11. "Wyrwane karty historii, których nie znamy"

167 17 0
                                    

Czy może być gorzej ?

To pytanie zadałam sobie jeszcze chwilę temu, a los najwyraźniej postanowił wysłuchać tego co mam do powiedzenia. Z oddali dostrzegałam niebieskie światła płomyków, które prowadziły Jack'a. Szybko zmyłam się do Sory, postanowiłam obserwować ich stamtąd.

Chłopak podbiegł do dziewczyny. Na jego twarzy widziałam strach, ale również i troskę. Nieprzytomna Elsa leżała jak długa na mokrej trawie.

Nadal miała na sobie swoją błękitną suknie. Jack przyklęknął przy niej i lekko podniósł głowę.

- Elsa ! Elsa ! Obudź się ! - krzyczał. Zdawał sobie sprawę, że dziewczyna jest żywa, jednak ... Uczucia i wyobraźnia działały niesamowicie mocno. Teraz gdy na nich patrzyłam pomyślałam sobie o walce, którą ta dwójka stoczyła z Mrokiem jeszcze dwa lata temu. Gdy Frost wreszcie przypomniał sobie kim tak naprawdę była dla niego królowa przed uzyskaniem swoich mocy. Była to piękna historia.

Białowłosy delikatnie i bez problemów uniósł blondynkę na swoich silnych ramionach.

- Wracamy do domu... - szepnął jej do ucha.

Będąc w Sorze widziałam wszystko dokładnie... Jedna z perełek zaświeciła ostrym biało-błękitnym. Dawniej skakałabym ze szczęścia na ten widok. Jednak nie wtedy... Trzeba być ostrożnym...

Ostrożnym...

- Elsa! - wykrzyczał białowłosy, a jego głos odbijał się echem od lodowych ścian zamku. Mimo braku jakiegokolwiek źródła światła choćby w postaci świecy, co było w sumie oczywiste, to mimo to chłopak widział wszystko doskonale. Księżyc nigdy go nie zawodził.

Sfrustrowany pobiegł na górę wielkimi, lodowymi schodami. Pałac Królowej ani śmiał się zmienić od jego ostatniej wizyty.

- Elsa! - wychrypiał stłumionym głosem strażnik. Gdy dotarł do góry ujrzał ją. Stała bokiem do niego tak, że mógł spokojnie lustrować jej wielkie, błękitne oczy, które mimowolnie zachodziły łzami.

-Elsa! Wiesz jak się martwiłem!? - rzekł uradowany. Jednak królowa ani śmiała spojrzeć, a odwróciła się do niego plecami i stała tak nieruchomo przez dłuższą chwilę.

- Els... - wychrypiał Jack. - Wróciłem... Ja wiem, że się gniewasz o to wszystko, ale...

- Nie. - ucięła blondynka, zanim białowłosy mógł dokończyć swoje przemyślenia. - Nie gniewam się. Jestem smutna. - powiedziała przez łzy. Jack próbował do niej delikatnie podejść, ale wiedział, że najpierw trzeba wysłuchać królowej.

- Jestem smutna, bo nie dawałeś znaku życia... Myślałam, że nie żyjesz.

- Elsa... - szeptał cicho, a władczyni powoli zwróciła się w jego stronę. - Jestem tu teraz.

- ALE TO TYLKO KWESTIA CZASU ZANIM ODEJDZIESZ! TAK JAK ONI! - wykrzyczała przez łzy. Lód, z którego stworzony był zamek przybrał fioletową barwę, a z sufitu padał śnieg.

Białowłosy nie zważał jednak na nic. Podszedł spokojnym krokiem do władczyni.

- Jestem strażnikiem. Muszę chronić dzieci... Oraz tych wszystkich, których kocham. - mówiąc to wziął jej rękę i przyłożył do swojej skroni. - To moja ostatnia walka. Będę walczył dla ciebie. Pokonam go. - wyszeptał.

"Dawno, Dawno Temu" - Jelsa Fanfiction [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz