Znajduję się w ogromnej, staromodnie urządzonej sali z wysoko usytuowanym sufitem i z dwoma wielkimi oknami, które wpuszczają do środka promienie zachodzącego słońca.
Zaprzestaję chłonąć oczami wygląd pomieszczenia, bo zauważam znajomą twarz. Wiem, że osoba, na którą patrzę to Magnus, ale wygląda inaczej niż zwykle. Jest chudszy niż kiedy widziałem go po raz ostatni, a jego nogi i ręce przypominają patyki. Ubranie mężczyzny jest brudne i podarte, włosy są w kompletnym nieładzie. Wydaje się całkowicie wyczerpany, ledwo stoi na własnych nogach. Podchodzę i łapię go w pasie, chcąc pomóc. Wtedy do moich uszu dochodzą cicho wypowiadane przez niego słowa, które brzmią jak modlitwa.
- ...przyjdź królestwo twoje, bądź wola twoja, jako w piekle, tak i w Edomie...
Przestaję go słuchać, bo zaczynam wyczuwać obecność innych osób. Odwracam głowę i moje oczy rejestrują, że pojawiło się tu więcej znajomych twarzy. Isabelle oraz ten chłopak, z którym ostatnio spędza mnóstwo czasu - Simon, Clary i... Jace? Co oni tu robią? Co ja tu robię?
- Magnus? Co się tu dzieje na anioła?
Nagle z mroku wyłania się kolejna osoba. Jest to bardzo blady mężczyzna w białym garniturze. Moją uwagę zwracają jego złotozielone oczy, które przypominają te od...
- Ojcze - odzywa się Magnus. - Przyszedłeś.
Czuję, że brak mi słów. Otwieram usta, ale nie wydobywa się z nich ani jedno słowo czy pojedynczy dźwięk. To jego ojciec? Magnus mówił mi, że jego rodzice nie żyją i wychowywali go duchowni z Europy.
- Jestem Asmodeusz - mówi, przesuwając wzrokiem po wszystkich obecnych w sali. - Jestem jednym z dziewięciu książąt piekła.
- Niezła ksywka - rzucam i nie mogąc się powstrzymać, parskam śmiechem.
- Bardzo mi miło, że mnie wezwałeś. - Zwraca się do swojego syna, ignorując moje słowa.
- Nie zrobiłem tego, by uciąć sobie z tobą pogawędkę - mówi oschle mój chłopak. - Wezwałem się z pewnego ważnego powodu. Potrafisz wysłać nas z powrotem do Idrisu, prawda?
- Oczywiście, że tak, jestem jednym z najpotężniejszych demonów. Mogę zrobić praktycznie wszystko, ale nie za darmo. Będzie was to nieco kosztować.
- Wiem, czego chcesz. - Magnus robi krok w stronę ojca. - I możesz to mieć. Ale musisz mi obiecać, że moi bliscy bezpiecznie wrócą do Idrisu.
- Co? Co masz na myśli, Magnusie? - pytam. Przysłuchując się ich rozmowie, czuję coraz większy mętlik w głowie.
- Na każdego przychodzi pora. - Wtrąca się Asmodeusz. - Teraz nadeszła pora jednego z moich synów.
- Chwileczkę. - Analizuję powoli słowa mężczyzny. - Chcesz go... zabić?
Odruchowo zbliżam się do Magnusa i staję przed nim, chcąc bronić go za wszelką cenę, nawet kosztem własnego życia. Zauważam, że moi znajomi i siostra robią to samo.
- Nie pozwolę na to.
- Jakie to zabawne. Nephilim, chcący oddać życie za czarownika.
- Czarownika? - szepczę sam do siebie, zdziwiony.
- Odsuńcie się - mówi Magnus tonem nieznoszącym sprzeciwu. - Ojcze, oddaję ci swoje życie...
- Nie. - Przerywam mu, odwracając się w jego stronę i łapie jego dłonie. - Nie mam pojęcia, co się tu dzieje, ale nie. Nie zgadzam się - mówię cicho spanikowany.
- Musze cię uratować, Alec. - Magnus wpatruje się we mnie z taką... miłością, że aż czuję rumieńce na policzkach. - Ciebie i wszystkich, których kochasz.
CZYTASZ
Aku Cinta Kamu
FanfictionFanfiction o Malecu. Alexander Gideon Lightwood wiedzie życie zwykłego, przyziemnego nastolatka, uczęszczającego do nowojorskiego liceum. W szkole chłopak trenuje łucznictwo, w którym odnosi wielkie sukcesy. Mimo to, jest ofiarą nękania przez szkoln...