Najgorszy tydzień

9.2K 490 346
                                    

Piekło - takimi słowy Draco określał minione siedem dni.

Jeszcze nigdy w życiu nie przeżył tak złego tygodnia.

Bywały złe dni, pojedyncze lub występujące parami. Jednak pierwszy tydzień kwietnia przyprawiał arystokratę o palpitacje serca oraz dreszcze poprzedzające wybuchy wściekłości.

Wszystko zaczęło się w poniedziałek...

***

Draco zerwał się z łóżka, ze strachem szukając po omacku różdżki. Gdy wreszcie na nią natrafił użył zaklęcia lumos. Wciąż będąc w krainie snów, drżącą dłonią omiótł pokój.

Białe światło, wydobywające się z końca różdżki, wyłoniło z mroku biurko, puste łóżko po lewej oraz zajęte przez Blaisa po prawej. Współlokator smacznie spał, pochrapując w rytmie równomiernych oddechów. Wtedy dopiero do młodego arystokraty dotarło, iż znajduje się w swoim pokoju, bezpieczny, z dala od śmierciożerców, pragnących dokonać zemsty. To jednak nie uciszyło niepokoju.

To tylko sen... zapewnił sam siebie i zgasił światło. Ułożył się na prawym boku i zamknął oczy.

W nocy wcale nie jest tak cicho, jakby mogło się wydawać. Słychać wszystko, każdy odgłos otaczającego świata.

Chrapanie w pokoju znajdującym się naprzeciwko.

Chrobotanie myszy, zajadającej suchy chleb, pozostawiony przez młodszego ucznia.

Tupot nóżek pająka.

Skrzypnięcie drzwi...

- Kurwa... - Malfoy zaklął pod nosem, szczelniej owijając się kołdrą.

Dorosły facet, a boi się jak baba... szydził cichy, jękliwy głosik, zaszyty w głębi umysłu.

Udało mu się złapać sen, lecz zaraz tego pożałował. Mroczna mara znów uderzyła. Tym razem przybrała postać ojca o pustych oczach.

Wspomnienia z pobytu w Azkabanie powracały jak bumerang, on je odrzucał, a one uparcie przychodziły.

Do końca życia zapamięta smród cel, na który składały się fetor fekaliów, przepoconych ubrań i strachu. O tak, strach cuchnął najmocniej i najbardziej charakterystycznie. Z pamięci nie wyrzuci także widoku Lucjusza, błądzącego niewidzącymi oczami po suficie i kątach celi dwa na dwa metry. Lęk przed dementorami pozostanie z nim po grób. Tak duże ich nagromadzenie, mieszało w głowie i tępiło zmysły.

Doczekał poranka, pilnując, żeby nie zasnąć.

*

Jajka sadzone na talerzu Draco przypominały jajecznice. Dźgane raz po raz widelcem, utraciły spójność. Soku postawionego arystokracie przez Blaisa przed nosem, nie ubywało.

- Smoku? Coś nie tak? - głos Blaisa wyrwał blondyna z zamyślenia.

Chłopak podniósł głowę, przenosząc podkrążone oczy z bliżej nieokreślonego punktu na współlokatora. Ślizgon wzdrygnął się, mogąc podziwiać w całej okazałości miernotę Malfoya.

- Nie... nic... - Jak na potwierdzenie swoich słów, wypowiadanych prawie codziennie, wziął parę kęsów śniadania.

Zabini pokręcił głową, ale nie skomentował zachowania przyjaciela.

Po cichym śniadaniu Ślizgoni udali się na lekcje, które również przemilczeli. Ostatnio było to nader często spotykane zjawisko.

Draco odgradzał się od ludzi. Siadał w najdalszym kącie, tworząc mur z książek. Zmuszał się do robienia notatek i słuchania wykładów. Była to jedna z trudniejszych rzeczy do zrobienia, gdyż jego myśli błądziły, wychodząc daleko poza Hogwart i studenckie życie.

Zapisani Sobie [Dramione][FF]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz