Nadszedł ten dzień. Dzień, w którym Hermiona wreszcie udowodni, iż - godziny spędzone w bibliotece nad książkami i pergaminami oraz roztrwonione na odrabianie zadań, bolesne skurcze nadgarstka od zbyt długiego pisania - nie poszły na marne i przydadzą się w życiu. Choćby na zdanie egzaminów, każdego z osobna, na Wybitny.
Hermiono, to nic takiego. Dasz sobie radę - zapewniała samą siebie. W głębi jednak trzęsła się ze strachu niczym goły człowiek w środku puszczy alaskańskiej.
Zaczerpnęła więcej powietrza, zanim przyłożyła szczoteczkę z tuszem do rzęs. Pilnując, aby dłonie nie drżały, rozprowadziła kosmetyk zygzakowatymi ruchami.
Jedno oko udało się zrobić bez problemu, wręcz idealnie, przy drugim wynikły pewne komplikacje, spowodowane faktem, iż dźgnęła się prosto w źrenicę.
Syknęła, widząc czarną plamę pod dolną powieką.
Zachciało się mi malować, to teraz mam - westchnęła, szukając patyczków do uszu. Zaczęła pocierać zabrudzenie, jednak ono jak na złość rozmazywało się tylko bardziej. Wreszcie sięgnęła po wacik i nasączywszy go tonikiem, zlikwidowała skazę na nienagannym makijażu.
Powstrzymała się przed pacnięciem się otwartą dłonią w czoło, kiedy dotarło do niej, że mogła wszystko naprawić za pomocą magii.
Pokręciła więc głową nad swoją głupotą i nie kompromitując się bardziej, dołożyła podkładu w bledszym miejscu i pokryła pudrem.
Uśmiechnęła się pokrzepiająco do swojego odbicia, jakby mówiąc: to jest twój dzień.
Zrzuciła z ramion szlafrok, który następnie złożyła w kostkę.
Naga podeszła do komody, wyciągając komplet bielizny. Po chwili schowała białe majtki, przypominając sobie o pewnym zabobonie. Do kremowego stanika dobrała jaskrawo-czerwone figi.
Odpakowała rajstopy, uważając, aby nie przedziurawić ich paznokciami. Ostatnio udało jej się je trochę zapuścić, ponieważ nie musiała uczęszczać na lekcje, a w domu mogła sprzątać za pomocą czarów. Włożyła także czarną sukienkę do kolan o krótkich rękawach, skromnym dekolcie i kroju maskującym (w niewielkim stopniu, ale jednak) zaokrąglony brzuszek.
Zerknęła na zegarek. Powinna już wychodzić, jeśli nie chciała spóźnić się na egzamin. Kto wie, która będzie w kolejce?
Egzaminy pisemne zdawała w domu, pod nadzorem kuratora z Ministerstwa Magii. Teraz zostały ustne - najbardziej stresujące.
Przeszła po niewielkim mieszkaniu, sprawdzając kuchenkę, wszystkie okna i dolewając wody Krzywołapowi.
Następnie przeszła po raz kolejny, jakby opóźniając moment, w którym przekroczy mury Hogwartu.
Upewniwszy się, że wszystko jest tak, jak ma być, wyszła, zamykając za sobą drzwi. Natychmiast poczuła słońce opierające się na czarnej sukience. Pożałowała, iż wybrała właśnie ten kolor.
Punkt aportacyjny oddalony był od mieszkania o jakieś sto metrów. Po drodze minęła plac zabaw, na którym dokazywały dzieci, latając na miotełkach i zajadając się magicznymi słodyczami.
Zaczerpnęła powietrza, uśmiechając się do siebie. Pogoda idealna na egzamin, dodająca otuchy. Po błękitnym niebie sunęły postrzępione obłoczki, nawet na chwilę nie zasłaniając słońca.
Dotarła wreszcie do celu. Wiekowy dąb górował nad otaczającymi go domkami, stając się widocznym z daleka. Odkąd śmierciożercy rozpanoszyli się po świecie aportacja możliwa była tylko z określonych miejsc.
CZYTASZ
Zapisani Sobie [Dramione][FF]
FanficDraco dostał zadania od terapeuty: uczęszczać na mugoloznawstwo, zachowywać się rozsądnie oraz poznać kogoś dzięki magicznej książce. W ten sposób młody Malfoy ma wykupić swoją wolność, broniąc się od Azkabanu i podłego losu ojca. Hermiona wróciła d...