Czując narastającą w moim umyśle panikę, wpatruję się w stojących w drzwiach gości. Patrzą na mnie z pod przymrużonych powiek, wysyłając mi mordercze spojrzenia. Niewiele myśląc, zamykam im drzwi przed nosem. Prawie. W ostatniej chwili mężczyzna zaczyna napierać na drzwi, uniemożliwiając mi ich zamknięcie. Wzdycham cicho i ponownie szeroko je otwieram.
- Maryse, Robert! Jak miło was widzieć! - Uśmiecham się sztucznie, mówiąc ociekającym sarkazmem tonem. - Czemu zawdzięczam tą niebywałą przyjemność?
- Gdzie są nasze dzieci? Gdzie Alec i Isabelle? - Odzywa się ostro Maryse.
- Wasze dzieci? - Prycham, po czym wychodzę na świeże powietrze i zamykam za sobą drzwi. Mam nadzieję, że Alec wciąż jest zajęty filmem i niczego nie podsłucha. - Po pięciu miesiącach przypomnieliście sobie, że macie dzieci?
- Nie było dnia, żebyśmy o nich nie myśleli.
- Czyżby? I zjawiacie się tu dopiero teraz? - Staram się mówić spokojnie i cicho, ale wzburzenie sprawia, że słabo mi to wychodzi. - Ja odnalazłem ich dwa miesiące temu. Byłem całkiem sam, moja magia tropiąca, nie wiadomo dlaczego, nie działała, zwiedziłem dla nich większość Ameryki Północnej. A wy? Co wy robiliście w tym czasie?
- Nie mamy czasu na pogawędki, zwłaszcza nie z tobą. - Rzuca opryskliwie kobieta. - Alec i Isabelle muszą natychmiast wracać do instytutu, by rozpocząć szkolenie.
- Słucham? - Otwieram szeroko oczy. - Jakie szkolenie? Oni nic nie pamiętają. Nie pamiętają was, nie pamiętają instytutu, nie pamiętają, że są nocnymi łowcami.
- Wszystko im wyjaśnimy.
- Oszaleliście. - Stwierdzam. - Myślicie, że dlaczego jeszcze o niczym nie powiedziałem Alecowi? Nie mogę od razu wyznać mu całej prawdy. By to zrobić, potrzebuję jego całkowitego zaufania. W innym przypadku ucieknie, myśląc, że jestem szaleńcem...
- Nie mamy na to czasu. - Robert wchodzi mi w słowo. - Do miasta zbliża się coś złego.
- Nie rozumiem.
- W ostatnim czasie demoniczna aktywność w naszym mieście bardzo się powiększyła. - Zaczyna wyjaśnienia. - Nieustannie szukamy przyczyny, ale na razie nie wpadliśmy na żaden trop. Nie wiemy, czy stoi za tym kolejny szaleniec, czy to zwykły przypadek. Alec i Isabelle potrzebują nas, a my, i cały instytut potrzebujemy ich.
- Alec i Isabelle niczego nie pamiętają. - Powtarzam. - Kilka miesięcy temu byli jednymi z najlepszych nocnych łowców, ale dzisiaj? Są zwykłymi nastolatkami. Chcecie wystawić ich na pewną śmierć? Kocham Aleca i Izzy, nie pozwolę wam ich skrzywdzić.
- Kochasz? Istoty takie jak ty są zdolne do miłości? - Kobieta udaje rozbawioną.
- Magnusie. - Zaskoczony faktem, że Robert zwrócił się do mnie po imieniu, szybko przenoszę na niego wzrok. - Alec i Isabelle mają to we krwi, nie we wspomnieniach. Poradzą sobie, tylko muszę przejść trening w instytucie. A my musimy zaczął działać, bo jeśli tego nie zrobimy, wszyscy będziemy w niebezpieczeństwie.
*****
- Kto to był? - pyta Alec, gdy wracam do pokoju i siadam na łóżko. Moje lecznicza magia podziałała i chłopak odzyskał swój prawdziwy głos, wolny od chrypki.
- Listonosz.
Poniekąd nie kłamię, ponieważ to właśnie listonosz przerwał mi rozmowę z rodzicami Aleca.
- Proszę. - Odwracam się od chłopaka i podaję mu kopertę, którą wręczono mi dwie minuty temu.
Nie patrząc na nadawcę, powoli otwiera ją i zaczyna czytać. Za to ja kładę się na łóżku i wracam do rozmyślania nad rozwiązaniem całej tej poplątanej sytuacji. Obiecałem rodzicom Aleca, że w ciągu dwóch tygodni wszystko mu wyznam. Jak ja to zrobię...?
CZYTASZ
Aku Cinta Kamu
FanfictionFanfiction o Malecu. Alexander Gideon Lightwood wiedzie życie zwykłego, przyziemnego nastolatka, uczęszczającego do nowojorskiego liceum. W szkole chłopak trenuje łucznictwo, w którym odnosi wielkie sukcesy. Mimo to, jest ofiarą nękania przez szkoln...