*1*

511 39 4
                                    


   Usiadłam na ławce pocierając ręce. Obok położyłam ogromną walizkę i torebkę, którą zdążyłam wciąć z domu, nim rodzice mnie wyrzucili. Gdy tylko pomyślałam o zaistniałej sytuacji, w sercu poczułam ukłucie. 
  Wiedziałam,  że dla rodziców zawsze najważniejsza była opinia innych, ale nie wiedziałam, że posunęliby się do takiego czynu. Poczułam wzbierające się pod powiekami łzy. 
   Oparłam łokcie na kolanach i wpatrywałam się w dal, pozwalając łzom płynąć. Siedziałam tak dobre pięć minut. Wspominałam czasy sprzed zmiany koloru moich włosów i po. Było to dla mnie zbyt smutne, bo mimo wszystko wciąż myślałam, że jednak mnie kochają. Spojrzałam na ekran telefonu, łudząc się, że zadzwonią. Nic bardziej mylnego. Pozwoliłam ostatniej łzie spłynąć po policzku.
   - Czas zbierać się na dworzec - mruknęłam biorąc torby w ręce.

 

   Usadowiłam się na odpowiednim miejscu i wyjęłam z torby książkę. Przede mną siedział jakiś mężczyzna, który co chwilę zerkał na zegarek. Te niby niepozorne ruchy bardzo mnie dekoncentrowały. Postanowiłam więc odłożyć lekturę i zajęłam się patrzeniem przez okno. Oparłszy głowę na dłoni, ze zmęczenia przysnęłam.

   Obudziłam się półgodziny przed zaplanowanym dojazdem. Odetchnęłam z ulgą. Włożyłam słuchawki do uszu i spojrzałam na pana siedzącego przede mną. Pisał coś teraz na telefonie, a po chwili zrobił zdjęcie krajobrazowi przedstawionemu za oknem. I tak spędziłam kolejne dwadzieścia minut - obserwując ludzi siedzących ze mną w przedziale. 
  Dziesięć minut później wychodziłam z pociągu. Przede mną, mężczyzna "z przeciwka" rzucił torbę i pobiegł do swojego malutkiego synka. Aż mnie zmroziło. Odwróciłam wzrok i skierowałam się do centrum Warszawy. Ponieważ oszczędzałam pieniądze od szóstej klasy podstawówki, by pewnego dnia wyjechać za granicę (czyt. do Korei Południowej) i tam zamieszkać, uzbierałam bardzo wysoką sumkę, dlatego postanowiłam na razie zatrzymać się w jakimś hotelu.
   Zameldowałam się, wzięłam kluczyk i poszłam do pokoju. Rzuciłam wszystkie torby na ziemię i wskoczyłam do łóżka, przykrywając się kołdrą. Przymknęłam powieki i po chwili znalazłam się w objęciach Morfeusza.





   Rano obudził mnie dzwonek mojego telefonu. Nie patrząc na wyświetlacz odebrałam.
   - Halo? - powiedziałam sennie.
   - Dzień dobry, nazywam się Anna Kurowska. Czy jest pani mieszkanką ... 
   - Nie, dziękuję za propozycję. Miłego dnia, do usłyszenia - nie dałam jej dokończyć.
   Zazwyczaj jestem miła dla takich osób, rozumiem, że to ich praca, ale gdy rano się mnie budzi, to nie jestem w humorze.
   Spojrzałam na zegarek. 8:19. Syknęłam i znów położyłam głowę na poduszkę.


  Skoczyłam do basenu. Było gorąco jak w piekle. Chłodna woda dała ukojenie mojej skórze. Nie czekając na nic zanurzyłam głowę i przepłynęłam do końca basenu.  Tuż za mną płynął chłopak - brunet o zielonych oczach. Na jego brzuchu było widać lekki zarys mięśni. Uśmiechnęłam się do siebie. Gdy tylko wyszłam z wody chłopak zaczął mnie łaskotać. 
   - Przestań - pisnęłam śmiejąc się jednocześnie.
   Zaczęłam się szamotać, po czym razem wpadliśmy do basenu. 



   - Ach! - powietrze uleciało ze mnie ze świstem. 
  Leżałam na podłodze zawinięta w kołdrę z błogim uśmiechem na ustach. Nim dotarło do mnie, że to był tylko sen, zdążyłam zrzucić jeszcze ze stolika nocnego lampkę. Na szczęście się nie stłukła. Podparłam się na łokciach i ogarnęłam wzrokiem nieznany mi pokój. Przypomniały mi się wydarzenia z ostatniego dnia. Przygryzłam wargę by się nie rozpłakać i usiadłam na łóżku. Włączyłam laptopa i zabukowałam bilet na najbliższy lot do Korei Południowej - następnego dnia o 4:30.
   Poszłam do łazienki, by wziąć prysznic. Przed wejściem do kabiny spojrzałam jeszcze w lustro. O mało co, a dostałabym zawału - czerwone włosy, wyglądały jakby ptaki zrobiły sobie gniazdo na mojej głowie, rozmazany tusz do rzęs od płaczu, opuchnięte oczy i porozgryzane wargi.
   - Gorzej być nie mogło - powiedziałam do swojego odbicia.
   Weszłam pod prysznic i odkręciłam ciepłą wodę. Tego mi było trzeba. Zmyłam z siebie cały brud z poprzedniego dnia i z uśmiechem na popękanych ustach wyszłam z łazienki. Spakowałam wczorajsze ubrania do walizki i wyszukałam w internecie dokładny adres mojego domu w Korei, który kupili kiedyś rodzice z myślą o przeprowadzce. Nikt nie wie, że wzięłam ze sobą klucze. I może lepiej by było, gdyby nikt się nie dowiedział.


***


   Siedziałam w samolocie ze słuchawkami w uszach. Wyjrzałam przez małe okienko i szepnęłam do siebie pewnie:
    - Już nigdy tu nie wrócę.
    Postanowiłam zamknąć ten przykry dla mnie rozdział mojego życia i rozpocząć wszystko na nowo. Nowe życie. Nowe lepsze życie. Jak to pięknie brzmiało.  Wyjęłam z torebki książkę i zatopiłam się w lekturze. 


***

   Stanęłam z walizkami przed wjazdem do mojego nowego domu. Odwróciłam się jeszcze do taksówkarza, grzecznie podziękowałam i ukłoniłam się, gdy ten odjeżdżał. 
   Wniosłam bagaże do środka i wciągnęłam przyjemny zapach nowego domu. Pogodziłam się już ze stratą rodziny. To już nawet nie bolało.
   No dobra, kłamałam.
   To wciąż boli.
   Ale czas leczy rany. Na razie zostanę sama. Samotność będzie na razie jedyną rzeczą, która zagościła u mnie w sercu. I w domu... 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heloł!
Pierwszy raz piszę ff, więc proszę o wyrozumiałość. Mam nadzieję, że opowiadanie nie będzie rakowe xDD
Jakby co, to popełniam duuuuuuużo błędów (wszystkich rodzajów). 
Mam nadzieję, że choć parę osób kiedyś to przeczyta xDD

|BTS| Porzucona : Odnaleziona✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz