"Stara zasada Zasiedmiogórogrodu"

105 8 0
                                    

"Czar zostanie złamany, gdy tylko miłości pozna słodki smak". To stara zasada Zasiedmiogórogrodu. Jedna z najważniejszych w Fairytale. Zasada, a raczej warunek do złamania nawet najpotężniejszej magi na świecie. Mimo że brzmi banalnie, to jednak jest to prawie niemożliwe do spełnienia. I tego się boję. 

Powoli ubrałam jeansy i bluzę z kapturem, po czym na nogi włożyłam trampki. Aktualnie znajdowałam się w teatrze Frost'a. Musiałam jak najszybciej stąd wyjść. Spałam w gabinecie, a jedyne wyjście prowadziło przez wielką salę. Po cichu na paluszkach. Niestety stara wypróchniała podłoga i schody nie ułatwiały zadania, z każdym krokiem skrzypiały, a na dodatek ściany wydawały się chwiać, jakby zaraz miały runąć.
Gdy udało mi się jakimś cudem zejść z ostatniego schodka odetchnęłam z ulgą .
Zostało już tylko wymknąć się przez Wielką sale.
- Już wychodzisz, Pani? - zapytał białobrody. Obróciłam się na pięcie po czym spojrzałam na Mikołaja. Siedział na jednym z siedzeń w środkowym rzędzie popijając przy okazji kawę.

- Chcę im pomóc. Jeśli choć trochę uda mi się nakierować ich na swoje przeznaczenia... 

- Już próbowaliśmy z Jack'iem... Nie poznał Zająca. Nie rozpoznałby go nawet gdyby ten ubrał się w strój króliczka z playboy'a! - wykrzyczał głośnio North.

- To prawda. - nagle znikąd pojawiła się Ząbek. - Wszystkiego próbowaliśmy! Nawet od malego czytaliśmy mu Jack'a Frost'a! Ale jedyne co zrobił to przefarbował włosy!

Patrzę przenikliwie na małą kobietkę. Jak mówiłam wcześniej, nie wyglądała na siebie sprzed lat, ale zmieniła się nie tyle pod względem wyglądu, jak pod względem bycia. Zwykle szczebiotała, trajkotała, aż człowiek migreny dostawał. Teraz... Była cicha. 

- Tu nie chodzi o was. - ciężko wzdycham - Tak jak powiedziałam... Stara zasada Zasiedmiogórogrodu. 

- Ale jak to... Przecież oni... - mamrocze Tooth. 

Zasiedmiogórogród. Państwo rządne niegdyś przez króla Harolda i królową Lilian - rodziców królewny Fiony, obecnie przez jej kuzyna Artura. 

W kraju Fairytale magia nigdy nie istniała. Nie miała ona prawa bytu przez czynniki polityczne oraz fakt, że rdzenni mieszkańcy nie potrafili z niej korzystać.

Z wieku na wiek jednak wszystko się zmieniało i magowie, wróżki oraz różne stworzenia magiczne wyemigrowały z Sakury do Fairytale, głównie z powodu panujących wówczas wojen domowych, dodatkowo ja zasiadłam na tronie jednego z głównych państw Fairytale. Dobra wróżka, Diabolina, Zła Królowa, magiczne fasolki Jasia, zatrute jabłko... To wszystko przybyło z Sakury. 

Z czasem jednak imigranci musieli się ukrywać przez osoby takie jak Duke Weaselton. Ludzie z mocami, którzy nie umieli się przystosować zostali ścięci o głowę. Jednak niektórym udało się uciec, schronili się w małym opuszczonym państwie otoczonym ze wszystkich stron górami. Siedem gór dzieliło imigrantów od ludzi, którzy ich nie tolerowali. Państwo odżyło, a wraz z nim rynek magiczny. 

Stare wiedźmy, które wymyślały wtedy eliksiry, były bardzo kochliwe. Zawsze chciały mieć księcia za męża, albo chociaż przystojnego syna, no ale na jednego i drugiego nie upolowały. Wymyśliły więc błahą zasadę na utrzymanie bądź złamanie czarów, którą zna każdy. "... gdy tylko miłości pozna słodki smak". 
Uznały bowiem,że skoro im się nie udało w miłości to mało komu się powiedzie.

Głupie ... Jednak wtedy takim myśleniem kierowały się stare rzemieślniczki.

  - Muszę im pomóc... Nie możemy się dłużej bawić w podchody! Oni muszą wiedzieć co było! Ja muszę... -  szeptałam, a łzy powoli napływały mi do oczu. 

- Ale Pani... Jesteś pewna, że oni... - powiedział sir North gwałtownie podnosząc się z siedzenia, przy czym wylał sporą część kawy na siedzenie przed nim. 

- Jestem. Proszę się nie martwić... - powiedziałam na odchodne, po czym wybiegłam z sali. Nim jednak całkowicie opuściłam teatr, zostałam jeszcze chwilę za drzwiami. Dźwięk niósł się po całym teatrze dość porządnie, więc nawet nie 

- No masz ci los. - powiedział święty patrząc na plamę, którą zrobił przed chwilą.

- Nie wierzę... Jeśli jej hipoteza jest prawdziwa... To co zrobimy? - rzekła Ząbek. 

- Jedyne czego możemy się obawiać... To zamydlenia nam oczy przez NIEGO. Pamiętasz, że wyzbyłaś się uczuć co do Jack'a? - powiedział North wychodząc z rzędu siedzeń. Przez cały czas podejrzliwie patrzył na nauczycielkę.

- T-Tak...

...

Tego się obawiałam. Odkrycie i rozkopanie okropnej przeszłości, do tego parę ciepłych słówek... Obietnice wolności. To jego strategia. 

Co mam robić?


"Dawno, Dawno Temu" - Jelsa Fanfiction [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz