#6 - zakład

265 25 7
                                    

Jego pocałunek był jeszcze słodszy niż on sam, niestety trwał tylko kilka sekund. Po tym incydencie Blondynek odsunął się i zarumienił.

- Hmm... Nie spodziewałem się tego po tobie... - skomentowałem z uśmiechem.

Zarumienił się jeszcze bardziej i odwrócił głowę.

- Puścisz mnie? - spytał.

- No nie wiem... A powtórzymy to kiedyś?

- Może...

- To „może" cię puszczę.

Westchnął i ułożył się wygodniej. Po chwili ciszy szarpnął rękoma, próbując się wyrwać. Oczywiście, ani drgnąłem.

- Skarbie, chyba jesteś za słabiutki – stwierdziłem ze śmiechem.

- Nie prawda – pisnął i szarpnął ponownie, z takim samym efektem.

- Nie wcale... Chciałem ci pomóc, ale skoro jesteś taki silny – ironizowałem – to radź sobie sam.

- Weź puść...

- W sumie mógłbym rozważyć taką opcję – stwierdziłem, uśmiechając się wrednie – Co będę miał w zamian?

- Całusa?

- Całusa to mogę mieć, kiedy zechcę... Hmm... To mi podsunęło pewien pomysł. Będziesz wykonywał przez cały dzień moje rozkazy.

- Nie ma mowy! - zaprotestował szybko.

- Teoretycznie powinieneś je wykonywać cały czas, wiesz?

- Ale...

- Nie mówię, że masz tak robić. ALE jeden dzień chyba przeżyjesz, co mały?

- Boję się tego, co możesz zażądać...

- No to jeden dzień wykonywania rozkazów, bez rozbierania się i seksu.

- Okej...

- Tak! - zatriumfowałem i puściłem blondyna, kładąc się obok – Nie wytrzymasz tego...

- Wytrzymam – zadeklarował twardo.

- A jak nie?

- A jak tak?

- Wtedy ja będę przez cały dzień wykonywał twoje rozkazy. Wszystkie. Więc, co jeśli nie dasz rady?

- Nie wiem. Czego chcesz?

Seksu, to chyba logiczne... Tylko, że na to on się nie zgodzi, bo za bardzo się boi. Muszę go powoli oswajać.

- Weźmiesz ze mną prysznic, NAGO.

Spojrzał na mnie przerażony.

- Tylko prysznic, mały. Bez żadnego dotyku, chyba, że mi pozwolisz.

- Obiecujesz? - pisnął.

- Obiecuję.

Wtulił się w mój bok i pocałował mnie delikatnie w ramię.

- Sam nie wiem, czemu ci ufam – usłyszałem szept.

Dostałem kolejnego całusa, tym razem w obojczyk.

- Ale naprawdę tak jest. Lubię cię.

Objąłem go i przechyliłem się lekko. Zastawiałem się, czy mnie znowu pocałuje.

- A ty mnie? - spytał.

- Też, przecież wiesz.

Najwyraźniej to była prawidłowa odpowiedź, bo zostałem nagrodzony buziakiem w kącik ust. Wykorzystałem ten moment, obracając głowę, tak że nasze wargi znów zostały połączone. Odwzajemnił pocałunek.

Do 12 leżeliśmy w łóżku. Ash chyba nawet jeszcze trochę pospał.

- Chodź wstajemy – szturchnąłem go lekko

- Mmmm – zamruczał w odpowiedzi.

- Mam ci przypomnieć karę, za przegraną?

Szybko zerwał się z łóżka, ale mam na niego haka.


***

I jak? Ujdzie?

Truskawki i WaniliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz