Marco
- Kochanie, jeszcze trochę, jeszcze chwilę, dasz radę- powtarzam to mojej ukochanej.
Ze względu na dziecko i żonę, wolałem nie ryzykować. Zabrałem moje dwa skarby do domu dziadków, gdzie jest odpowiednia sala i pod czujnym okiem lekarki, moja żona właśnie rodzi.
Pierwszy poród przeszedł z małymi komplikacjami. Musiała niestety mieć cesarkę, ale na szczęście, teraz wszystko jest dobrze. Na świat ma przyjść nasze drugie dziecko. Moja mała księżniczka.
- Nie dam rady. Kurwa, to tak boli- Ryczy na cały pokój.
- Kochanie, wdech, wydech- Caro trzyma mnie tak mocno za dłoń, że mam wrażenie, że palce mi zaraz opadną.
- Sam se wde...Aaaaa!- Krzyczy znowu.
Nie mogę znieść jej cierpienia i mam ochotę udusić tę lekarkę, ale nie mogę, bo to nasza rodzina. Więc tylko cicho warczę z frustracji.
Mijają kolejne minuty, kolejne skurcze, po czym słyszę najcudowniejszy dźwięk na świecie. To moja córeczka, mój mały wilczek.
- Kochanie udało się- całuję moją mate w usta i delikatnie odgarniam jej włosy z mokrego czoła- Kocham cie, maleńka.
Zostaje podane mi małe zawiniątko, która jest całe różowe i pomarszczone, ale to najcudowniejsze dziecko na świecie. Bo to krew z mojej krwi. Moja córka.
Podaję ją miłości mojego życia i podziwiam ich widok. Jestem cholernym szczęściarzem.
- Będzie zaborczy co do niej, prawda?- Caro patrzy się na mnie zmrużonymi oczami.
- Chyba nie myślisz, że pozwolę, żeby jakiś kutas dobrał się do niej.
- Marco Woodsie, jesteś taki sam jak wszyscy męscy potomkowie w tym waszym klanie jaskiniowców.- Wybucham śmiechem na jej słowa, ale ma rację.
- Masz rację i następne pokolenie rośnie, żeby przejąc schedę- mówię dumnie.
- Bogini, miej w opiece kobietkę, z którą zwiąże się nasz syn.
- Przypominam ci skarbie, że sama związałaś się z takim jaskiniowcem.
- Wiem, ale i tak kocham cię nad życie.
Caroline
Stoję w naszej sypialni, a na naszym łóżku śpi Marco z nasza córeczką, Tarą. Przyglądam się im i stwierdzam, że wyglądają uroczo. Nasz mały skarbek ma dopiero kilka godzin, a już podbił serce tatusia. Zresztą chyba nie tylko jego, bo nasz trzyletni synek, jak tylko ją zobaczył, od razu ucałował ją w czółko.
Będzie biedna. Nie dosyć, że ojciec, to jeszcze brat będzie miał na nią oko.
- Mamo, mamo- słyszę wołanie Willa, więc wychodzę pospiesznie, żeby ten nasz mały piekielnik nie obudził tej dwójki.
- Co tam, kochanie?
- Mogę spać dzisiaj z wami?
- A stało się coś?- Kręci tylko swoją główką, na której fruwają ciemne włosy jak u Marco.
- Moja siostrzyczka jest taka miękka i ładnie pachnie. Jest taka malutka- biorę go na ręce i przytulam do siebie.
- Chcesz ją bronić?- Pytam z uśmiechem na ustach.
- Tak. Przed złym i groźnym wilkiem- mimowolnie chichoczę na jego słowa, bo on jest jeszcze mały i nie zdaje sobie sprawy, że sam kiedy też będzie wielkim i zaborczym wilkiem.
- Will, jesteś najukochańszym bratem na świecie.
- Wiem- szczerzy się i z każdym dniem zdaję sobie sprawę, że mój syn robi się coraz bardziej podobny do Marco.
Moi jaskiniowcy. Strzeżcie się facetów o nazwisku Woods.
******************************
No i tym kończymy cała serię o rodzinie Woods i Black. Rośnie nam nowe pokolenie jaskiniowców;) Nasz Will Woods.
Pragnę podziękować za gwiazdki, komentarze i że zechcieliście to czytać. Jesteście moimi ulubionym i najukochańszymi czytelnikami :)
Na dzień dzisiejszy nie wiem, czy będę jeszcze coś pisać w tej tematyce. Chociaż podejrzewam, że byście chcieli o kolejnym Woods'ie.;)
![](https://img.wattpad.com/cover/85012609-288-k260509.jpg)
CZYTASZ
Dogonić przeznaczenie
WerewolfTrzecia część o losach członków rodziny Black. Caroline Black tak jak jej dziadkowie trafia na uczelnię dla zmiennych, gdyż nie znalazła jeszcze swojego przeznaczonego. Historia lubi się powtarzać? A może zrobi coś, czego się po niej nikt nie spod...