Kocham film z tej części
I gorąco polecam go obejrzeć.
Dlatego więc większość
Będzie podobnie jak w filmie
Mimo iż bardzo różni się
Od książki muszę przyznać
Że jest dużo fajniejszy.Był oto pierwszy dzień szkoły.
Na peronie było mnóstwo dziewczynek i chłopców w mundurkach. Czekali na pociąg.Łucja przebiegała przez ulicę. Chciała znaleźć Zuzę.
W tym czasie Zuzanna czytała gazety.
Obok niej stanął jakiś chłopak. Chwilkę trwało milczenie po czym zapytał.
- ,,Chodzisz do Świętego Finbara?,,
- ,,I co z tego?"
- ,,A ja do Haugethause, wiesz na przeciwko"
Kiwnęła głową wciąż czytając gazetę.
- ,,Widuję cię w szkole" - powiedział, a ona posłała mu wymuszony uśmiech - ,,I na ogół jesteś sama"
Zuzie zrobiło się trochę smutno, ale starała się tego nie okazywać.
- ,, Tak, no.. Jak widać nie szukam towarzystwa"
- ,,Ja tak samo" - zaczął już Zuze denerwować - ,,Jak masz na imię?"
- ,,Wanda" (musiałam umieścić ten fragment, bo to jedno z moich trzech ulubionych imion, poza Eweliną i Katarzyną)
W tym momencie zawołała ją siostra.
- Zuzia!!
Starsza Pevensie trochę się zmieszała.
- Lepiej choć szybko! - Łucja do niej dobiegła.
Zuza wzięła walizkę i wraz z siostrą przebiegły przez ulicę.
Dotarły do jakiegoś zgromadzenia.
Przecisnęły się przez tłum i ujrzały Piotra bijącego się z jakimiś dwoma chłopakami. Zuza posłała mu pobłarzliwe spojrzenie. Wtedy do bijatyki włączył się Edmund chcąc pomóc bratu.
Kilka minut później całe towarzystwo zostało rozgonione przez strażników.Czwórka rodzeństwa usiasła na ławcę.
- Nie ma za co. - powiedział ironicznie Edmund.
Piotr wstał i zaczął chodzić tam i spowrotem.
- ,,O co poszło TYM razem?" - zapytała Zuza.
- ,,Potrącił mnie."
- ,,Więc go walnąłeś?" - odezwała się Łucja.
- Nie - odparł Piotr - ,,Najpierw mnie popchnął, a potem kazał się przepraszać. Wtedy go walnąłem."
- ,,Naprawdę nie możesz sobie darować?" - zapytała Zuzanna.
- ,,Nie widzę powodu" - mówił Piotr - ,,Dlaczego wszyscy traktują nas tu jak dzieci?"
- ,,Bo nie jesteśmy dorośli?" - odezwał się znów ironicznie Edmund.
- ,,Ale przecież byliśmy" - stwierdził Piotrek - ,,Ile jeszcze mamy na NIEGO (czyt. Aslana) czekać"
Zuzanna spojrzała bezradnie na resztę rodzeństwa.
- ,,Nie ma sie co oszukiwać to jest nasz świat. Najwyższy czas żeby się z tym pogodzić"
(to moje ulubione scenki i musiałam je dodać)
Wtedy jakby coś zaczęło ich ciągnąć w tył. Jakaś niewidzialna siła.
- Co to jest? - Zapytał Piotr.
- ,,Coś jakby magia" - odparła uśmiechnięta Łucja.
- ,,Szybko! Złapmy się za ręce" - dodała Zuza.
Chwycili się za dłonie i poczuli jak coś jeszcze bardziej ciągnie ich w tył.
Wtedy obraz przed nimi zaczął przyspieszać. Zamazał się a potem nagle jakby zwalniał, i oto przed nimi ukazała się plaża. Morze połyskiwało w słońcu.W tym czasie...
Pewien młodzieniec, o czarnych włosach do ramion, właśnie spokojnie drzemał sobie w komnacie, na wygodnym łóżu z zasłoniętymi kotarami.
Wtedy obudziła go nagle ręka zasłaniająca mu usta. Przestraszony spojrzał na osobę uniemożliwiającą mu krzyki. Uspokoił się całkowicie gdy zobaczył swojego opiekuna. Odciągnął jego ręke od twarzy i położył się znowu spać
- Jeszcze 5 minut.
- Książe, to nie lekcja astronomii! Musisz sie spieszyć, zostało mało czasu.
Książe Kaspian (bo tak się nazywał) poszedł za niskim nauczycielem z białą brodą do pasa.
Po kilku miesiącach wiedział, że może całkowicie ucać swojemu opiekunowi. Na lekcjach astronomii, na najwyższej wieży, gdzie nikt nie mógł ich usłyszeć, profesor opowiadał mu o Starej Narnii, gdzie zwierzęta mówiły, fauny codziennie tańczyły, widywano centaury i karły... Miraz - wuj Kaspiana zabraniał opowiadać o tym księciu. Dlatego musieli zachować te opowieści w tajemnicy.
- Co się stało?
- Twoja ciotka dzisiaj urodziła, i to syna...
