Oświadczyny 18

14K 792 98
                                    

Caroline

Wpatruję się jak ogłupiała w twarz bruneta, który podchodzi do mnie coraz szybszym krokiem, ale zachowując się w ciąż bardzo stosownie. Staje przede mną koło metra i klęka na jedno kolano, po czym bierze moją lewą dłoń w swoje prawą, a mi robi się gorąco. Patrzy na mnie swoimi szarymi tęczówkami tak intensywnie, jakby chciał mnie przewiercić nimi na wylot.

- Caroline Black, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?- Otwiera pudełeczko, a moim oczom ukazuje się przepiękny pierścionek.

Czuję szybsze bicie serca i mam wrażenie, że na chwile zgubiło swój rytm, żeby znowu przyspieszyć. W uszach mi szumi, w głowie mam wielki chaos, a żołądek pochodzi mi do gardła.

I co ja mam mu niby odpowiedzieć, kiedy cała sala patrzy się na mnie? Przełykam nerwowo ślinę i już mam dać mu negatywne odpowiedź, kiedy doznaję olśnienia. On liczy się z faktem, że mogę to zrobić i wtedy na pewno zrobi coś, co mi się nie spodoba. A jeżeli zgodzę się, będę mogła zrobić co mi się podoba i będę go mogła wodzić za nos. Nie mam zamiaru ułatwiać mu tego wszystkiego.

- Caroline...?- Jego pełen napięcia głos przywraca mnie do rzeczywistości.

- Tak, zgadzam się- mówię z chytrym uśmieszkiem na ustach, a po jego sylwetce widzę, że odetchnął z ulgą.

Marco wyciąga pierścionek zaręczynowy i po chwili czuję zimny metal na palcu. Mój... narzeczony wstaje, podnosi dłoń do usta i składa na niej czuły pocałunek. Po czym w obecności wszystkich bez skrępowania porywa mnie swoje ramiona i całuje namiętnie ku uciesze zebranych.

- Przestań- przerywam pocałunek i próbuję się odsunąć.

- Nie podoba ci się?- Mruczy w moje ust i wzmacnia uścisk.

- Wszyscy patrzą- jestem lekko zażenowana taką ostentacją jego uczuć.

- Niech patrzą i wiedzą, że jesteś moja- wręcz warczy i znowu skrada mi całusa.

Przyciąga mnie do swojego boku i prostuje się niczym struna, a ja stoję obezwładniona jego siłą alfy i wiem, że ciężko będzie wprowadzić mój plan w życie. Będę na każdym kroku spotykać się z oporem z jego strony i moim zdradzieckim ciałem, które topnieje w jego ramionach. 

Cicho wzdycham i obracam głowę w stronę mojej rodzicielki, która robi niewinny uśmieszek i och... Oni to wszystko ukartowali. To dlatego tak bardzo zależało jej, żeby założyła coś wyjątkowe. Mrużę oczy, zaciskam usta, bo ciężko mi uwierzyć, że rodzice zrobili to wszystko za moimi plecami.

- Nie pozwolę innym patrzeć na ciebie- Woods odzywa się spiętym głosem.

- O co ci znowu chodzi, co?- Syczę.

- Twoja sukienka odsłania zdecydowanie za dużo- warczy.

- I co zrobisz z tym faktem?- Prowokuje go.

 - Zaraz zobaczysz- ale za nim jest w stanie spełnić swoją groźbę, mój tato prosi nas o wspólny taniec i mruga do mnie. Aha, czyli to było pokrzyżowanie planów mojemu samcowi. Czyżby tatuś chciał się zrehabilitować? Jego figlarny błysk w jego oczach świadczy o tym dobitnie.

Zostaję poprowadzona na parkiet i przy dźwiękach spokojnej ballady, rozpoczynamy wspólny taniec. Nie powiem, cudownie czuję się w jego ramionach, ale za to wszystko co zaplanował z resztą rodziny, spotka go kara. Drogo go będzie kosztowało moje przynależenie do niego i dopóki się nie sparujemy,  jeszcze nie jestem jego w pełni. Ciekawe czy on sobie z daje z tego sprawę? 

- Mam ochotę zamordować tych wszystkich niesparowanych samców, którzy patrzą się na ciebie- przyciska mnie do siebie jeszcze mocniej, aż czuję jego nabrzmiała erekcję.

- No to masz problem, bo mi to nie przeszkadza- chichoczę.

- Nie igraj ze mną maleńka, bo nie wygrasz- zjeżdża dłonią na mój pośladek i lekko go ściska.

- Zobaczymy.

Po kilku minutach zaczyna się następna melodia i mam zamiar zejść z parkietu, więc próbuję się odsunąć, ale Marco jak widać ma inne plany. Jego ramiona oplatają mnie ciasno, więc poddaje się i opieram swoją głowę w zagłębieniu jego szyi , wdychając jego cudowny zapach.

Mój umysł walczy z sercem i moją wilczą naturą. Mimo iż chcę dać mu nauczę, za to co zrobił, to jednak jestem lekko skołowana tym wszystkim. Moja wilczyca jest cholerne zadowolona z naszej bliskości i jest nadzwyczaj miła. A ja walczę o zachowanie swojego umysłu w stanie nienaruszonym, bo w przeciwnym razie przez bliskość mojego mate poddam się mojemu sercu.

Po dwóch tańcach i uldze, schodzę z parkietu, przyciśnięta zaborczo do boku mojego mate i narzeczonego w jednym.

- Cudownie pachniesz, kochanie- szepcze mi do ucha.- Mam ochotę cię skosztować.- Mruczy, a mi robi się gorąco od jego słów. 

- Skosztować?- Przełykam z trudem ślinę.

- Tak,  doprowadzę cię do orgazmu i chcę zobaczyć jak dochodzić, maleńka. 

Jego słowa powodują, że płonę.  Pożądanie wypełnia każdą komórkę w moim ciele i odruchowo zaciskam swoje uda. Kiedy opuszczamy imprezę i wychodzimy do holu, zostaję pociągnięta w boczny korytarz i przyparta do ściany, albo raczej do drewnianych drzwi.

- Pragnę cię, Caro. Tak bardzo cię pragnę, czując zapach twojego podniecenia- czuję jak pąsowieję. 

- Ja nie wiem czy to....- jego nagłe natarcie na moje usta, przerywa mi w połowie zdania.

Bierze moją dłoń i układa na swoim twardym kutasie, a ja czuję jak drżę od tego doznania. Marco podciąga moją sukienkę i podnosi do góry za uda, po czym oplatam jego biodra swoimi nogami. Całuje mnie w zagłębieniu szyi,  a jego dłoń wędruje między moje uda i słyszę jak rozrywa moje koronkowe figi. Jednym płynnym ruchem ściąga ją i chowa do kieszeni, a ja cicho jęczę kiedy jego język robi cuda na oznaczeniu. Kiedy czuję jak palce Marco zbliżają się mojej kobiecości,  drewniana powłoka za mną ustępuje i oboje przelatujemy przez próg, lądując na podłodze....

- Co wy tu...? -Słyszę znajomy głos...

Dogonić przeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz