Rozdział VII

151 25 3
                                    


Następny tydzień przebiegł jeszcze gorzej. Szaleństwo Marii pogłębiało się, a ataki furii zdarzały się coraz częściej i trwały dłużej. Po tym, jak zaatakowała Klaudiusza w nocy, Trybun uprzejmie uświadomił jej, że powinna przeprowadzić się do innego pokoju.

Nie protestowała, choć bez obecności Klaudiusza bała się jeszcze bardziej.

Pewnego wieczoru Trybun uczestniczył w krzyżowaniu - nie było to dla niego nic nowego, ale nie mógł wytrzymać bez tradycyjnego upicia się wraz z kolegami po fachu.

W sypialni czekała na niego zapłakana Maria. Gdy uświadomiła sobie, że jest pijany, rozmiękła jeszcze bardziej.

- Dziś bałam się jak nigdy i byłam niewyobrażalnie samotna - chlipała. - Czekałam na ciebie wiele godzin, a ty wracasz pijany...?

- Ukrzyżowanie - mruknął tylko Trybun, siadając na łóżku.

- Po co upijacie się po każdym ukrzyżowaniu...?

- Nawet nie wiesz, jaka to straszna śmierć. - Klaudiusz charknął. - Pijemy, by zapomnieć. Idź do swojej sypialni, dobrych snów.

Magdalena, nadal płacząc, posłusznie udała się do swojego pokoju; pełnego jej strachów, zwątpień i demonów przeszłości.

Oraz szaleństwa, którego nie potrafiła oswoić.

***

Maria zdążyła nauczyć się odróżniać sen od jawy. Teraz wiedziała, że rozmawia z kimś właśnie przez sen.

Piękna, ale strasznie zaniedbana kobieta, była młoda, ale wydawało się, jakby istniała od wieków. Jakby dźwigała na sobie ciężar wielu przeżytych lat. Miała jasne włosy i brudną suknię, która zapewne kiedyś była biała.

Istota była wychudzona i skulona, a jej wzrok przypominał spojrzenie spłoszonego zwierzęcia.
W dłoni ściskała zgniły owoc.

- Kim jesteś? - spytała Maria.

- Nie lubię wypowiadać swojego imienia - odpowiedziała cicho kobieta.

- Po co do mnie przyszłaś? Chcesz porozmawiać?

- Tak. Nie wolno mi tu być, ale...

Kobieta zacisnęła pięść bez owocu i rozejrzała się szybko, jakby sprawdzając, że nikt ich nie obserwuje.

- Wiem, jak ci pomóc.

- W czym?

- Nie jesteś szalona. Ani przeklęta. Po prostu zabłądziłaś w życiu i nie zdołałaś w porę wrócić na dobrą drogę. Popełniłaś podobny błąd, co ja; zaufałaś nieodpowiedniej sile.

- Jakiej znowu sile? - zdziwiła się Maria.

- ON cię nęka, bo chce odpowiedzi. Nie zdecydowałaś jeszcze, komu chcesz służyć. ON czeka, aż otworzysz mu drzwi.

- Nie mów zagadkami, jestem zbyt niemądra, żeby cię zrozumieć - westchnęła Magdalena.

- Masz do wyboru dwie drogi: Pasję i Fortunę. Ta pierwsza to męczeństwo, a druga: szczęście. ON robi wszystko, żebyś wybrała Fortunę, ponieważ to jego Królestwo.

- Chyba każdy wybrałby szczęście.

- Widzisz, zarówno Pasja, jak i Fortuna trwają krótko; po nich przychodzi niekończąca się odwrotność. Po męczeństwie czas na prawdziwe szczęście, a po szczęściu - wieczne męczeństwo.

- Jeśli ON jest tym, który tak nęka mnie od wielu dni i wprowadza w szaleństwo, nie chcę mu "otwierać drzwi". Wybieram Pasję, choćbym miała później tego żałować.

Kobieta z owocem uśmiechnęła się lekko, serdecznie, jakby z ulgą.

- Podąż za Mesjaszem, a otrzymasz wszystko, czego pragniesz.

- Kto to jest Mesjasz?

- Musimy się powoli żegnać, przyjaciółko. Cieszę się, że mogłam ci pomóc.

- Zaczekaj! Powiedz mi tylko, jak masz na imię.

Kobieta zagryzła wargi.

- Ewa. Nazywali mnie Ewa.

Odwróciła się i odeszła w głęboką czerń.

Pasja i FortunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz