Rozdział XIV

124 22 3
                                    



Usiedli obok siebie, jak za ostatnim razem. Cyprian i Greta odeszli na pewną odległość, Judasz także.

- Co znaczą słowa, że wyjdziesz z Jerozolimy w hańbie? - spytała Maria po dłuższej chwili milczenia.

- Mówiłem już to nie raz swoim uczniom, ale ludziom trudno zrozumieć niektóre rzeczy.

- Zrozumiem - powiedziała cicho Magdalena.

Tym razem cisza trwała parę krótkich chwil.

- Spełni się wszystko, co napisali prorocy o Synu Człowieczym. Zostanie wydany w ręce pogan, będzie wyszydzony, zelżony i opluty; ubiczują Go i zabiją, a trzeciego dnia zmartwychwstanie.

- Ach, gdzieś to już słyszałam! - wykrzyknęła Maria. - Czyżby nie od Ciebie?

Jezus uśmiechnął się lekko.

- Zapewne.

- Nie wyjaśniłeś mi, o kogo chodzi... - Magdalena nagle urwała. Jej oczy zaokrągliły się z przejęcia. - Chyba nie o Ciebie?

- Znajdziesz na to odpowiedź szybciej niż myślisz.

Marię przebiegł zimny dreszcz. Przełknęła ślinę i odruchowo pogłaskała brzuch, jak zawsze w chwilach stresu.

- Jak mieliby cię zabić? Przecież niemal wszyscy ludzie witali cię z euforią.

- Człowiek jest zmienny. Między miłością a nienawiścią istnieje cienka granica, a i zaufanie bardzo często zawodzi. Ludzie nie są doskonali.

- Ty też?

- Jestem człowiekiem, Mario.

Jezus rozejrzał się powoli dokoła.

- Który dziś dzień tygodnia...? - spytał po chwili.

- Noc z pierwszego na drugi.

- Szóstego dnia. Szóstego dnia stanie się to, na co czekało ludzkie plemię.

Magdalena zmarszczyła brwi.

- To znaczy?

- Wyobrażasz sobie swój poród, Mario? - spytał Jezus.

Dziewczyna przez chwilę nic nie odpowiadała, zdziwiona.

- Nie... to znaczy... tak, ale...

Jezus ponownie skierował na nią wzrok. Po raz kolejny uśmiechnął się dziwnie, jakby w jego oczach było jednocześnie tyle sprzecznych uczuć i emocji.

- Ale nie czujesz tego bólu, prawda? Nie wiesz, czego się bać; wpojono ci, że poród boli, ale czy potrafisz to sobie wyobrazić tak dokładnie, że aż zapłaczesz...?

Maria nadal nie miała pojęcia, co powiedzieć, więc tylko siedziała z lekko otwartymi ustami i trzymała swój brzuch.

- Jako człowiek żałuję, że nie mogę żyć w takiej nieświadomości - powiedział tylko Jezus, po czym wstał i odszedł.

Maria chciała go zatrzymać i spytać, dlaczego nawet się nie pożegnał, dlaczego nie czekał na jakąś odpowiedź.

Lecz szybko uświadomiła sobie, że nie pozostało już nic do powiedzenia.

Także wstała i zawołała Cypriana z Gretą. Jakież było jej zdziwienie, gdy zamiast nich stanął przed nią Judasz. Uśmiechnął się promiennie.

- Skąd to zdziwienie? Twoja służba wróciła do domu, powiedziałem, że sam cię odprowadzę.

Marii serce zabiło szybciej.

Pasja i FortunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz