Rozdział 26

58 3 3
                                    

Zaczął się wieczór. Po mału goście się rozchodzili. Było około godzinie 21. Już prawie nikogo nie było. Myślałam że mam spokój i pójdę do innych animatroników... Gdy nagle zobaczyłam dziecko biegnące w stronę pokoju z częściami. Poszłam za nim. Gdy weszłam do pokoju zobaczyłam malutką dziewczynkę patrząca się na mnie. Była uśmiechnięta. To ta sama co mnie na początku przytuliła.
-Serra!-uśmiechnęła się do mnie, podbiegła i znów przytuliła.
-Co tu robisz?
- Taki pan powiedział żebym tu przyszła, bo wtedy da mi specjalny prezent!
-Chodź ze mną...
-Ale ja chcem prezent.
Uznałam że nie będę się z nią kłócić i wzięłam ją za rękę. Odwróciłam się i zobaczyłam Vincenta. Przestraszyłam się i zasłoniłam dziecko. Vincent wyjął z kieszeni jakiś pilot i przycisnął go. Nagle znieruchomiałam. Podszedł do dziewczynki. Ja nie mogłam się ruszyć, co mnie zszokowało.
- Jesteś gotowa na prezent?- powiedział do małej.
-Tak, tak, tak!- powiedziała podekscytowana.
-To poczekaj...
Odwrócił się do mnie i znów przycisnął coś na pilocie i uśmiechnął się szeroko. Ruszyłam powoli do dziewczynki, ale nie z własnej woli. Z moich palców 'wyrosły' długie metalowe pazury. Mała się przestraszyła i odsuwała ode mnie aż wpadła na ścianę. Podchodziłam do niej. Nagle zrobiło się ciemno przed moimi oczami i zaczęła boleć mnie głowa. Bardzo trudno i ciężko było ale złapałam się za głowę trzęsącymi się rękami. Pazury zniknęły a ja upadłam na kolana nadal trzymając się za głowę. Dziewczynka zorientowała się co się stało i podeszła do mnie. Z lekkim wahaniem ale przytuliła mnie. Usłyszałam otwieranie i pośpieszne zamykanie drzwi. Vincent wybiegł... Uśmiechnęłam się lekko bo już przestawał boleć mnie głowa i byłam szczęśliwa ponieważ małej nic się nie stało. Zdjęłam ręce z głowy i przytuliłam ją. Po chwili przestaliśmy.
-Przepraszam...- powiedziałam cicho ale na tyle żeby usłyszała. Obwiniałam się o to. Jeszcze trochę i mogłabym naprawdę jej coś zrobić.
Spojrzała na mnie. Jeszcze nie dawno była bardzo przestraszona. Uspokoiła się i posłała mi słaby uśmiech. Usłyszałam ponowne otwieranie drzwi.
-Tutaj jest! Ratujcie tą małą!- usłyszałam głos. Chyba Vincenta. Podniosłam na nich wzrok. Stali tam nie kto inny niż Vincent i ochroniarz dzienny. Trzymał paralizator. Włączył go i nakierował na mnie. Przeszły mnie wstrząsy. Odchyliłam ciało do tylu i spoglądałam w górę... Ochroniarz nie przestawał i poczułam jeszcze mocniejsze wstrząsy. Upadłam popierając się rękami... Dziewczynka krzyczała żeby przestali. Słyszałam te słowa jak przez mgłę... Po, dla mnie bardzo długiej i okropnej, chwili przestał, a ja upadłam już całkowicie. Znów stało się ciemno. Nadal słyszałam krzyki dziewczynki, którą najwyraźniej siłą zabrali z pomieszczenia. Zostałam sama... Znowu...

###
No to w końcu napisałam. Nie będę się jakoś mocno rozpisywać. Wstawię kolejny rozdział już jutro o 16. A Was proszę tylko o to abyście wymyślili jakieś fajne, bardzo nietypowe imię dla tej dziewczynki. Może mieć związek z fnaf. Nwm wymyślcie coś... liczę na waszą kreatywność... Jak coś to wstawcie imiona w komentarzach.
Bye :3
###
###

Freddy Fazbear Pizza's//fanfiction FNAFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz