1. FORTUNA - Rozdział I

442 45 6
                                    

Trybun Klaudiusz lubił odwiedzać targ niewolników.

Była to pożyteczna atrakcja - można było sprytnie zapłacić mniej za robotnika wartego więcej. To zależało od inteligencji kupca.

Klaudiusz lubił też wybierać młode dziewczyny dla siebie i kolegów. Były one potrzebne między innymi do robienia masażu, podawania jedzenia i zaspokajania męskich potrzeb w nocy.

Tego dnia na targu panował niesamowity zamęt. Przyszło jeszcze więcej kupców niż zwykle. Klaudiusz uważnie przyglądał się każdemu niewolnikowi.

Nagle na scenę wyprowadzono dziewczynę w grubych kajdanach.

Miała na sobie lekko poszarpaną, prześwitującą na brzuchu sukienkę. Bujne, ciemne, rozczochrane i poplątane włosy potęgowały przeczucie, że była za nie mocno szarpana. Jej czarne oczy błyszczały od łez gniewu, bólu i upokorzenia.

Jeszcze nigdy w życiu Klaudiusz nie poczuł, że jakaś kobieta uwiodła go od pierwszego spojrzenia.

Aż do teraz.

- Młoda i zdrowa! - krzyczał kupiec. - Była nierządnica, więc wyćwiczona w pewnych sprawach... Kto ile da?

- Czterdzieści sztuk złota - rzucił jeden z mężczyzn.

- Jak za kawał mięsa - warknęła cicho dziewczyna, za co kupiec szarpnął ją szybko, ale dobitnie za włosy.

- Nie żartuj, jest warta te symboliczne dwieście - stwierdził inny obywatel.

- Trzysta!

- Czterysta!

Klaudiusz wybrał się na targ z myślą o jakimś młodym, silnym chłopaku, lecz pokusa stała się zbyt wielka.

- Tysiąc - rzekł z nadzieją, że nikt już go nie podbije.

- Dwa tysiące.

Klaudiusz spojrzał spod zmrużonych powiek na drugiego licytatora.

- Pięć tysięcy.

Dziewczyna drgnęła. Kupcowi zaokrągliły się oczy.

- Pięć tysięcy... sztuk złota? - spytał z niedowierzaniem.

- Trochę dużo, ale cóż mam do stracenia. - Trybun uśmiechnął się lekko.

- Pięć tysięcy po raz pierwszy! Pięć tysięcy po raz drugi! Pięć tysięcy po raz trzeci! Sprzedane!

Kupiec zszedł ze sceny, ciągnąc za sobą dziewczynę. Rzucił ją Klaudiuszowi i wyciągnął dłoń.

Trybun wręczył mężczyźnie odpowiednią ilość pełnych sakiewek. Podczas gdy ten zaczął uważnie przeliczać ich zawartość, Klaudiusz podniósł dziewczynę z ziemi.

- Jak cię zwą?

- Maria Magdalena... panie.

Trybun roześmiał się lekko.

- Mów do mnie Klaudiusz. Magdala to miasto w Izraelu, prawda? Jesteś Żydówką?

- Zgadza się.

Grube kajdany opadły z brzękiem na ziemię. Maria popatrzyła na swego nowego pana pytająco.

- Nie będę cię prowadził w łańcuchach, jak jakiegoś woła.

Dziewczyna uśmiechnęła się resztkami sił. Była widocznie wyczerpana.

- Wszystko się zgadza, kupcze? - spytał Klaudiusz.

- Mam taką nadzieję - mruknął mężczyzna, nadal przesypując monety z jednej dłoni do drugiej.

- W takim razie, chodźmy do naszego mieszkania, Mario.

***

Inne niewolnice starannie umyły, uczesały i przebrały Marię. Dziewczyna nie pamiętała, kiedy ostatnio czuła się tak dobrze.

- Myślę, że tej nocy Pan pozwoli ci się jeszcze wyspać. Wyglądasz jak cień. - Piwnooka Salome uśmiechnęła się przyjaźnie.

- Jak to "pozwoli się wyspać"...? - spytała niepewnie Maria.

Jej nowa przyjaciółka roześmiała się cicho.

- Chyba wiesz, po co tu jesteś? - Zgrabne palce Salome szybko przeczesywały pasma włosów Magdaleny. - Oprócz wiadomego usługiwania w dzień, będziesz musiała...

- Ach - jęknęła Maria. - Mogłam się tego spodziewać. Powrót do przeszłości.

Salome chciała o coś spytać, ale zrezygnowała.

Do pomieszczenia weszła siostra Trybuna, Marianna. Starsza niewolnica dygnęła i skłoniła głowę. Magdalena spojrzała na przybyszkę z lekkim zdziwieniem.

- Witaj, Mario. Klaudiusz zaprasza cię na obiad.

***

Maria dobrze wiedziała, że niewolników nie zaprasza się na obiad. Ojciec Trybuna na pewno też o tym wiedział. Przez cały czas zerkał na dziewczynę złowrogo.

Ale cóż to mogło znaczyć w porównaniu do uczucia, gdy Magdalena spróbowała tych pyszności! Nigdy w życiu niedane jej było nawet polizać czegoś tak dobrego.

- Synu - odezwał się nagle najstarszy domownik.

- Tak, ojcze?

- Coraz więcej żołnierzy zostaje wysyłanych w okolice Jerozolimy. To zapewne przez tego szaleńca z Nazaretu. Potrafi zrobić niezłe zamieszanie.

Klaudiusz otarł usta chusteczką i wyprostował się na krześle.

- Nie mam ochoty wyjeżdżać z Rzymu, ojcze.

- Ja też nie chciałbym, żebyś mieszkał wśród tych... - Ojciec skrzywił się. - Wśród tych niemądrych Żydów.

Jedynie wyrachowanie i szacunek do wyborów syna powstrzymały go od wypowiedzenia o wiele gorszych epitetów.

Klaudiusz zerknął szybko na Marię, ta jednak była tak przejęta jedzeniem, że nawet nie słyszała dobrze całej rozmowy.

Marianna tylko przegryzła wargi.

- Jeśli taka będzie wola Cezara, wypełnię ją z przyjemnością. Dopóki jednak nie wyda mi rozkazu, nie chciałbym o tym rozmawiać. Co do jakiegoś szaleńca... nie wiem, o kim mówisz, ale myślę, że nie powinienem się z nim spotkać. Prędzej zostanę wysłany na dowodzenie krzyżowaniom. - Klaudiusz odetchnął głęboko. - A to nawet nie jest najgorsze zajęcie.

- Pójdę już - odezwała się Marianna. - Dziękuję, ojcze. Dziękuję, bracie.

Dygnęła i szybkim krokiem wyszła z sali.

- Klaudiuszu, chyba wspominałem ci o wrażliwości Marianny na temat tak okrutnych tortur jak krzyżowanie?

- Na czym właściwie polega krzyżowanie...? - spytała Maria.

Ojciec zmarszczył brwi.

- Niewolnicy nie mają prawa zabierać głosu przy stole, dopóki nie zostaną o to poproszeni.

Dziewczyna spuściła wzrok. Trybun nerwowo przełknął ślinę.

- Później ci o tym opowiem - mruknął. - My chyba też już pójdziemy, ojcze.

Wyszli na korytarz. Klaudiusz położył dłoń na ramieniu Magdaleny.

- Mario - wyszeptał. - Jeśli ci to nie przeszkadza, kolację zjesz z innymi niewolnicami. Teraz idź do swej sypialni i odpocznij. Jutro pokażę ci mój pokój.

Uśmiechnął się i odszedł.

Pasja i FortunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz