10.

3.5K 296 43
                                    

Pierwsze, co rzuca mi się w oczy to wzorzysty koc, otoczony dziesiątkami fioletowych, płonących świec. Na kocu znajdują się dwie ciemnobrązowe poduszki i wilkinowy koszyk piknikowy. Podążam wzrokiem dalej i muszę przyznać, że okolica jest niezwykle piękna. Mnóstwo zielonych drzew i krzewów, ogrom różnych rodzajów kwiatów, czerownych, niebieskich, fioletowych czy białych i znajdujące się parę kroków dalej jezioro średniej wielkości. Obracam się powoli wokół własnej osi, podziwiając widoki.

- Przesadziłem? - Słyszę spanikowany głos mojego chłopaka.

Otwieram usta, ale jestem tak pozytywnie zaskoczony, że nie mogę wydobyć z siebie słowa. Zamykam usta i kręcę głową, niedowierzając własnym oczom.

- Przesadziłem. - Alec odpowiada na zadane przez siebie pytanie. - Przepraszam, to był pomysł Izzy. Nie wiem co sobie myślałem, gdy się na to zgadzałem. Park, piknik, świece... jak w dennej komedii romantycznej. Mogliśmy pójść gdzieś indziej. Przepraszam... - Przerywa swój monolog, bo odwracam się w jego stronę i przykładam do jego ust palec wskazujący.

- Jest cudownie - szepcze, czując ucisk wzruszenia w gardle.

Zabieram palec z ust chłopaka, a ten uśmiecha się szeroko, pewnie czując ulgę po usłyszeniu moich słów. Łapię jego dłoń i razem zmierzamy w stronę koca, na którym siadamy.

Alec zabiera się za rozpakowywanie koszyka, a ja wpatruję się w niego jak w obrazek, zastanawiając się, czym zasłużyłem sobie na takiego anioła.

Po chwili na kocu pojawia się plastikowy talerz z różnymi kanapkami, owoce, drobne przekąski, wino i dwie szklanki.

- Postarałeś się. - Biorę w dłoń jabłko i obracam je w dłoniach.

- Szczerze mówiąc, to w większości zasługa mojej siostry. - Zdradza, kładąc na kocu ostatnią rzecz. - Ja nie jestem zbyt dobry w tych całych randkach.

- Ja też nie - wyznaję, a chłopak patrzy na mnie spode łba. - Mówię serio.

- Jasne.

- Naprawdę. Na jednej z randek zostałem oblany winem przez mojego eks.

- Twojego eks?

- Nic wielkiego. Nasza znajomość trwała zaledwie dwadzieścia minut - mówię i praktycznie od razu tego żałuję.

- Nie wiedziałem, że masz aż tak barwne życie miłosne. - Brwi chłopaka wędrują wysoko w górę. - Mam się bać?

Klnę w duchu, zauważając, że Alec zdecydowanie spochmurniał po tej wymianie zdań. Pewnie pomyślał, że skaczę z kwiatka na kwiatek i jest tylko jedną z moich licznych, krótkich przygód.

- Może teraz ty powiesz mi coś o sobie? - pytam, chcąc załagodzić sytuację.

- Nie jestem ciekawą osobą... - Zastanawia się przez chwilę i kontynuuje: - Nikomu tego nie mówię, ale... moje pełne imię i nazwisko to Alexander Gideon Lightwood-Criss.

- Criss?

- Tak, pierwsze nazwisko jest po moich biologicznych rodzicach. Drugie po zastępczych.

- Zostałeś adoptowany? - pytam, nie umiejąc ugryźć się w język.

- Moi rodzice zginęli, gdy miałem dwa lata. Praktycznie ich nie pamiętam, mam wielkie trudności z przypomnieniem sobie chociażby ich twarzy.

Robert i Maryse naprawdę nie mają pojęcia, gdzie znajduje się ich syn? Byłem przekonany, że po prostu utrudniają mi kontakt z Alekiem. To wszystko robi się coraz bardziej skomplikowane. Ktoś starannie się o wszystko postarał. Wymazanie każdego najmniejszego szczegółu z naszej wspólnej przeszłości, przeniesienie go daleko od instytutu i mojego mieszkania oraz bardzo wiarygodne nowe, fałszywe wspomnienia.

Aku Cinta KamuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz