Maria przebiegła dobre dwie mile, robiąc wielkie susy, przewracając wszystko na swojej drodze i chichocząc jak pomyleniec. Kilku mężczyzn chciało ją złapać, ale dziewczyna z nadludzką siłą odrzucała ich niby szmaciane lalki.
Gdy jeden z rzymskich żołnierzy zastąpił jej drogę koniem, ta przewróciła zwierzę wraz z jeźdźcem jednym pchnięciem, zarechotała i pobiegła dalej.
Wybiegła nawet z miasta. W końcu dotarła do swego celu. Spowolniła, aż w końcu zupełnie stanęła.
Na kamieniu siedział mężczyzna. W przeciwieństwie do ludzi wokół był spokojny i opanowany. Patrzył na Marię, a ona na niego.
Po chwili rzuciła się w jego stronę, nie zważając na usiłujących powstrzymać ją innych osobników. Potknęła się, upadła. Wylądowała u stóp wstającego mężczyzny i spojrzała w górę, nie przestając się śmiać.
- Witaj - powiedziała przerażającym głosem. - Nareszcie.
- Wyjdź z tej kobiety, duchu nieczysty - odpowiedział opanowanym głosem mężczyzna.
Maria wygięła ciało pod nienaturalnym kątem i zawarczała:
- Nie, nie chcemy iść ani do czeluści, ani w świnie, dobrze nam w tym człowieku.
Ludzie wokół przypatrywali się uważnie tej niecodziennej scenie. Niebo zaczęło się zachmurzać, a wiatr dął coraz mocniej.
- Myślisz, że jesteś mocniejszy od nas, bo uwolniłeś już tyle dusz? - zaśmiała się Maria. - W ciele tego słabego człowieka jest aż siedem duchów.
- Jak wam na imię? - spytał mężczyzna.
Magdalena powoli wstała, kierując wzrok w dół.
- Jestem Belialem - syknęła.
Ziemia pod jej stopami zaczęła pękać.
- Jestem Lewiatanem.
Słońce schowało się zupełnie.
- Jam jest ten, który skusił Ewę.
Porywy wiatru stały się tak zimne, że mniej wytrzymali ludzie, mimo ciekawości, zaczęli uciekać do domów.
- Jam jest ten, który opętał Kaina.
Pierwsze krople deszczu wpadły w piach.
- Ja zamieszkam w Hitlerze.
Z nieznanego źródła zaczęły dochodzić przyprawiające o dreszcze wrzaski.
- Ja zamieszkam w Neronie.
Maria niespodziewanie uniosła głowę i spojrzała na mężczyznę. Uśmiechnęła się, a w jej czarnych oczach odbił się piekielny ogień. Oblizała wargi, po czym wyszeptała tak, że żaden zgromadzony - oprócz tego stojącego tuż przed nią - nie mógł tego usłyszeć.
- A ja zawładnę Judaszem.
Grom z nieba huknął tak głośno, że zgromadzeni ludzie zaczęli krzyczeć i uciekać. Ulewa i wiatr zagłuszały wszystkie dźwięki. A Maria stała i się śmiała.
Mężczyzna stojący przed nią powiedział coś, wykonał jakiś gest. Dziewczyna upadła, a wokół zapadła ciemność.
***
Obudziła się w obcym łóżku, w nieznanym dotąd pomieszczeniu. Nie wiedziała, co się z nią stało i dlaczego boli ją każdy skrawek ciała.
Jęknęła głośno.
Do łóżka podbiegła nieznajoma kobieta. Miała okrągłą twarz i przyjazne, ale zatroskane spojrzenie. Uśmiechnęła się serdecznie.
- Nareszcie! Marto, chodź tu prędko.
Nad Magdaleną stanęła druga kobieta o nieco surowszych rysach twarzy. Także się uśmiechnęła.
- Witaj, Mario. Jak się czujesz?
- Źle - odpowiedziała Magdalena zgodnie z prawdą, choć po chwili poczuła, że jednak jest inaczej niż wcześniej.
Choć jej ciało płakało z bólu, jej dusza się śmiała. Maria nie pamiętała, kiedy ostatnio czuła się taka lekka, taka beztroska. Nie bała się już czegoś nieznanego i nieodgadnionego. To wszystko minęło.
- Chociaż... - wyszeptała po chwili. - Jest mi trochę lepiej.
- Bardzo nas to cieszy - zapewniła kobieta obok Marty.
- Gdzie w ogóle jestem? Co się stało?
- Miriam, wytłumacz jej - poprosiła Marta. - Ja pójdę zawiadomić Mistrza.
- Po tym, jak opuściły cię złe moce, zasnęłaś głęboko. Mija już trzeci dzień, odkąd nie otworzyłaś oczu. Bardzo się martwiłyśmy, zwłaszcza ze względu na twój stan. Na szczęście medyk stwierdził, że dziecko w twoim łonie żyje. W czasie twojej śpiączki wykąpałyśmy cię, przebrałyśmy i rozczesałyśmy włosy, bo były jednym wielkim supłem. Podawałyśmy ci wodę, ale na pewno jesteś też głodna?
- Możliwe, że boli mnie żołądek, chociaż już sama nie wiem. Wszystko mnie boli - jęknęła Magdalena.
- To zrozumiałe, choć odpoczywałaś przez dwa pełne dni i nasmarowałyśmy cię łagodzącymi olejkami. Może Mistrz uzdrowi cię z bólu.
- Jaki znów Mistrz? Ach, i o co chodzi z tymi... złymi mocami?
- To On wypędził z ciebie siedem demonów. - Miriam uśmiechnęła się lekko. - Nasz Pan jest wielki i silny.
- Jak nazywa się wasz Pan...?
- Zwą go Jezus Chrystus i uczynił wielkie rzeczy także naszej rodzinie. To Syn Boży, Mesjasz zesłany na ziemię.
W tej chwili do izby weszła Marta, prowadząc jakiegoś mężczyznę. Marii stanęło serce.
Rozpoznała go. To jego spotkała w dniu egzekucji Apolliny. Oto ów człowiek o niezwykle błękitnych oczach, oto prorok zwany Mesjaszem.
On uwolnił ją od złych sił, które nękały ją po śmierci Apolliny. Miała ochotę wstać i rzucić mu się w ramiona, jednak mięśnie odmawiały jej posłuszeństwa.
- Witaj, Mario Magdaleno - powiedział.
Dziewczyna nie mogła oderwać wzroku od jego oczu.
- Dziękuję... Jezusie - wyszeptała i resztkami sił uniosła rękę, aby chwycić jego dłoń.
Chciała spytać, czy wróci jej siły i uwolni od fizycznego bólu, ale nie miała odwagi już nic powiedzieć.
- Jutro będziesz zdrowa, Mario. Najedz się i odpocznij. Niech pokój będzie z tobą.
Po czym odszedł.
CZYTASZ
Pasja i Fortuna
Historical FictionHistoria Marii Magdaleny, niewolnicy ze starożytnego Izraela, sprzedanej rzymskiemu trybunowi. [zakończone: październik 2016 r.]