Rozdział VIII

954 41 9
                                    

Młodzieńcy spojrzeli na osobę stojącą nad nimi. Tym razem na twarzy ciemnej blondynki nie błąkał się uśmiech jak zazwyczaj. Jej mina mówiła sama za siebie... Była wściekła. Pomimo iż zdziwili, a jednocześnie ucieszyli się na jej widok, wystarczyło tylko spojrzeć na jej twarz i radość od razu wyparowywała pozostawiając zmieszanie, niepewność i skruchę.
- Wy - wskazała na Kaspiana i Piotra - Idziecie ze mną.
Ruszyli za dziewczyną, któ szła bardzo szybkim krokiem wyraźnie zdenerwowana.
Otworzyła jedne z drewnianych drzwi i gestem "zaprosiła" ich do środka. Tam zanim cokolwiek zdążyli powiedzieć, obaj dostali w twarz. Jeden po drugim, a później zaczął się wywód.
- JAK MOGLIŚCIE BYĆ TAK GŁUPI, TĘPI I LEKKOMYŚLNI! BIAŁĄ CZAROWNICE UWALNIAĆ! I CO JESZCZE!! MOŻE DODATKOWO CZARNĄ STRZYGĘ?! WTEDY BYŁBY KOMPLET CO?! PRZECIEŻ CZAROWNICA JEST STO RAZY GORSZA OD MIRAZA!!! WAM CHYBA NA MÓZG PADŁO, BY UWALNIAĆ JEDNEGO Z NAJPOTĘŻNIEJSZYCH WROGÓW! DORZE WIECIE, ŻE ONA CHCE ZGUBY NAS WSZYSTKICH! CZY TYLKO EDMUND JEDYNY Z OBECNYCH TU SYNÓW ADAMA MA NA TYLE OLEJU W GŁOWIE, BY WŁAŚCIWIE MYŚLEĆ?! - zielonooka oddychała głęboko - zawiodłam się na was - powiedziała już spokojnym głosem i wyszła z pomieszczenia trzaskając drzwiami.
Młodzieńcy popatrzyli na siebie. Przez cały wykład stali ze spuszczonymi głowami. Wiedzieli, że postąpili głupio i lekkomyślnie. Nie powinni tak postąpić, ale wtedy byli pewni, że uwolnienie Czarownicy to  jedyny sposób. Teraz zrozumieli swój błąd. Po jakiś dziesięciu minutach spedzonych na pogrążaniu się we własnych myślach, wyszli z komnaty.

Do wieczora nikt nie widział Eweliny. Najprawdopodobnie poszła gdzieś się uspokoić i odreagować. Wszyscy pozostali siedzieli w komnacie, w której to wszystko się wydarzyło.

W tym czasie Ewelina chodziła wściekła po lesie i zwymyślała Piotra i Kaspiana w myślach.
Jak oni mogli nawet próbować uwolić Czarownice!?!? Ostatnio gdy z nią walczyli o mało nie przegrali! Teraz dodatkowo jest Miraz. Przecież na pewnie poradziliby sobie jednocześnie z Jadis i Telmarami.
Ewelina kłóciła się sama ze sobą.

Spokojnie, uspokój się. Na szczęście nie stało się nic takiego.

Zgłupiałaś!? O mało nie uwolnili Czarownicy i nie zniszczyli przez to Narnii.

Na szczęście nie zdążyli i jest wszystko dobrze.

Ale wszystko mogło potoczyć się zupełnie inaczej. Nie pamiętasz jak to było ostatnio, gdy Czarownica opanowała Narnie? Większość zwierząt zginęła, albo została zamieniona w kamień na kilkanaście, kilkadziesiąt, a nawet kilkaset lat.

Dobra, spokojnie, musze się uspokoić. Teraz nikomu nie stała się krzywda...

Oprócz Piotra i Kaspiana którym dałaś w twarz.

Odczep sie!

