Rozdział V

1.3K 52 48
                                    

Kiedy dotarli na miejsce na dworze już się ściemniało.
Przed wejściem do środka stały Centaury. Kiedy dzieci podeszły bliżej, stworzenia wzniosły miecze w górę robiąc im przejście i tworząc z broni jakby taki dach. Rodzeństwo Pevensie śmiało przeszło do środka. Kaspian odczekał jeszcze chwilę i ruszył za nimi. W kopu Aslana także było ciemno. Przestrzeń rozświetlały jedynie pochodnie.
Ujrzeli Karły kujące broń i inne stworzenia pomagające im jak tylko się da. Postanowiono zebrać grupę (po kilku przedstawicieli każdego gatunku Narnijczyków i wszystkich obecnych ludzi czyli, w końcu było ich niewiele) i zacząć już obmyślać plan działania w jednej z komnat. Musieli zacząć od razu, bo mieli mało czasu.
Zgromadzili się w jednej z komnat. Tam było jasno, gdyż po zapaleniu ognia we wakazanym miejscu, oświetlał on całe pomieszczenie. Na ścianie widniał wykuty w kamieniu obraz lwa. Dzieci Pevensie nie miały wątpliwości, że to Aslan. W dodatku na środku stał przełamany na pół Kamienny Stół. Ten sam, na którym oddała życie Ewelina. Dziewczynki spojrzały na siebie, a potem rozejrzały się w poszukiwaniu przyjaciółki.
- Gdzie ona jest? - zapytała Łucja.
Piotr popatrzył na siostry zdziwiony.
- Gdzie jest Ewelina? - odparła na nieme pytanie brata Zuza.
Wszyscy zaczęli szukać dziewczyny wzrokiem.
- Przecież szła tu razem z nami. - zauważył Edmund. - przynajmniej pod Kopiec. Tak mi się wydaje.
- Tak. - stwierdziła Zuza - kiedy weszliśmy do środka już jej nie widziałam, ale było ciemno i myślałam, że jest z nami.
W tym momencie usłyszeli kroki. Wszyscy jak na komende odwrócili się w strone drzwi. Spokojnym krokiem szła w ich stronę Ewelina.
Zaczęli pytać gdzie się podziewała, ale jakoś wymigała się od odpowiedzi.
Rozpoczęli naradę.
- To proste - stwierdził Piotr - musimy uderzyć na nich nim oni uderzą na nas.
- To szaleństwo - odezwał się Kaspian. - Nigdy nikt nie zdobył fortecy.
- Może nikt nie próbował - zauważył Piotrek.
- Ale tutaj mamy znaczną przewagę. - stwierdził Kaspian.
Dyskutowali jeszcze jakiś czas. Zuzanna stanęła po stronie Kaspiana i uznała jego rację. Większość jednak odwołała się za Piotrem i postanowili ruszyć na zamek Miraza.
Ewelina już na samym początku rozmowy stwierdziła, że ona się nie będzie wtrącać i zrobi to co jej wyznaczą.

Następnego dnia z samego rana wojsko Narnijczyków stało w pewnej odległości od zamku i czekało na sygnał.
Piotr, Kaspian, Zuza, Edmund, Ewelina i Zuchon, przelecieli nad murem trzymani przez wielkie gryfy.
Edek został postawiony na jednym z balkonów (wsześniej inny gryf zabrał strażnika) i miał za pomocą latarki dawać sygnał żołnierzom. Kilka razy włączył i wyłączył latarkę według ustaleń, dając znać reszcie, że droga wolna. Wojsko trochę zbliżyło się do bramy, czekając cicho na otwarcie wejścia. Ryczypisk ze swoim oddziałem mówiących myszy, przeszedł przez dziurę w murze i znalazł się w środku. Pobiegli na wyznaczone miejsce zabijając każdego Telmara, którego spotkali (tak na wszelki wypadek).

W tym samym czasie Piotr, Kaspian, Zuza i Ewelina przedostali się do środka ciemnego pomieszczenia zapełnionego zakurzoną, zdumiewającą kolekcją najróżniejszych ksiąg.
- Profesorze - szepnął Kaspian - Profesorze... Musimy go znaleźć - stwierdził już nieco głośniej, gdy uświadomił sobie, że w tym pomieszczeniu nie ma nikogo.
- Nie mamy na to czasu - zaprzeczył Piotr. - Nasi czekają na otwarcie bram.
- ,,Gdyby nie on was, by tu nie było, o sobie nie wspomne".
- ,,Sami odwiedzimy Miraza" - powiedziała Zuzanna.

Kaspian ruszył uratować swojego opiekuna. W tym celu udał się do lochu, gdzie jak przypuszczał został zamknięty profesor. Jego intuicja go nie zawiodła i już po kilku minutach znalazł śpiącego w jednej z celi starca.
Uwolnił siwowłosego. Chwilkę porozmawiali, a staruszek (możliwe, że nieumyślnie, a może i celowo) dał do zrozumienia Kaspianowi, kto zabił jego ojca.

Dziewczyny i Piotr ruszyli do pokoju, w którym według planu rozrysowanego przez Kaspiana znajdowała się sypialnia Miraza.
Stanęli przed drzwiami słysząc jakieś głosy. Rozpoznali swojego sojusznika i słyszeli kogoś kogo nie kojarzyli, zapewne Miraza. Zaraz potem dołączył do nich inny głos - jakby kobiecy. W tym momencie usłyszeli jak ktoś nastawia kusze. To był ich sygnał do działania. Wkroczyli do środka ze strzałami gotowymi do ataku.
Zastali kobiete z kuszą teraz celującą to w nich, to w Kaspiana i stojącego w piżamie Miraza z klingą miecza przytkniętą do gardła, przez księcia, który pytał właśnie ociekającym jadem głosem
- ,,Czy to ty zabiłeś mi ojca?"
- Więc o to chodzi? - odpowiedział pytanirm jego wuj.
- To ty? - spytała zaskoczona kobieta nienawistnym głosem i opuściła broń. - Jak mogłeś...
- Musiałem, tak jak ty musisz strzelić - odparł Miraz - dla naszego syna...
Kobieta natychmiast pochwyciła kusze, a Zuza wycelowała w nią strzałą.
- Kaspianie, w ten sposób niczego nie wyjaśnisz - Starsza Pevensie postanowiła przemówić do rozumu młodzieńca.
Wtedy rozległ się jakiś wybuch, a Miraz korzystając z okazji lekkiego ogłuszenia pozostałych uciekł do innego pokoju.

Dzieci pobiegły do wyścia.
Jednak Piotr skręcił w kotrytarzu w drógą stronę.
- A ty dokąd?! - krzyknęła za nim Ewelina.
- Nasi ludzie są pod murami!
Popatrzyli bezradnie po sobie i pobiegli za nim. Pomogli mu otworzyć bramę, a Edmund dał znać wojsku, by ruszali.

Tak rozpętała się wielka bitwa, w której było dużo poległych i Telmarów (którzy zostali obudzeni przez dzwon i w pore się uzbroili) i Narnijczyków.

W pewnym momencie Piotr zauważył, że to już koniec. Brak szans. Telmarowie opuszczali bramę, którą podtrzymywał właśnie minotaur.
- ODWRÓT!!!!!!!! DO BRAMY!!! - Wrzeszczał - WYCOFUJEMY SIĘ!!!!!!!!

Profesor zabrał zw stajni kilka koni. Sam siedział na jednym, na drugiego wsiadł Kaspian, a na trzeciego Piotr.
Dziewczyny Piotrek nakazał kilka minut wcześniej zabrać dwóm centaurom. (Ewelina, by się pewnie nie zgodziła, ale po pierwsze: zabrali ją siłą, a po drugie: obiecała, że zrobi co jej nakarzą, więc nie miała raczej wyboru.)
Minotaur nie utrzymał dłużej bramy i padł na ziemię przygnieciony jej ciężarem. Prawie połowa Narnijczyków została w telmarskich murach.
Ewelina patrzyła na to jakby w zwolnionym tępie. Nie mogła na to pozwolić. Nie mogła pozwolić, aby oni zginęli...
Zeskoczyła z grzbietu centaura. Miała tylko ręce lekko uniesione. Jednak widocznie bardzo się męczyła. Pozostali patrzyli na nią w zdziwieniu i przerażeniu. Upadła na kolana z rękami wysoko podniesionymi. Dopiero wtedy reszta dostrzegła, że im ona wyżej unosi ręce, tym brama bardziej się podnosi. Patrzyli zszokowani. Narnijczycy z tamtej strony muru przeszli szybko przez most. Kiedy ostatni z żywych przeszedł, brama upadła z głośnym trzaskiem. W tym samym momencie Ewelina upadła twarzą w ziemie i kompletnie przestała się poruszać.

Witam was moi Kochani!
Wiem długo nie pisałam,
Ale w informacji było,
Że tak jakby zawieszam.
Dzisiaj naszła mnie wena
I miałam czas, więc jest
Rodział. Sorki za błedy.
Buziaczki :*
ZuzannaPevensie2

Opowieści z narnii >Książe Kaspian< # Inna historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz