- Obyś zginęła w piekle, Mario Magdaleno! - wrzasnęła Apollina, gdy kat przywiązywał ją do pala.
- Sześćdziesiąt batów - nakazał Klaudiusz.
Kat chwycił odpowiednie narzędzie i zamachnął się. Apollina drgnęła. Za drugim razem wyglądała, jakby chciała wrzasnąć, ale zagryzła wargi. Jeszcze przez dziesięć batów tylko drżała i popiskiwała.
Wtedy przybiegła Maria z koszykiem pełnym zakupów, błyszczącymi oczami i krzykiem:
- Klaudiusz, nie!
Trybun spojrzał na nią ze zdziwieniem i delikatnie objął.
- Co się stało, Mario?
- Zatrzymaj to! Zatrzymaj kata, błagam!
Apollina nie wytrzymała. Przy dwunastym bacie zawyła i ugięła nogi.
- Moja miła, przecież to kara.
- Już wystarczy! Zatrzymaj go!
- Jeśli chodzi ci o odpowiedzialność, nawet, jeśli naniosłaś ją na siebie, to teraz znowu przenoszę ja na mnie. Już dobrze?
- Nie! - krzyknęła Magdalena. - Błagam!
Siedemnasty bat. Nie doszli jeszcze do połowy, a szczupłe ciało Apolliny od tyłu było niemal całe czerwone.
- Traci dużo krwi, nie przeżyje tego - zachlipała Maria. - Klaudiuszu, jeśli mnie kochasz, każ mu przestać.
Chwilę patrzyli sobie w oczy. On - lekko zirytowany, ona - smutna i zdesperowana.
- Dobrze, niech ci będzie - mruknął, po czym zwrócił się do kata:
- Koniec kary na trzydziestu batach.
Maria zmarszczyła brwi.
- Dlaczego jeszcze osiem?
- Bo taka jest moja wola.
Magdalena z trudem powstrzymała się od uderzenia Trybuna w policzek.
Po jakimś czasie kat odłożył narzędzie tortur.
- Coś jeszcze, panie?
- Możesz już iść, dziękuję.
Kat ukłonił się i odszedł.
Maria podbiegła do Apolliny i odwiązała jej dłonie od słupa. Pobita niewolnica upadła bezwładnie na ziemię.
- Hej, odezwij się! Powiedz coś, błagam! - szeptała nerwowo Magdalena.
- Daj... mi... spokój - wychrypiała Apollina.
- Mam nadzieję, że nie straciła za dużo krwi. - Maria zwróciła się do Trybuna. - Opatrzymy ją i...
- Umieram. Nic na to nie poradzisz - mruknęła dziewczyna.
- Ależ...
- Nie jest łatwo przestać kogoś nienawidzić z sekundy na sekundę - powiedziała wolno Apollina - ale wiedz, że w pewnym stopniu jestem ci wdzięczna. Gdyby nie ty, może nie miałabym okazji pożegnać się z naszym panem.
Powoli skierowała wzrok na stojącego obok mężczyznę.
- Klaudiuszu, wiedz, że zawsze cię kochałam, a miłość nigdy nie ustaje. Nie mam do ciebie żalu za to, że umrę przez ciebie, może to i lepiej. Trochę mi przykro, że cię już nie obchodzę, ale jeśli jesteś szczęśliwy z Magdaleną... Według mnie w tej kobiecie kryje się zło, ale przynajmniej ma jeszcze resztki sumienia.
- "Ta kobieta" cię uratowała - warknął Trybun. - Jak śmiesz tak o niej mówić?
- Dlaczego jesteś dla mnie taki oschły...? - Z oczu Apolliny wypłynęły nowe łzy, po szlaku tych sprzed kilku minut.
Klaudiusz przykucnął i delikatnie dotknął policzka konającej niewolnicy.
- Byłem w tobie bardzo zakochany, ale to minęło. Teraz życzę ci tylko, żebyś po śmierci trafiła tam, gdzie będziesz szczęśliwa.
- Także ci tego życzę, Klaudiuszu. Żegnaj.
Zamknęła oczy i wyzionęła ducha.
***
Tydzień po tym wydarzeniu Maria ponownie obudziła się z krzykiem. Klaudiusz westchnął, powoli siadając na łóżku.
- Przepraszam - wyszeptała Magdalena. - Znowu koszmar.
- To ciągnie się zbyt długo. Pierwszy raz miałaś go w noc po śmierci Apolliny, prawda?
Maria przytaknęła, popijając wodą niesmak w ustach.
- Ta dziewczyna rzuciła na ciebie jakąś klątwę.
- Obawiam się, że to możliwe. - Magdalena odstawiła kubek i otarła łzy z oczu. - Z dnia na dzień jest coraz gorzej. Czuję się obserwowana. Boję się ciemności. Lękam się, choć nie wiem, przed czym. No i te sny. Okropne i bardzo rzeczywiste.
- Jutro wezmę medyka, żeby cię zbadał. Jeśli on nie pomoże, skontaktuję się z kapłanem.
- Ach, Klaudiuszu - wyszeptała Maria. - Nie powiedziałam ci o czymś. Wczoraj zbadał mnie medyk. Powiedział, że nie pomoże w niczym, ale...
Dziewczyna spuściła wzrok.
- Będziemy mieli dziecko, Klaudiuszu.
Zapadła cisza. Po chwili Trybun objął Marię serdecznie i ucałował w czoło.
- Nawet nie wiesz, jak się z tego cieszę - powiedział. - To błogosławieństwo od bogów.
- Bałam się, że... będziesz zły - pisnęła Magdalena.
- Dlaczego miałbym być zły? - roześmiał się Klaudiusz.
- Nie wiem. Takie niemądre przeczucia.
Trybun powoli odsunął się od dziewczyny.
- Nasze dziecko będzie kimś wielkim. Jeśli urodzi się syn, zostanie potężnym zarządcą, najwyższym urzędnikiem, jakim być zdoła. Córkę natomiast wydamy za dobrego, bogatego człowieka. Nie będzie z tym problemu, bo jeśli odziedziczy urodę po matce, z pewnością będzie miała wielu adoratorów.
Maria uśmiechnęła się, spoglądając na swój brzuch.
- Jestem około trzeciego miesiąca... - Uśmiech nagle zbladł. - Boję się, Klaudiuszu. Boję się, że jeśli moja paranoja będzie się pogłębiać, zrobię krzywdę sobie i dziecku.
- Nic takiego się nie stanie. Nie dopuszczę do tego. Teraz uspokój się i idź spać. - Trybun pocałował ją. - Jeśli kapłan zwróci się o pomoc do bogów, pomogą ci. Jutro będzie lepiej, zobaczysz. Dobrych snów.
- Nawzajem, Klaudiuszu - wyszeptała Maria, kładąc głowę na poduszkę.
Nie wiedzieć, czemu, pod jej powiekami pojawił się mężczyzna o pięknych oczach, na którego wpadła w dniu egzekucji Apolliny.
Ale po chwili zniknął.
CZYTASZ
Pasja i Fortuna
Historical FictionHistoria Marii Magdaleny, niewolnicy ze starożytnego Izraela, sprzedanej rzymskiemu trybunowi. [zakończone: październik 2016 r.]