Piątek wieczorem :
18:00
Chwile potem jak rodzice wyjechali zostałam sam na sam w wielkim, pustym domu co prawda czułam się troszkę osamotniona , postanowiłam więc że wybiorę się na grób mojej przyjaciółki Lissy , która zginęła w niewyjaśnionej sytuacji. Jedni twierdzą, że zaatakowało ją jakieś dzikie stworzenie , a drudzy że sama popełniła samobójstwo. Jak dobrze wiemy ile ludzi tyle opinii ale według mnie to nie mogło być ani zwierzę ani ktoś inny a tym bardziej nie ONA.
Z tego co mówił kryminolog to, to że rany nie wyglądają jakby ją zaatakowało zwierze - nikt nie wie co to lub kto mógł zrobić coś tak okropnego. W drodze na cmentarz zaszłam jeszcze do sklepu kupić znicz i małego różowego misia - Lissa była maniaczką zbierania pluszowych maskotek.
Może i była szaloną osobą ale z drugiej strony była bardzo uroczą i cudowną przyjaciółką , która zawsze była przy mnie gdy miałam kłopoty i była wstanie przyjść nawet o 2 w nocy by mnie jakoś pocieszyć. Droga gdzie znajdował się jej grób była niezwykle pokrętna aczkolwiek dało się zapamiętać szczególnie ,że można było zobaczyć z daleka wielkie drzewo na którym siedziało pełno wron , które ciągle patrzyły się na ciebie - trochę takie creepie ale dało się jakoś do tego przyzwyczaić. Gdy już dotarłam na miejsce - zapaliłam znicz , przeżegnałam się i zawiesiłam małego pluszaka. Usiadłam przy najbliższej ławce i ze smutkiem przyglądałam się jej zdjęciu wyrytym na grobie.
- och Liss gdybyś wiedziała jak mi cie brakuje - szepnełam po cichu - gdybym wiedziała co właściwie ci sie stało to już dawno bym tego gnoja czy cos...
- to co byś zrobiła ? - odparł chrypiący głos
Wystraszona podskoczyłam do góry i zakryłam usta dłonią by nie krzyknąć
- spokojnie możesz krzyczeć do woli , oni i tak cię nie usłyszą chodz kto wie... - uśmiechnął sie szyderczo mężczyzna ubrany cały na czarno , przez moment wyglądał jak typowy grabarz
- kk..iimm ppaan jjeest? - nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa
- dziecinko nie poznajesz mnie? - uśmiechnął się do mnie i zrobił krok w moją stronę
Serce zaczeło mi coraz bardziej uderzać , z każdym jego krokiem robiło mi sie słabo. Próbowałam uciec ale coś nie pozwaliło mi tego zrobić. Tak bardzo sie bałam.
- kim do cholery pan jest ? czego ode mnie chcesz?
Mężczyzna w kapeluszu zaczął żałośnie się śmiać tak jakby usłyszał zabawny żart
- yy nie wiem co tak bardzo pana rozbawiło ale przepraszam śpieszę się - zabrałam torbę z ławki i próbowałam go wyminąć gdy po chwili złapał mnie za ramie tak mocno że poczułam przerażający ból tak jakby ktoś rozrywał mnie na kawałki
- aa prosze mnie puścić to boli - krzyczałam w łzach w oczach
- dokąd tak ci śpieszno moja droga , nie pozwole ci tak szybko odejść nie teraz ! - złapał mnie w pasie i przerzucił mnie przez ramie tak jak worek ziemniaków
- ha ha ha produkuj sie dalej z tym krzykiem i tak cię nikt nie usłyszy - przycisnął mnie raz jeszcze mocno tak , że poczułam każdy kawałek swoich kości
Nie miałam bladego pojęcia kim i czym jest ten człowiek ale tak cholernie się bałam , a co jeśli zrobi mi to samo co Lissie? musiałam coś wykąbinować . W pewnym momencie wpadł mi pewien pomysł, spojrzałam za siebie czy facet który mnie porwał i zmasakrował moje biodro przypadkiem nie myśli o tym co dla niego przygotowałam. Typ był tak bardzo zamyślony , że nie zaareagował gdy zaczęłam wygrzebywać z torebki małą buteleczke z piepżem gazowym. Serce strasznie mi biło ale musiałam jakoś sobie pomóc
- dokąd idziemy? i co zamierzasz ze mna zrobic ? - rzuciłam
- nie interesuj się , już szef doskonale wie co z tobą zrobi - burknął
Z dala zobaczyłam czarny samochód , powinnam się pośpieszyć nim będe martwa. Ostrożnie zdjełam zatyczkę i zwinnym ruchem odwróciłam się w jego stronę i prysnełam cała zawartość wprost w jego oczy. Mężczyzna rzucił mną o podłoge , zakrywając
dłońmi oczy i przeklinając mnie na wszystkie sposoby . A więc czas na ucieczkę , co prawda ze złamanym biodrem nie za daleko uciekne ale jeżeli zapomne o bólu - chodz cięzko o nim zapomnieć biegłam co sił w nogach. Wbiegłam za jakąś siatkę prosto do lasu , z daleka można było usłyszeć krzyki porywacza
- ty su** już nie żyjesz !!!
Coraz bardziej brakowało mi sił w nogach i tchu , złapałam się za bolące biodro i poczułam , że jakaś ciecz spływa mi po ciele. Z daleka nie było już słychać krzyku mężczyzny z ulgą odetchnęłam i oparłam się o drzewo. Delikatnie podniosłam koszulkę i ujrzałam krew która ściekała mi z biodra
- o cholera - szepnełam z łzami w oczach - co on mi zrobił - łkałam dalej
Powoli robiło się ciemno , a ja wciąż nie wiedziałam gdzie jestem . Mężczyzna , który mnie gonił gdzieś się podział . Mój oddech coraz bardziej przyśpieszał a myśli stawały się nie spokojne. Co chwile robiło mi się słabo przez utratę dużej ilości krwi w pewnym momencie upadłam i straciłam przytomność.....
OGŁOSZENIE :
* Witam wszystkich TAK JA ŻYJĘ ;) wiem że baaardzo dawno nie wstawiałam i każdy tylko pytał mnie o kolejny rozdział a że pękło mi serducho od waszych komentarzy postanowiłam że wstawie dla was kolejny rozdział. Rozdział został napisany na szybko także przepraszam za liczne błedy itp ale nie mam czasu na poprawki bo przygotowuje się do matury a co za tym idzie dobrze wiecie. Ale obiecuje wam że po maturze będę miała duużo wolnego czasu i będe mogła znów dla was pisać ;) także mam nadzieje że wam sie spodobał ten rozdział ;)
PS. Jak myślicie co sie stanie dalej z Miranda? czyżby znalazł ją ten chory psychol ? O.O :O czy może macie jakieś swoje teorie ? czekam na wasze sugestie kto wie może jakaś wasza teoria za istnieje w kolejnym rozdziale <3
FIGHTING!!!!!
CZYTASZ
Prześladowca [ WSTRZYMANIE OPOWIADANIA !! ]
Vampire_____________ Opowiadanie własne :) Wszelkie prawa zastrzeżone. .