A co nie mam racji? Przecież dosyć mocno im przywaliłaś, może zostac ślad hihihi.

Zamknij się już. Wkurzasz mnie.

Jestem tobą, więc wychodzi na to, że wkurzasz samą siebie.

Dziewczyna uspokoiła się już. Nie znosiła tego głosiku w swojej głowie. Czasami doprowadzał ją do szału, ale zdarzało się, chociaż rzadko, że miał dobre rady i pomagał. Niestety nie tym razem.

Rzadko? Ja zawsze dobrze ci doradzam, ale w większości przypadków i tak mnie nie słuchasz.

Ewelina zignorowała głosik i roześmiała się z własnej głupoty. Rozmawiała sama ze sobą, ale cuż... Czasem już tak po prostu jest.
Wracała do Kopca Aslana. W drodze usłyszała jakiś szmer. Szybko schowała się za drzewo i obserwowała telmarskiego żołnierza zbliżającego się w stronę, w którą zmierzała. Od razu po zachowaniu mężczyzny poznała, że jest on tylko zwiadowcą. Ruszyła po cichu za nim, starając się chować, gdzie tylko mogła. Najciszej jak to możliwe wyjęła miecz. Jej przypuszczenia zostały potwierdzone i już miała pewność, iż Miraz wie, gdzie się ukrywają. Stojący na straży faun, nie zauważył skradającego się i obserwującego Telmara. Po jakimś czasie, kiedy żołnierz odwrócił się chcą wrócić do swoich i przekazać informacje, że wrogowie wciąż przebywają w kopcu, napotkał na swojej drodze, opartą o drzewo ciemnoblądwłosą dziewczyne, stojącą kilka metrów salej.
- A ty dokąd sie wybierasz? - zapytała luźnym tonem, bawiąc się mieczem.
Przeciwnik chciał chycić za strzały i łuk, ale zielonooka momentalnie znalazła się przy nim przystawiąjąc czubek swojego miecza do jego gardła. Przestaraszony przełknął ślinę.
- Ruszysz się choćby o krok, a rozpłatam cię na części. - zaczęła dziewczyna.
Nie lubiała zabijać, gdy nie było to konieczne.
Po chwili obok niej pojawił się różowy kotek.
Ewelina, która była zawsze przygotowana i miała akurat ze sobą linę, związała Telmara. Pogłaskała kotka i ruszyła w swoją stronę. Żołnierz znajdzie się w odpowiednich rękach.

Wróciła do reszty sprzymierzeńców.
Usiadła na jednym z betonowych schodków. Id razu dopadli do niej dwaj młodzieńcy. Stanęli naprzeciwko, kilka kroków od zielonookiej i zaczęli mówić jeden przez drugiego...
- Przepraszamy...
- To było głupie z naszej strony...
- Nie patrzyliśmy na konsekfencje...
- Zrozumieliśmy swój błąd...
- Nawet nie wiesz jak nam głupio...
- Wiemy, że to mogło się źle skończyć..
- I tak mamy dość kłopotów, a heszcze z tak durnym planem wyskakujemy...
Tłumaczyli się jak dzieci. Obaj nie byli dorośli, ale w ich wieku powinni być odpowiedzialni i rozważni.
- Dobra - przerwała im dziewczyna - Co się stało to sie nie odstanie, najważniejsze, że nic z tego nie wyszło i nikomu nie stała się krzywda...
Chociaż w głębi duszy miała lekkie wątpliwości, czy aby na pewno wszystko w porządku. Właściwie to zaklęcie i krąg zostały zakończone, to oznacza, że przynajmniej odrobina mocy i energii Czarownicy mogła zostać uwolniona. Pozostało jednak mieć nadzieję, że tak się nie stało.

Sorki za błędy.
Długo mnie nie było,
Ale po prostu brak weny.
Pozdrawiam
ZuzannaPevensie2

Opowieści z narnii >Książe Kaspian< # Inna historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz