Wnętrze ciała zawsze cię zdradzi

2.1K 166 32
                                    

-O mój słodki Boże... - to były ostatnie słowa, jakie dotarły do uszu Sherlocka, nim stracił świadomość, a energia zeszła z niego jak powietrze z dziurawego balona.

***

-Doktorze, on nie może teraz opuścić szpitala, proszę spojrzeć na wyniki badań! Na ilość krwi, jaką utracił, pacjent jest w stanie krytycznym! Przykro mi, ale wypis w tym momencie jest najgorszym co może pan zrobić.

-Zapewniam pana, że będzie pod dobrą opieką, jestem w zawodzie od lat i wiem co robić.

-Nie wątpię, ale proszę spojrzeć na to obiektywnie, lada moment pan Holmes wybudzi się ze śpiączki, a wtedy naprawdę będzie potrzebował pobytu tutaj. Działa pan pod wpływem emocji doktorze Watson, proszę się z tym przespać, rozumiem pańskie zdenerwowanie, ale jeśli chce pan dla niego jak najlepiej, powinien pan  zostawić to nam.

-Słuchaj mnie Clifford - warknął w końcu John czując, że jest u szczytu wytrzymałości - znam się na całym tym cyrku lepiej od ciebie. Nic możecie zrobić, rozumiesz!? Nic! Nie jesteście w stanie pomoc mu z żaden sposób i dobrze o tym wiesz, dla ciebie liczy się tylko cyferka na koncie. Cholera, jeśli tak ci na tym zależy, to zapłacę, zapłacę ile będziesz chciał, tylko go wypiszcie. - Blondyn, który przed chwilą niemal przygwoździł rozmówcę do ściany, teraz osunął się słabo na niebieskie krzesełko stojące przy ścianie. Po chwili jednak ponownie zacisnął pięści w gniewie.

-Nie. Nie mogę tego zrobić Watson. Tu nie chodzi o mnie. Posłuchaj, jesteś wzburzony, zdenerwowany, rozumiem cię, twój przyjaciel przed chwilą ledwo uszedł z życiem i...

-Jaki przyjaciel!? Jaki kurwa przyjaciel!? Clifford, czy ty jesteś szpitalną wersją Andersona!? Kocham tego człowieka! Kocham jego mózg i jego ciało! chcę go tylko chronić... On... On jest taki delikatny... - poczuł jak w jego oczach zbierają się  przejrzyste kropelki łez, które po chwili zaczęły spływać po zaczerwienionej od emocji twarzy.

-John... - Doktorowi serce zaczęło mięknąć, gdy patrzył jak lekarz wojskowy, który do tej pory był jedną z najsilniejszych osób jakie znał, płakał jak dziecko na środku szpitalnego korytarza. - Cholera... Dobrze już, dobrze. Pójdę ci na rękę, ale tylko dlatego, że wierzę w twoje doświadczenie. Gdyby działo się cokolwiek złego, od razu tu wracacie, jasne?

-Tak... Dziękuję, dziękuję Clifford. I... Przepraszam.

-Rozumem, pójdę  załatwić wypis, idź tym czasem do Sherlocka, on cię potrzebuje. - Watson skinął głową i prześliznął się przez uchylone drzwi do sali, gdzie leżał detektyw.

-Witaj John. - Blondyn aż podskoczył na dźwięk niskiego, tak mu znajomego głosu.

-O mój słodki Boże...

-To samo mówiłeś jakieś dwa dni temu, gdy traciłem przytomność. Powtarzasz się doktorze. - Stwierdził z charakterystyczną ironią brunet

-Wybudziłeś się... - John usiadł na stołku obok łóżka Sherlocka. Nic więcej nie był w stanie powiedzieć. Wiedział jak silny jest organizm detektywa, ale nie spodziewał się tak szybkiego wyjścia ze śpiączki.

-Brawo, powinszować spostrzegawczości. Jak widzę pani Hudson zrobiła ciastka. Zostało coś dla mnie? Na ogół nie jadam zbyt dużo, ale wypieki naszej niezawodnej gospodyni są w stanie wyciągnąć mnie nawet z grobu. - na ustach Sherlocka pojawił się delikatny, ledwo widoczny uśmiech, którego Johnowi tak bardzo brakowało przez te dwa dni. Nie mogąc już dłużej się powstrzymywać oparł głowę na piersi przyjaciela i ponownie, nie martwiąc się o to, że okaże przy Sherlocku swoją słabość, rozpłakał się jak dziecko. Poczuł jak mięśnie detektywa napinają się, podniósł więc głowę.

-Przepraszam... - szepnął

-Nie masz za co, jesteśmy tylko ludźmi, zdaję sobie sprawę, że panowanie nad emocjami nie każdemu przychodzi z taką łatwością jak mi. Po prostu... Nie ważne, możesz się znowu położyć. Jeśli chcesz. - John spojrzał z lekkim zdziwieniem na bruneta. Czy to tylko złudzenie, czy naprawdę Sherlock się zmieszał? W końcu ponownie oparł głowę na jego klatce piersiowej. Tym razem nie wywołało to napięcia mięśni u detektywa, poskutkowało jednak czymś innym. Blondyn zdecydowanie mógł poczuć przyspieszony rytm serca, w ciele Sherlocka. Po plecach przeszły mu ciarki, czy to on tak na niego działał?

-Kiedy się obudziłeś?

-Wiem o czym myślisz John, tak, słyszałem wszystko i tak, masz rację, z zewnątrz da się ukryć emocje, ale jeśli się wsłuchasz, wnętrze ciała zawsze cię zdradzi.

-Chcesz przez to powiedzieć...

-Tak.

-Na Boga, przestań czytać w moich myślach.

-Wybacz, taka już moja natura. - Sherlock uśmiechnął się szerzej niż zwykle. John siedział wypatrzony w niego jak w obrazek opierając brodę o jego pierś. W tej pozycji zastał ich doktor Clifford.

-Ekchem, przepraszam panowie. John mam ten wypis. To był pierwszy i ostatni taki przypadek, rozumiesz?

-Oczywiście, dziękuję.

-Zaraz pójdę po wózek, nawet nie próbujcie się stąd ruszać jeden z drugim, co jak co, ale chodzić pan panie Holmes nie będzie przez najmniej dwa tygodnie, a ty Watson masz go pilnować, bo drugi raz nie wypuszczę.

-Już dobrze, dobrze, skończ paplać bez sensu. - jęknął John. Doktor skwitował to drwiącym uśmiechem i wyszedł z sali.

-Nie martw się, jak następnym razem coś mi się stanie, nie będziesz musiał mi załatwiać wypisu. - zaśmiał się brunet

-Jak to?

-Okno znajduje się na wysokości 5 metrów od ziemi, przy czym nawet gdybym stracił rękę i nogę, byłbym w stanie uchwycić się gałęzi tej niskiej jabłoni, rosnącej tuż przy oknie, więc byłaby to najłatwiejsza ucieczka na świecie.

-Jesteś szalony. - John wytrzeszczył oczy na przyjaciela

-Wiem. Ale teraz chodźmy już do domu. Mój powóz zaraz powinien się tu zjawić. - jakby na zawołanie w drzwiach pojawił się lekarz pchając przed sobą wózek inwalidzki. Sherlock skrzywił się.

-Bez żadnych sztuczek. Pomóc ci? - Spytał John. W odpowiedzi brunet tylko uniósł jedną brew i w kilka sekund usadowił się na wózku.

-Chodźmy do domu.  westchnął cicho detektyw.

*********
Tłumaczenia wróciły o.o i to nie na chwilę, zamierzam powrócić do w miarę regularnego wstawiania rozdziałów! :D szok i niedowierzanie? Mam nadzieję, że pozytywnie was zaskoczyłam, bo to już drugi rozdział w przeciągu dwóch dni.
Kocham takie one shoty, gdzie Sherlock jest ranny i John siedzi przy nim jak dobra niania :3 Następna scenka będzie pewnie słodka, urocza i ogólnie fluff, tęcza i cukier, tak dla równowagi ;P
3majcie się ;*
Apap

Johnlock-One Shots (Tłumaczenia)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz