapał mnie za rękę.
Odwróciłam się i zobaczyłam zatroskaną twarz bruneta:
-Madi wszytsko w pożądku?-zapytał przyciszonym głosem.
-Nie Leondre! Nic nie jest dobrze- głos uwiązł mi w gardle.
Teraz rozpłakałam się już na prawdę.
Leo przytulił mnie a ja tym razem nie próbowałam uwolnić się z jego uścisku.
Czułam się przy nim bezpiecznie. Choć dalej nie potrafiłam zapomnieć o naszej rozmowie nad Wisłą. Cała  złość minęła:
-Leondre mógłbyś przynieść mi wodę?-zapytałam gdy trochę się uspokoiłam.
Chłopak bez słowa poszedł spełnić moją prośbę a ja usiadłam na ławce i wyciągnęłam papierosa.
Zastanawiałam się czy powiedzieć Patrycji o tym co się stało.
Nagle zamarłam. Przede mną stała Roksana!
Rzuciłam fajkę pod nogi ale było już za późno:
-Daruj sobie! Myślisz że nie wiem!
Znalazłam fajki w twojej torbie kilka miesięcy temu- powiedziała siadając obok mnie.
- Odwal się ode mnie!- podniosłam głos zirytowana.
- Mam już tego dosyć! Nie chcesz mojej pomocy to radz sobie sama- krzyknęła i pobiegła spowrotem do szpitala.
Siedziałam oszołomiona nie wierząc w to co przed chwilą usłyszałam.
Czy to znaczy że teraz mogę robić wszystko na co mam ochotę a ona nie będzie mnie pilnować?
  Leo wrócił z plastikowym kubeczkien w ręku. Napiłam się wody i poczułam jak zimna ciecz przyjemnie mnie orzeźwia:
-Jestem zmęczona wracam do domu- oznajmiłam chłopakowi.
-W takim razie idę z tobą!- powiedział zdecydowanie a ja o dziwo nie miałam nic przeciwko.

Bars and Melody change my life IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz