#2

174 16 14
                                    

Był wieczór. Wrona wysyłał właśnie raport do Borl'a, gdy usłyszał głośne pukanie do drzwi.

- Proszę. - powiedział spokojnie, jednak rękę zacisnął na pistolecie z tłumikiem, który był przyklejony do dolnej części blatu biurka. Czyżby ktoś go zdemaskował ?! Do mieszkania  wbiegł dojrzały, dobrze zbudowany mężczyzna z brodą. Wyglądał trochę jak drwal w starym świecie. Wrona go znał. To był Carl, ojciec i zarazem najlepszy przyjaciel Krakena.

- Co się stało? - zapytał Wrona widząc przerażenie na jego twarzy.

- Kraken... złapali... złapali mojego syna. Nie wiem co się z nim  teraz dzieję... widziałem sytuację z daleka, wyszedłem po niego przed las.  Ten zaczął mi machać i chciał przebiec przez ulicę. Niestety ulicą jechał ten czarny samochód, co wiesz... jak on się...

- Traper.

- No Traper. Wysiedli, zdjęli mu okulary i widząc kolor zaczęli go bić, skuli i wrzucili na pakę... Wrona... On już nie żyje, prawda? - zapytał przerażony, po jego policzkach spływały łzy. Było ich coraz więcej i więcej, a Wrona jak na złość milczał. Szpieg bardzo lubił chłopaka, znał go jeszcze przed rozpoczęciem tego czegoś.

- Skoro zgarnął go Traper to przewieźli go na posterunek, tam spędzi dwie noce, maksymalnie trzy. Gdy uzbiera się odpowiednia liczba złapanych wywożą ich do stolicy. Tam robią im okropne rzeczy...

- Skąd to wiesz?

- Jestem szpiegiem. Poza tym kiedyś rozpracowywałem ten system. Chcieliśmy odbić Cassie. - odrzekł i w jego głowie pojawiła się jej zawsze uśmiechnięta twarzyczka. Jakby mógł to zamieniłby się z nią miejscami. Oddałby swoje życie. - Niestety " czarni " za szybko połapali się w sytuacji i wystrzelali połowę osób biorących udział w akcji jak muchy. Mieli wtedy dużo lepszy sprzęt... od tamtej pory szefostwo zakazało takich akcji. Nawet planowania...

- Przykro mi z powodu Cassie. Wiem ile dla Ciebie znaczyła... spróbujmy zrobić to samo dla mojego syna... proszę !

- Nie możemy, zrozum.

-  Dla niej byś zrobił to drugi, trzeci, a nawet dwudziesty raz gdyby było trzeba ! A mój syn już Cię nie obchodzi ?! Gdzie  Twoje zasrane uczucia? - wypalił Carl. - Kraken nic dla Ciebie nie znaczy ?

- Kochałem ją zrozum. Kraken też dla mnie wiele znaczy. Nie chcę patrzeć jak przeze mnie giną kolejni niebieskoocy. 

- ALE KRAKEN MOŻE SOBIE UMRZEĆ? - wydarł się Carl i wstał.

- Usiądź... dobra. Pomogę. Nic nie obiecuję. Daj mi to wszystko przemyśleć. Wyjdź stąd. Zbierz sobie wszystkich chętnych na te akcje. Być może nie obejdzie się bez walki, także bądźcie gotowi. Wielu może zginąć... nie zmuszaj do tego nikogo. A teraz idź. Jutro jakoś Cię znajdę. - Po tych słowach pokazał Carlowi drzwi. Ten trochę zmieszany tym zachowaniem wyszedł. W środku jednak był szczęśliwy. Jest szansa, że  Kraken wyjdzie z tego cało...

----------------------------------------------------

Dziękuje za wszystkie głosy i komentarze ;* !

Blue Eyes In the DarkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz