Nawet nie wiem, kiedy wczoraj zasnąłem. Pewnie płacz mnie wyczerpał. Obudziłem się sam, ale przykryty kołdrą. To by znaczyło, że Kastiel tu był... Obróciłem się na drugi bok. Oooo, jak słodko, zrobił mi śniadanie! I zostawił kartkę. Wziąłem liścik, napisany czarnym piórem na zielonym kartoniku. Lubię zielony... Ale nie lubię Jego pisma. Po kilku minutach udało mi się rozszyfrować treść.
„Wrócę po północy, nie czekaj na mnie.
Miłego dnia
K."
Żadnego kocham? Będę tęsknić? Ech... Jasne, że nie, w końcu nikt go nie podmienił w nocy.
Co ja mam tu robić sam cały dzień? Mogę mieć tylko nadzieje, że Alex przyjdzie...
Włączyłem telewizor, ale nie było nic ciekawego, więc po chwili wyłączyłem go. Przejrzałem książki, ale żaden tytuł mnie nie zaciekawił. Umrę z nudów i samotności!
Z braku lepszych zajęć poszedłem do łóżka. Obudziły mnie otwierane drzwi i jakieś głosy. Męski, całkiem podobny do Kastiela, i cichszy, damski. Kto to może być?
Niepewnie wyszedłem z sypialni. W korytarzu stała jakaś para w średnim wieku. Mężczyzna był bardzo wysoki, to było pierwsze co zauważyłem. Miał na sobie garnitur, którym najwyraźniej starał się zatuszować dość okazały brzuch. Spojrzałem wyżej, hmm... w zasadzie wyglądał jak starsza wersja mojego mężczyzny, tylko kolor oczu miał inny. Kasi ma szare, a właściwie srebrne, a ten tu ma zielone. Kobieta też miała czarne włosy, była szczupła i drobna. Spojrzałem jej w oczy, były dokładną kopią Jego oczu. Uśmiechnęła się ciepło.
- Cześć, ty pewnie jesteś Ashlin – powiedziała, skinąłem głową – miło mi cię wreszcie poznać, Alex dużo mi o tobie mówiła.
- D-dzień dobry – wyjąkałem, wciąż zdezorientowany.
- Czemu mi nic o nim nie mówiła? - wtrącił się mężczyzna, mierząc mnie wzrokiem.
- Ach, nie chciałyśmy cię stresować, Ashlin to chłopak Kastiela – posłała mu ospokajający uśmiech, który niewiele zdziałał, bo facet był zwyczajnie w szoku - Właśnie! Gdzie moje maniery, to mój mąż Nathaniel, ja nazywam się Louise. Jesteśmy rodzicami Kastiela i Alex.
O... Cóż, powinien był się domyślić... Chwila, chłopak?! Czyli... Że my jesteśmy parą.
- Jak to chłopak? Umawiasz się z moim synem?! - spytał się mnie Nathaniel.
Najwyraźniej...
- Yyy... Ja...
- Natty, nie denerwuj się tak, przestraszysz biedaczka na śmierć. Przecież sam chciałeś, żeby któreś z naszych dzieci się ustatkowało...
- Tak, ale z osobą przeciwnej płci!
Przewróciła oczami i westchnęła.
- Nie przejmuj się nim, przejdzie mu. Chodźmy może do salonu?
Skinąłem głową i przepuściłem ją w drzwiach. Naburmuszony mężczyzna poszedł za nami.
- Umm... Zrobić może państwu herbaty?
- Dobry pomysł, pójdę z tobą – powiedziała.
Poszliśmy do kuchni i wstawiłem wodę.
- Więc.. Nie jest pani zła?
- Zła? Czemu miałabym być?
- No, bo... ja i pani syn...
- Oczywiście, że nie jestem. Skoro dajesz mu szczęście, nie mam ku temu najmniejszego powodu.
Posłałem jej niepewny uśmiech, który odwzajemniła.
- Jak wiele Alex pani o mnie mówiła?
- Mów mi po prostu Louise, skarbie.
- Dobrze, Louise... Co Alex mówiła?
- Właściwie – zagryzła wargę – kompletnie wszystko...
Zaczerwieniłem się, a ona spuściła wzrok.
***
Co sądzicie? W przyszłym będzie akcja, tylko teraz za bardzo spać mi się chce, żeby pisać...
3 komentarze to będzie kolejny rozdział jutro. 2 komentarze, będzie za tydzień. 1 za miesiąc. 0 nie będzie. Proste?
#szantaż
CZYTASZ
Truskawki i Wanilia
RomanceJeśli masz coś przeciwko: - parach homoseksualnych; - brutalnemu traktowaniu; - nieszczęśliwej miłości; - śmierci głównych bohaterów; - truskawkom; - waniliowym papierosom; - "fluffy" scenom; - sprzedawaniu ludzi. ...