Gdy plan bierze w łeb

10.8K 675 552
                                    

Dziewczyny krok za krokiem zbliżały się do pokoju życzeń na siódmym piętrze. O ile Ginny przyzwyczajonej do szpilek nie sprawiało to najmniejszego problemu, to Hermiona wspinając się po schodach, podążała wzdłuż barierki. Nie ufała swym stopom odzianym w czarne czółenka na wysokim obcasie.

Ogólnie czuła się źle w nowej skórze. Przyjaciółka jeszcze mocniej naciskała na zmianę wizerunku. Jeśli dawniej Hermiona sądziła, że w dzień zaręczyn zobaczyła szczyt możliwości latorośli Weasleyów, to po tym wieczorze zaczęła się obawiać, że góra talentu modowo-kosmetycznego nie ma wierzchołka.

Ginny wynalazła w kufrze przyjaciółki obcisłe pastelowo-różowe rurki, po tym jak przyniosła pożyczoną od koleżanki miniówkę, a którą Hermiona ofuczała, gdyż nie miała zamiaru paradować z gołym tyłkiem. To jeszcze nic. Wraz ze spódniczką przytargała bokserkę z dość dużym dekoltem. Kolor miała biały, więc na nieszczęście starszej Gryfonki pasowała do rurek, które zdążyła założyć na pupę. Czarne szpilki również komponowały się ze skompletowanym strojem.

Sama kreatorka mody Ginny postawiła na granatowe szpilki i małą czarną. I słowo mała jak najbardziej pasowało do sukienki. Wyglądała obłędnie, to fakt; tak obłędnie, że Ron bez słowa odprowadziłby siostrę do dormitorium i zamknął w sypialni pod kluczem, co by ptaszyna nie zwiała. Na szczęście dla rudej brat znajdował się setki kilometrów dalej w Londynie.

- Dla pozorów pokręcę się jakąś godzinę, a później pójdę po McGonagall - Hermiona powtórzyła najważniejszy punkt planu. - Musisz ich zatrzymać...

- Wiem - machnęła ręką Ginny.

Oczywiste, że wiedziała, jednak tak to bywało z uwagą Weasleyówny, że czasem łatwo się rozpraszała.

Usłyszały odległe kroki. Stanęły jak na zawołanie. Ginny szybko zarzuciła pelerynę na siebie i skuloną przyjaciółkę.

Zza rogu wyszedł najwyżej trzynastoletni uczeń. Przeszedł obok, nieświadom obecności kogoś jeszcze.

Dalszą kilkudziesięciometrową trasę korytarzem pokonały pod magicznym artefaktem. Gdyby nie stukot szpilek nie byłoby szans, aby je namierzyć.

Zatrzymały się przed ścianą. Hermiona poczuła ciepło na grzbiecie lewej dłoni, zerknęła na rysunek. Wąż ożywił się, falując na złocistej skórze.

Drzwi do pokoju życzeń zmaterializowały się, rozszerzając od szczeliny między kamieniami tworzącymi mur aż do swych pełnych wymiarów.

Peleryna niewidka została upchana w niewielkiej torebce. Miała przydać się podczas "przypadkowych" odwiedzin dyrektorki. Ginny nie powinna zostać złapana z bawiącymi się Ślizgonami, a sama Hermiona zaraz po ucieczce z imprezy, a przed odwiedzinami w gabinecie, miała się przebrać w odpowiedniejszy strój. Wystarczyło tylko wcześniej się upewnić, czy nieletni też zostali wpuszczeni, a zapasy alkoholu znajdują się na miejscu.

Czuła się podle z tym podstępem, zwłaszcza po dzisiejszym spotkaniu z Draco. Był całkiem miły.

Hermiona nacisnęła klamkę i już po chwili wkroczyła do całkiem innego świata.

Pierwszym co rzuciło jej się w oczy była niewyobrażalna ilość uczniów, a byli to nie tylko wychowankowie domu węża. Znaleźli się Puchoni, Krukoni i nieliczni Gryfoni. Między uczestnikami imprezy krzątały się szczęśliwe skrzaty, dźwigające tace na koślawych łapkach. Tego się nie spodziewała.

Pokój życzeń przybrał formę dyskoteki. W centralnym punkcie znajdował się samoobsługowy bar, a wokół parkietu ułożone zostały loże, każda w kształcie litery U z okrągłym stolikiem na środku.

Zapisani Sobie [Dramione][FF]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz