- Co ty wyprawiasz do cholery?!- Lekarz podnosi na mnie głos.- Puść ją ,ona ledwo żyje.
- Ona... żyję?- Pytam zszokowany.
- Marco, twoja partnerka żyje, ale jak będziesz ją tak ściskał, to jej zaszkodzisz.
- Bogini, a ja... myślałem, że ona... Tak się cieszę- puszczam delikatnie ciało mojej mate i całuję w czoło.- A co z ... dzieckiem?- Ledwo mi przechodzi przez gardło.
- Naprawdę mi przykro, robiłam wszystko co w mojej mocy. Jak trafiliście tutaj... było już za późno.
Moje dziecko, mój mały wilczek. Do oczu cisną mi się łzy. Mój wilk ujada żałośnie, a ja mam ochotę wyć razem z nim.
- Czy później....
- Będziecie mogli mieć jeszcze dzieci. Jest młoda i silna, ale teraz musisz opiekować się swoją partnerką. Do wieczora dojdzie do siebie i będziesz mógł ją zabrać do domu.
- Dziękuję.
Żegnam się z doktorem i biorę moją ukochaną za dłoń.
- Kruszynko, tak mi przykro, tak bardzo cie przepraszam. Gdybym cię upilnował, nie doszłoby do tego. Proszę obudź się- skomlę żałośnie.
- Marco - mama zjawia się za mną i kładzie mi dłonie na ramionach. - Nic nie mogłeś zrobić, a teraz zaopiekujesz się nią. Będziesz jej wsparciem, tylko ciebie będzie potrzebować, tylko ty ukoisz jej ból.
- Tak bardzo cieszyłem się z tego dziecka- zwieszam głowę.
- Będziecie mieć jeszcze gromadkę. Szybciej dochodzimy do siebie niż zwykłe kobiety. Czuwaj nad nią i zabierz ją do domu, już jest ukończony.
Nasz dom. Zleciłem jego budowę, jak tylko Caro przyjęła moje oświadczyny. A jak dowiedziałem się o ciąży, kazałem wymalować pokoik dziecięcy na neutralne barwy.
Caroline
Czuję jak coś moczy mi skórę Otwieram ciężkie jak ołów powieki. Spoglądam na czarną czuprynę, dotykam delikatnie ciemnych włosów mojego mate. Kiedy tylko moje opuszki stykają się z jego skórą, podrywa głowę do góry i widzę jego przekrwione oczy.
- Marco...- szepczę.
- Tak mi przykro kochanie- głos ukochanego jest tak cichy, a moja dłoń automatycznie wędruje do mojego brzucha. Z mojej piersi wydobywa się przeraźliwy szloch.- Ciii, kochanie, ciii.
Bierze mnie na ręce i przytula do siebie z całej siły, a ja wtulam się w niego. Tylko w jego ramionach czuję się bezpiecznie, tylko przy nim.
- Zabierz mnie stąd- proszę szeptem.
Marco owija mnie kocem, a ja zamykam oczy i słyszę, jak wynosi mnie na zewnątrz. Nie wiem gdzie mnie zabiera, ale jest mi bez różnicy, byleby być z nim.
- Kochanie?
- Tak?
- Jesteśmy w domu, w naszym domu- oświadcza mi i całuje w skroń.
Odrywam głowę od jego ramienia i rozglądam się, aż mi dech zapiera.
- To jest... Marco...- nie jestem w stanie ,nic więcej powiedzieć. On to wszystko zrobił dla mnie, a ja nie potrafiłam nawet dać mu dziecka.
- Przepraszam- zaczynam szlochać.- Tak bardzo cię przepraszam. Straciłam je.
Stawia mnie na podłodze, bierze moją twarz w swoje dłonie i patrzy tymi swoimi cudownymi szarymi tęczówkami.
- Kochanie, kocham cię- ściera kciukiem łzy z mojego policzka.- To nie nasza wina, ani twoja, ani moja. Proszę, nie wiń za to siebie.
- Tak się cieszyłam- przytulam się do niego i czuję jak on drży.
- Ja też, ale dasz mi jeszcze stadko małych wilczków.
- Naprawdę chcesz?
- Tak. Jesteś moją ukochaną kobietą i chcę mieć z tobą dzieci, dużo dzieci.
- Kocham cię Marco Woodsie.
- A ja ciebie Caroline Woods- uśmiecha się do mnie czule, po czym całuje delikatnie. Czuję jak próbuje ukoić mój ból i jestem cholernie wdzięczna losowi za niego.
CZYTASZ
Dogonić przeznaczenie
WilkołakiTrzecia część o losach członków rodziny Black. Caroline Black tak jak jej dziadkowie trafia na uczelnię dla zmiennych, gdyż nie znalazła jeszcze swojego przeznaczonego. Historia lubi się powtarzać? A może zrobi coś, czego się po niej nikt nie spod...