Kaspian na początku nie rozumiał, ale gdy wyszedł na korytarz i usłyszał kroki schował się za rogiem, ujrzał kilkunastu żołnierzy wchodzących do jego komnaty z kuszami w rękach. Potem obserwował przez szparę w drzwiach jak strzelają przez kotary w miejsce gdzie jeszcze kilka minut temu spał.
- Chodź! - poganił go profesor.
Zeszli do zbrojowni, a Kaspian wziął sobie jeden z niezardzewiałych mieczy. Potem odwiedzili stajnie.
Minute później rumak był gotowy do drogi. Książe wsiadł na niego.
Profesor dał mu swój płaszcz (bo Kaspian był w piżamie i byłoby mu zimno 😜) i udzielił kilku wskazówek.
- Musisz ukryć się w puszczy.
- W puszczy? - zapytał Książe.
- Tam nie będą cie ścigać - opiekun wyjął z kieszeni jakieś zawiniątko - odszukanie go zajęło mi wiele lat, ale możesz go użyć tylko w ostateczności - podarował podopiecznemu to "coś".
- Zobaczymy się jeszcze? - zapytał książe.
- Mam nadzieję, że tak... No ale jedź już. Szybko!
Kaspian popędził na przód. Usłyszał jak żołnierze Miraza ruszają w pogoń za nim. Rumak pędził na przód. Wbiegł do Brodu Beruny i zaczął iść najszybciej jak to możliwe w wodzie.
Za nimi wbiegły konie ścigających Kaspiana jeźdźców. Dwa się przewróciły.
Po wydostaniu się z rzeki Książe wjechał w las. Pościg ruszył za nim.
W pewnym momencie czarnowłosy odwrócił się, by zobaczyć jak daleko są żołnieże. Ta krótka chwila nieuwagi wystarczyła i nie zauważył grubej gałęzi wystającej z drzewa na wysokońci jego głowy. Kaspian uderzył w gałąź i spadł z drzewa.
Po jakimś czasie sie ocknął. Nie wiedział ile był nieprzytomny. Może minute, a może godzine, ale po odgłosach jeźdźców uznał, że raczej to ta pierwsza odpowiedź.
Wtedy usłyszał lekkie skrzypienie. Obejrzał się i zobaczył jak przez "drzwi" z korzenia drzewa wychodzą trzy stworzenia. Dwa były niskie i miały długie brody - jeden czarną, drugi rudą - a trzeci był borsukiem. Zwykłym borsukiem, który stał na tylnich łapach. Książe przestraszony podczołgał się pod najbliższe drzewo i oparł o nie plecami.
- Widział nas! - odezwał się rudowłosy, wyjął sztylet i podbiegł do czarnowłosego nastolatka, gdy ten patrzył na miecz z zamiarem chwycenia go. Gdy nie miał szans na dobycie miecza spojrzał na róg, który wypadł z zawiniątka, leżący kilka stóp dalej. Rudowłosy spojrzał na róg i lekko się zdziwił opuszczając broń.
Wtedy usłyszeli telmarskich (bo do takiego plemienia należał Kaspian) żołnieży zbliżających się. Rudowłosy rzucił się do ataku. Wtedy do Kaspiana zaczął podchodzić Czarny ludzik. Wykorzystując tą krótką chwile zanim do niego podbiegnie, Książe rzucił się do rogu i najmocniej jak potrafił zadął w róg.Dzieci popatrzyły po sobie i rzuciły się biegiem, ściągając po drodze buty, podkolanówki (dziewczynki) i skarpety (chłopcy) (wszyscy byli ubrani w szkolne mundurki) i chłopcy i Zuzannna krawaty (Łucja miała szarą sukienke i białą koszule pod sapodem, a Zuza spódnice, koszule i czerwoną marynarke, no i krawat)
Wbiegli do wody i zaczęli się chlapać.
Po jakimś czasie Edmund coś zauważył i zaprzestał zabawy.
- Edmund? - zdziwiła sie Zuzanna.
- Co jest? - zapytał Piotr.
- Jak myślisz, gdzie jesteśmy?
- A co, nie widać?
- Ale przecież w Narnii nie było żadnych ruin. - wskazał rodzeństwu punkt swojej obserwacji.
Kilka minut później przechodzili przez wielki sad. Potem przez dziurę w jakiejś starej tylniej bramie i znaleźli się w ruinach zamku.
Chodzili i oglądali wszystko do okoła.
- Ciekawe kto tu mieszkał. - odezwała się zaciekawiona Łucja.
Zuzanna właśnke wtesy uderzyła o coś stopą. Podniosła złotego konia do gry w szachy.
- Zdaje się, że my...
Pokazała znalezisko reszcie rodzeństwa.
- Koń z moich szachów - stwierdził Edmund.
- Jak to możliwe? - zapytała Łucja, i w tym momencie każdy to zrozumiał.
- Ker-Paravel
Pobiegli do sali tronowej. Ich trony były zniszczone. Wtedy zobaczyli...Sorki za błędy.
Pewnie zawiode was tym co zobaczą, ale co tam... xD
ZuzannaPevensie2
CZYTASZ
Opowieści z narnii >Książe Kaspian< # Inna historia
FanfictionTo druga część mojego pierwszego FF. Ten kto nie czytał poprzedniej części nie zna postaci, która się pojawi.